[Zapisz stronę!] | ZAPRASZAM DO ROZMÓW NA FORUM DYSKUSYJNYM! FORUM.BANDYCITUSKA.COM | Polecam portal www.xp.pl | tu możesz wspomóc | Internet anonimowo | Follow |
[teza TVP (?); wg mnie poniekąd bardzo prawdopodobne]. — TEN PODSŁUCH ITD. ZAŁATWIŁ CHYBA JAN PAWEŁ II (skandal). — Nagonka; sadyzm kwitnie, zwłaszcza na Wiejskiej (jest przestępcze śledzenie). Bardzo ważna WWW! Od ponad 30 lat każdy dom jest dla władz przezroczysty i słyszalny, zobacz, jak! TA STRONA NADAJE SIĘ DO TEGO, BY JĄ WERTOWAĆ ZAMIAST OGLĄDANIA WIADOMOŚCI. BARDZO WAŻNE TEMATY, O KTÓRYCH NIE MOŻNA POCZYTAĆ NIGDZIE INDZIEJ. I nie jestem gołosłowny. Wszystko jest tu dalej udowodnione.
To jest człowiek, który wycierpiał najwięcej w ostatnim 1000-leciu. Świadków były tłumy. Polska zamieniona w piekło podsłuchowe; rzesze chciwych ludzi z bloków, przedsiębiorców, recepcjonistek, kelnerek, bankierów, agentów nieruchomości, dziennikarzy, pracowników marketów i stacji benzynowych za pieniądze zawodowo ćwiczących zobojętnienie na zło w Polsce i krzywdę drugiego: szpiegujących w gangu, a nawet samemu organizujących dlań sadyzm... On ledwo żyje, strasznie zmęczony bezsennością i wrzaskliwą torturą.
(To jest ten niepracujący samotny człowiek, którego TVP(?) przy wsparciu POLICJI już od 1992 r. — gdziekolwiek jest i "24/7" — nielegalnie śledzi i podsłuchuje, w Polsce i za granicą, bardzo wysoko poumieszczanymi radarami szumowymi zdolnymi do obliczania dźwięku "udzielającego się" obiektom (obserwowanym jak w filmie Matrix albo filmach pokazujących np. monitorowanie przestrzeni lotniczej). Zdalny podsłuch "ciała" na żywo, podążający półautomatycznie za osobą, jest przy tym odbierany specjalnym smartfonem (transmisja pochodzi z satelity) – tak, że słuchają życia Piotra zwłaszcza (czy w każdym razie chyba mają słuchać) szpiedzy pracujący akurat przy monitoringu lub podglądzie ekranu w mieszkaniu obok (np. zwykły chętny na to personel od obsługi klienta); zorganizowano też Piotrowi podgląd ekranu na podstawie jego naturalnego promieniowania, od 2004 r. stale robiony przez Internet. (Ponadto TVP ma też dostęp do podsłuchów na łącza telekomunikacyjne domowe i serwerowe za pomocą swych podstawianych u operatorów Internetu serwerów, a także ma chody w różnych firmach, co dodatkowo ułatwia śledzenie, oraz może włamywać się do elektroniki, m. in. do procesorów. Prawdziwa tragedia humanitarna i totalne poniżanie, do czego dochodzi jeszcze omówiony tu dalej wpływ na myślenie i tortura, i kontakt dźwiękowy non stop, o czym za chwilę.) W "centrum", a poniekąd także wśród przestępców stowarzyszonych, jest zatem dostęp na żywo do podglądu ekranu za pomocą odbiornika fal obsługiwanego, w tym z transmisją obrazu do telewizji, nieoficjalnym wykradającym ekrany i udostępniającym dźwięk podsłuchu programem Microsoft dystrybuowanym w Polsce przez Sygnity (szeregowi agenci tego typowo raczej nie widzą), a rozkradanie ma charakter totalny i dotyczy nawet ekranów telefonów komórkowych. To szpiegowanie Piotra oraz pomaganie telewizji w namierzaniu go — poprzez ustalone zasady porozumiewania się (sygnalizować wchodzenie do budynku i opuszczanie go) — szefowie wszystkich szefów wprowadzili też (podobno z poparciem papieży), za PiS i PO, m.in. do mediów oraz ogólnie instytucji państwowych i mas przedsiębiorców (współudział w zamian za nieegzekwowanie podatku i korzyści; za Tuska taki postęp, że aż podnieśli VAT(!!!)). Od X/2010 Piotr jest przy tym dodatkowo stopniowo coraz gorzej nękany — na zasadzie masowego niepokojenia, specjalnego traktowania i rzucanych odzywek (początkowo pod pozorem jakiejś studenckiej draki), tak, by dokuczała mu obecność plotkarzy-obmawiaczy czy szpiegów — przez przedsiębiorców i właścicieli nieruchomości, ich szpiegowskie rodziny, wciągnięty za pieniądze personel (bandycka praca zmianowa przy MONITORINGU raz na jakiś czas, oprócz innych zajęć takich pracowników, czyli typowo np. obsługi klienta, występuje dziś wszędzie tam, gdzie są kamery — zwykle w ofertach pracy to jest opcja, ale nie zawsze, bo niekiedy szukają ściśle także i do tego), a także przez państwo i media (TVP nasyła szpiegów, organizuje występki/zbrodnie oraz podpowiada swym kontaktom sposoby masowego prześladowania za pomocą komunikatorów itp. [kontakty polityczne, zwłaszcza u kierownika], postów na Facebooku [obserwują to m. in. przedstawiciele mediów i zaangażowani podsłuchowo ludzie z firm i instytucji, agenci nieruchomości i ich klienci-właściciele – operatorzy podsłuchowi z TV publikują tam m. in. informacje o ubiorze, miejscu pobytu ofiary, a także o tamtejszej komórce podsłuchowej w sąsiedztwie, z komputerem i odbiornikiem fal, oraz nakłaniają do stalkingu], jak również robi to często przez konkretne układy rząd-urzędy skarbowe-pracodawcy [np. co do "najeżdżania" pojazdami firmowymi na ulicach]; Piotrowi mafia się prezentuje na każdym kroku, od lat, jak gdyby plotkował o nim cały naród). Wciągano też rodzinę i studentów z uczelni, więc ci przychylni też nie byli (ponadto operatorzy podsłuchu w TV mogą chyba włączać selektywne czy przejściowe blokady komunikacji tekstowej np. stron ogłoszeniowych czy randkowych — tym trudniej o pomoc, bo np. na 100 osób nikt nie odpisuje; poza tym tak czy inaczej przytłaczająca większość ludzi nie chce pomagać). Masy szpiegów-przestępców — a także władze i obsługa firm (w tym dużych państwowych) w Polsce i za granicą — zachowują się przy tym wobec niego "jak jeden mąż", skoordynowani jak armia (zaczęło się od masowego nachodzenia i prywatnych aluzji na każdym kroku, codziennie, niby to o czym innym lub do kolegi — zawsze kto inny i w najróżniejszych miejscach); ostentacyjni, stosujący teatralne gesty szpiedzy wysypują się na ulice dziesiątkami i zapychają autobusy, rozkręcające się od końca 2010 coraz gorsze rodzaje masowych prześladowań są skoordynowane w skali światowej (sic!), a pojedyncze sytuacje powiązane wzajemnie i z życiem Piotra, jakby czuwało jedno centrum. Informatycy, liczni dziennikarze (i innego zawodu operatorzy podsłuchu) z warszawskiej komórki kryminalnej TVP (studio D na pl. Powstańców Warszawy?), POLICJA oraz szerzące korupcję skarbówki, odpowiedzialni (jak podpowiadano) w całej Polsce za ten podsłuch, zapewniali różnorodne dręczenie w kolejnych mieszkaniach, hotelach i na mieście, z pomocą personelu, spółdzielni mieszkaniowych, pośredników, właścicieli i sąsiadów, od czego uciec się nie dało; uprzednio jeszcze też zorganizowano cyfrowe RADIO o zasięgu ogólnopolskim (potem międzynarodowym a nawet międzykontynentalnym), gdzie męczy się jego mózg 24/7 skrajnie cichymi szeptami (przekaz podprogowy(!!!): manipuluje myślami, a także nie daje szans, by myśleć samemu). (Radio to — nadawane przez operatorów radaru, czyli premierowskich bandytów podsłuchowych podlegających bodajże pod dyrektora TVP Warszawa — obecnie zawsze włącza się tam, gdzie wg radarów znajduje się Piotr Niżyński. Jakim cudem się włącza? Otóż po 1997 r. robiono w tym celu masowe REMONTY bloków, wszelkich urzędów, sklepów czy szkół, żeby poukrywać zachipowane (zdecydowanie zbędne) drągi żelbetowe w budynkach (zob. napięcie, zamknięty obwód, oploty antenowe: jeden+z drągiem, inny); zrobił to prawie KAŻDY szef firmy (lub miał odgórnie). "Całej" Polsce można centralnie sterować umysłami, choćby delikatnie.) Stało się to OD POCZĄTKU 2013 R. straszliwą TORTURĄ i jawną próbą doprowadzenia Niżyńskiego do szaleństwa, bo tym tajnym radiem mafii nieruchomości lub pojazdy atakują go wszędzie, słyszalne odtąd jako bodźce, wielogłosowe, natarczywie szeptane i wrzaskliwe ścieżki dźwięku 24/7 obezwładniają umysł i uniemożliwiają myślenie, a miasta i bloki są gęsto usiane szpiegami (Centrum może zawsze "aktywować" poszczególne głośniczki, przywalić w sklepy, blok i ulicę). To jest jak piekło, nie ma ucieczki, zasilane od latarni wszędobylskie drągi żelbetowe z odcinkami chipowymi katują całe osiedla (zwł. w Warszawie). Szpiedzy znęcają się nad nim różnie co dzień i kradną już od poł. 2011 (życie odtąd stało się uciekaniem); całe lata 2013-2023 (zwłaszcza przed 2015) występuje dźwiękowa tortura, wielogłosowy szept non stop i przy progu słyszalności, po części słyszalny (bez choćby 10s przerwy — nie udało się uciec); TV i lud dręczą go w pełni świadomie, rodzina dawno z TV, każdy warszawski lokal pomaga (w tym państwowe), a słowo "tortura" nie jest na wyrost, bo ciężko wytrzymać każdą minutę (choć jest już lepiej niż w 2013)... Tutaj Piotr opisuje korupcję i dotykające go prześladowania polityczne: setki tysięcy euro strat, nękanie i dręczenie, uwięzienia, szykany. To ma ścisły związek z rządem: nie tylko Tuska, ale nawet PiS-owskimi, zresztą ich ministrowie bywali w przestępczych mediach, nieszczególnie się z tym kryjących — boją się tylko głośno mówić — a politycy wespół z nimi regularnie okazują aluzjami znajomość tematu(!!!). TORTURY TRWAJĄ, pomoc w torturowaniu i śledzeniu to powszechne zadanie dla właścicieli nieruchomości i chyba też pracowników, także na Wiejskiej; państwo i MAFIA śledząco-niszcząca stały się jednym. Nie tylko w Polsce.) — [Szersze wyjaśnienie] [Trwanie tej afery od XIX w.] [Potem też wszyscy ważni wiedzieli...] [Rodzina zabita przez szpitale] [Kogo i co zakulisowo spiskiem wykreowała grupa 'watykańska'] [Kontakt do Piotra Niżyńskiego] [Lista ofiar grupy] – w sprawie błędnych i najpewniej kupionych koncepcji co do prawa łaski patrz na liście ofiar pkt o Kotarbińskim pod nagłówkiem JP2 (w tym temacie p. też tutaj)
Wizyt dziś (nowych): 1, od początku 2015: 97360 (różnych). Powtórne odwiedziny tych samych osób nie są liczone. [FORUM DYSKUSJI] | W 2014 r. telewizji ufało: 56% Polaków (Eurobarometr), prokuraturze itp.: 28% (CBOS) Pomoc mieszkaniową zaproponowało od 2013: 0 (nawet w innej sprawie nie piszą) Strona przestała się otwierać? Blokują ją? POZNAJ JEJ FACEBOOK |
Kontynuując tu temat nielegalnych forów w wymiarze sprawiedliwości niech tu będzie wyeksponowane jeszcze to, co widniało tu od kwietnia 2018 r. Człowiek w przestrzeni publicznej nie ma już w ogóle żadnej prywatności? A przecież ma np. swoje myśli, swoją anonimowość i własne sprawy, których normalnie nikt mu nie nagłaśnia i nie obserwuje permanentnie... Z góry od 2018 r. ostrzegam tu przed tym, co może niesensownie napisać SN odnośnie kasacji w specjalnie po to rozkręcanej "sprawie podsłuchowej", gdyż był taki cykl Warszawskiego Ośrodka Telewizyjnego "Detektyw warszawski" podprogowo sugerujący swym tytułem "legalność" szpiegowania będącego intruzją w czyjąś prywatność. Oni tam już może z góry wiedzą, bo wszyscy ustawieni. Co to, czyżby "wolno podrzucać podsłuch do torebki i słuchać"? [pokaż temat] Uwagi odnośnie rzekomej "legalności", powoływania się na rzekome "zapewne istnienie jakiejś kontroli operacyjnej" jako tego, co miałoby niby wybawiać od winy: [rozwiń...]wbrew potencjalnym (kłamliwym zresztą, ale czasem może to być tylko kłamstewko) próbom obrony NIE JEST WYMAGANE, by sprawca ww. przestępstwa wyobrażał sobie jakiś fakt, że potrzebne są określone uprawnienia, ale on ich nie ma (czy: "być może nie ma"). To nie jest konieczne (podobnie jak nie ma znaczenia subiektywne przekonanie o istnieniu czegoś, co do czego sprawca bezzasadnie stosuje pojęcie "uprawnienie" czy "prawo", jeśli przekonanie to jest jedynie mglistym urojeniem i dowodzi jedynie mylnego podejścia). Wynika to stąd, że zgodnie z długą i stałą linią orzecznictwa SN przestępca w ogóle nawet nie musi myśleć słowami ustawy. W związku z tym trudno wymagać, by, w szczególności, myślał o uprawnieniach (czy: by je rozumiał należycie; bo można też posługiwać się pojęciem "prawo" jak pustym słowem, za którym nic konkretnego nie stoi albo które – inny przypadek – nie ma żadnego praktycznego znaczenia, bo podnosi się kwestię rzekomego uprawnienia jedynie jako wymówkę, podczas gdy uznaje się to za bez znaczenia dla własnego dalszego postępowania). Występujące dalej w tym orzecznictwie zastrzeżenie ("wystarczy, by wiedział, że robi coś złego") na gruncie sprawiedliwości można odnieść do procederu permanentnego naruszania czyjegoś prawa do prywatności, jeśli w ogóle w czyjejś świadomości nie zaistnieje żadna konkretna podstawa ustawowa śledzenia. To oczywiście nie jest nic dobrego, zwłaszcza, gdy idzie o jakieś potrzeby telewizji. Nie musi więc być udowodnione (czy uprawdopodobnione), że uprawnienia nie ma – pod względem zamiaru wystarcza, by w świadomości coś takiego, jak zgoda osoby śledzonej albo jakaś konkretna podstawa prawna (czyli u nas: w postaci ustawy), nie zaistniało; zamiar, czyli stan świadomości, jest tutaj określony brakiem tej rzeczy (jak w przypadku różnych huliganów podsłuchowych czy hakerskich, nie myślących w ogóle o prawie). Jeśli do tego dojdzie faktyczna bezprawność pozyskiwania informacji (tutaj temat jest o informacjach o osobie), to dojdzie do przestępstwa. Nie trzeba wymagać, by ktoś sobie nawet konkretnie myślał "ja to tutaj uprawnienia nie mam". Przypadki tego typu, że np. w radiu internetowym wyświetli się napis "Kontrola operacyjna" i z tego już wywodzi się, że istnieje jakieś prawo, należy raczej zaliczyć do braku właściwego zrozumienia przepisu, pod który się podpada (i przepisów o zamiarze, w tym przypadku co do znamienia czynu: "jest się uprawnionym" – i, analogicznie, przeciwnego do niego znamienia "brak sytuacji, że jest się uprawnionym"; należyte rozumienie, w demokratycznym państwie prawnym, takiego zamiaru jest takie, że zamiar, iż jest się uprawnionym, to sytuacja najzupełniej jasna, gdyż jest jasność co do wyraźnego przepisu konkretnej ustawy, który dozwala na śledzenie (prawo jest przecież zupełnie jawne), i co do konkretnych wyraźnych dokumentów będących urzeczywistnieniem sytuacji opisywanej przez ustawę, tj. np. kontroli operacyjnej). Wymóg istnienia uprawnienia – należycie pojęty – nie jest więc o tym, że w programie komputerowym niech się wyświetli napis "kontrola operacyjna" i to już wystarcza. Błąd co do prawa generalnie nie wybawia od odpowiedzialności (art. 29 Kodeksu karnego a contrario). W tej dziedzinie, dla uniknięcia wątpliwości, polecam też znaną ze studiów prawniczych "funkcjonalną" (czy "celowościową") wykładnię prawa, w tym przypadku przepisu art. 267 § 3 k.k. o nielegalnym śledzeniu. – [ukryj komentarz] |
Pliki głównie z marca 2012 (w tym opis międzynarodowej serii złodziejstw+pogróżek, jest m.in. nasz bank oraz zagraniczny patrol policji: rozbój) | nagrania audio | tony foto/wideo, tzw. DOWODY | Tak wykorzeniono dobro w prokuraturach i sądach (nawet w Trybunale w Strasburgu?) | WŁĄCZ dźwięk tortury ("tak, tutaj będzie sprawa" itp.: w kabinie dźwiękoszczelnej 40 dB, 2014-11-17) | WYŁĄCZ dźwięk | (Nie odczujesz w pełni bólu, bo u PN to idzie ze wszystkich ścian, poza tym nagrało się niezbyt wielogłosowo: potrafią się bardziej wyżywać, że aż skręca) | Drobne ZAPISKI życiowe — zobacz, co się działo! Często ważne | Nie zgadzam się na śledzenie mnie czy prześladowanie. Wniosek o ściganie
Akta nielegalnego wypędzania na bruk przez Policję (zob. wideo) | NOWA PARTIA!!! | *HOT* Sprawdzam budynki związane z premierem i PO. Nowe wideo Piotra >> | Fala abdykacji na tronach europejskich, chyba z tym powiązana. Papież i inni | Stenogram nagrania TU-154 (źródło: rządowa strona www) | Konstytucja (to m. in. dlatego nie można szkodzić świadkom: art. 2 in fine, preambuła+5+30, 13(!) [zakaz utajniania struktur (w tym także po prostu istnienia) lub członkostwa jakiejkolwiek grupy, organizacji (nie tylko przestępczej)], »31 ust. 3«, 32 ust. 2, 14 [to jest zasada ustrojowa, bo z rozdz. 1, a nie tylko prawo ludności], 54 ust. 1, radary: 73+demokratyzm — pogrubiony druk dotyczy zasad ustrojowych, obowiązujących bezwarunkowo) | UWAGI O AFERZE Z "TAJNYM" | Masowe najścia na mieście. Przemarsze szpiegów na WIDEO (dowód, więcej tu)
Papież inicjatorem remontu świata pod przekaz podprogowy? | Prokuratura sama przyznaje przez kilkanaście minut, że też jest zamieszana w przestępstwa podsłuchowe przeciwko Niżyńskiemu. "Można zrobić ci dobrze" (cóż za język), "Możesz sobie artykuł z tego napisać". Prawda o "tajemnicach"... | Walczmy z pomocnictwem! Dobry obywatel nawet nie wierzy w taką "tajność" (art. 82 Konstytucji). | Jan Paweł II: tajemnica w sprawie telewizji powinna być i jest obecnie sprzeczna z konstytucją polską. Jak myślicie, słuchają go w tym?... | TELEWIZJA TO ORGANIZATORZY TORTURY, A NIE RZETELNI INFORMATORZY. ZAPAMIĘTAJMY: DOTYCZY LICZNYCH DZIENNIKARZY. Czas na akcję "wytłumacz babci, dlaczego nie głosować na PiS". | Siatka związana z TVP: pokoje dla agenta (od "monitoringu"), instalacje dźwiękowe-podprogowe. | Jak najprościej potwierdzić istnienie procederu? Spróbować zamieścić bezpośrednią ofertę mieszkania do wynajęcia, np. w Internecie (Gumtree.pl, OtoDom.pl = Allegro.pl, Domiporta.pl = GazetaDom.pl, Dom.Gratka.pl = Polskapresse itd.) czy w jakiejkolwiek gazecie ("Oferta"?). Owe media ogłoszeniowe, zależnie od sytuacji (np. nr telefonu, chwilowe ustawienia u ich administratorów, miejscowość), mogą działać w trybie cenzurowanym lub wolnym. Jak dotąd (czy: przez lata) przez 99% czasu działały w trybie cenzury, jednakże w razie natknięcia się na swobodę publikacji najłatwiej na cenzurę trafić w Warszawie, a zwłaszcza w jej centrum. Wpisanie oferty bezpośredniej do systemu okazuje się niemożliwe, zamiast tego serwis może doradzać kontakt z pośrednikiem mieszkaniowym (koniec końców okazuje się, że to przez pośrednictwo spółdzielni załatwia się możliwość zamieszczenia ogłoszenia bezpośredniego – informują o tym np. pośrednicy), jeśli w wyniku tego dojdzie do kontaktu ze spółdzielnią, prowadzi to w prostej drodze do wejścia w kryminalizację remontowo-podsłuchową (o zamieszanej spółdzielni można też usłyszeć od znajomych, zwłaszcza przedsiębiorców z siedzibą w bloku, to dobra wymówka w tych dzisiejszych bardzo zmiennych realiach gospodarczych; sąsiadom, którzy zgodzili się pomagać w przestępczym procederze inwigilowania komputera użyczając mieszkania, oferowano bodajże jakieś darmowe mieszkania zastępcze, czyli była możliwość swego rodzaju "wygranej na loterii" dzięki wejściu w konspirację kryminalną), natomiast w przypadku domów kryminalizacja ta następuje chyba zawsze z bardzo istotnym udziałem pośrednika, który ma za sprawą skarbówki kontakt we władzach gminy. W każdym razie dopiero po remoncie i po uzgodnieniach co do Piotra Niżyńskiego tymczasowo odblokowywany jest wynajmującemu dostęp do dodawania ofert na stronie internetowej. A zatem: o sprawie w TVP najłatwiej dowiedzieć się u pośrednika albo nawet od razu w administracji bloku. | TELEWIZJA PRZYZNAJE MI SIĘ DO NOTORYCZNEGO WCHODZENIA W UKŁADY Z SĘDZIAMI/PREZESAMI SĄDÓW (A NAWET OKAZUJE NA TO DOWODY) WE WSZYSTKICH POSZCZEGÓLNYCH SPRAWACH. Padało też nieraz o przyjmowaniu korzyści majątkowych. To wszystko przejaw polityki "pożyteczni bandyci na wszystkich stołkach". Podstawowym źródłem problemu jest bandycki układ, w jaki liczni sędziowie podobno weszli z rządem, aby zagarniać sobie podatek zamiast go płacić. Dla wielu w pracy w mych sprawach nie liczy się nic, tylko kasa (własne 4 litery, jak najbezpieczniejsze i najbogatsze). Poprzez szantaż podatkowy korumpuje się także doraźnie wszelkiego rodzaju przedsiębiorców, w tym prawników: by świadczyli usługi niskiej jakości lub następował zupełny brak kontaktu (choć to może dla nich normalne, gdy widzą personalia Piotr Niżyński) — rzecz powszechna; by źle doradzali, tj. idąc mniej korzystnym lub wręcz nielegalnym tropem, także by zachowywali się w specjalny sposób (niekontaktowość, nieobecność w trakcie trwania umowy lub w ogóle nieprzyjmowanie zlecenia, występują też nienaturalne efekty mafijne w rodzaju specyficznych, wcale nie tak typowych sposobów okazywania, że się śledzi, nawet u prawników zagranicznych), brali w obronę wyraźnie skorumpowany sąd (postrzeganie sprawy jako przegranej lub poważnie zagrożonej z mojej rzekomo winy, bez podstawy prawnej a nawet wbrew prawu) itp. Za granicą np. spotkałem się, oprócz ww. rzeczy, z opóźnianiem złożenia dowodów w sprawie przez 2 miesiące (po części przez zaskoczenie, po części przez wykręty). To chyba z powodu regularnego popełniania przywłaszczenia VAT-u zniżają się do tego wszystkiego. W odróżnieniu od niektórych firemek osób fizycznych (w rodzaju knajp) dowody na te wszystkie kwoty i incydenty są przecież w aktach sądowych.
Święta spędzam w hotelu Best Western Portos.
Poniższe 2 filmy [kamerą z telefonu] to tylko część tego, co miało miejsce – przecież było jeszcze wcześniej taxi (tam nagranie ze stroną zamówienia na Booking.com, gdzie zażyczyłem sobie niewłączania żadnych centralek GSM i ostrzegałem przed przewlekłymi torturami); przy wejściu pusto na recepcji, pani wraca dopiero po chwili; jest też nagranie z tym, jak trochę pomógł zagłuszacz (odczuwalna różnica), albo tylko tak symulowano, gdy miałem pokój na 1 piętrze blisko nad recepcją, ale oczywiście tylko częściowo. Wszystkie w formacie MP4 można ściągnąć z foto/wideo
Pani w końcu łaskawie daje inny pokój, na 10p; odpowiada, [ stenogram ] |
Od sekundy 0:48 recepcjonistka mówi tak: "No ale to w każdym jest po prostu ten numer i... ja panu mówię, że... że będzie po prostu tak samo w każdym..." [ stenogram ] |
Cel takich manewrów – typu specjalnie przydzielone pokoje, pewnie obok podsłuchujących – jest oprócz nękania, powtarzam, taki, żebym nie mógł zagłuszyć tortur dźwiękowych [por. obliczenie wymaganej bliskości bazy]; ani na chwilę [edit 2015-03-09: czy raczej, żeby możliwie z bliska odbierać fale monitora – dźwiękiem w ogóle mało się miejscowi zajmują: tym steruje Policja(?)]. Przecież te 2 czy 3 minuty bez dźwięku to by była tragedia (po raz pierwszy od lat! zob. też tutaj), trzeba być od początku w gotowości. Proszę się wsłuchać w nagranie 1: coś chyba jest na rzeczy... Więcej wideo tutaj (widać też jakąś bazę transmisji na czujniku fal – pewnie dla zmylenia zrobili)
Mój RF Bug Detector, czyli czujnik promieniowania 0,01-6 GHz, wyczuwa coś ze strony sąsiadów (przy słabym [publicznym] WiFi, 2/5 chyba, zresztą w środku pokoju raczej nic nie wyczuwa – gdyby to było [jakieś odległe] WiFi, wyczuwałby przecież i tam – a tymczasem jest prawie tylko przy krawędzi ściany). Na Zdrojowej 28 czy w Place4Us (domki szeregowe używane jako hotele) też pewnie mieli na miejscu centralkę i recepcjonistki włączały (lub np. wpuszczały świadomie odpowiednie osoby i to gdzieś blisko). Tak czy owak tutaj, na 10p, zagłuszanie nie czyni najmniejszej różnicy.
W dniach 23.-25. grudnia byłem w Bed4City (takie apartamenty, chyba cały blok wyremontowany, nie tylko mieszkania...). Młoda dziewczyna (zdaje się, że głównie takie tam pracują) kręciła się gdzieś w budynku, nie było jej w biurze, musiałem odczekać swoje przed wpuszczeniem mnie (próbowała też kombinować, bo takiego maila dostałem, że jest problem z kartą i że rezerwacja nieważna; jednakże na miejscu przyjęła gotówkę i po 5-, 10-minutowej "pracy" przy komputerze dała fakturę). "Hotel" w Booking.com był ustawiony jako mający już tylko "ostatni pokój" (Boże Narodzenie!!!) [wiele mają w tym bloku]. W pokoju tym znalazłem RF Bug Detectorem silny sygnał fałszywej "stacji bazowej" u góry, blisko okna (nie z okna; koniecznie u góry, nad oknem i na poziomie stropu). Są oczywiście wideo, tylko jeszcze niewrzucone. Starsze wideo z początków 2014 r. (m.in. z warszawskim Marriottem przy Dworcu Centralnym) można pobrać tutaj, jeśli by ktoś nie wierzył.
[edit 2014-12-26 03:32] Oprócz fałszywej centrali [błąd!] recepcjonistki/sprzątaczki robią na dole przy monitoringu także szpiegowanie ekranu (przestępstwo z art. m.in. o hackingu)... [rozwiń komentarz...]: odpowiedni laptop z tunerem przekazuje ekran do Internetu, gdzie podgląda go sobie TVP(?). Na miejscu też chyba mogą patrzeć. Ten bandytyzm hotelowy jest bardzo powszechnym zjawiskiem i sponsorowanym z góry. Nie tylko młodzież w tym uczestniczy, nie jest to zabawa. Ze specyficznym traktowaniem przez wszystkie hotele spotkałem się już w 2011 r. (kwiecień), odtąd (wśród powszechnego nękania innego rodzaju na mieście) dawano mi np. pokoje pod zarezerwowanymi dla obsługi, kręcono przy prośbach o pokój bez rezerwacji ("trzeba zarezerwować", "dopiero jutro"), zmyślano, że hotel jest pełny, były skradania się u góry na takiej zasadzie, że po moim kroku ktoś wykonywał podobny krok w ślad za mną, były jakieś zabawy np. w spuszczanie spłuczki, gdy ja się załatwiłem (Hotel Mazowiecki w Łodzi [pewnie zrobiła to recepcjonistka, bo kto by się tak wstrzelił w moment i osobę; później podobny efekt przy przeszkadzaniu w toalecie w Hostelu Zachodnim, zaraz zeszła jakaś baba-recepcjonistka z odpowiedniego piętra tuż po mnie na halę dworca]) itp. Wszędzie było najwidoczniej specjalne traktowanie, nawet za granicą (dzieło Tuska, zob. wpis poniżej, ale mniejsza z tym i dajcie sobie spokój z mass mediami). Na dobrą sprawę już w 2008 r. w Rypinie zauważyłem w hotelu coś dziwnego, choć nie odbierałem tego jeszcze jako uporczywe nękanie czy stały element: mianowicie jakieś skrzypnięcie podłogi u góry czy pokoju obok zamiast prostej i cichej samotności. [ukryj komentarz]
[edit 2014-12-26 19:46] Pracownicy tego hotelu, nawet być może niezamieszani w tortury – np. kelnerka w restauracji, gdzie zresztą tak mało miejsca jest dla obsługi, że chyba bazy nie mają (podobnie kelner: rzucił "też tu robię") – okazują mi, że mają coś na sumieniu. Podobnie było np. w warszawskim Hotelu Mazowieckim (państwowy) na ul. Mazowieckiej, nawet w restauracji. Prawdopodobnie chodzi o to, że cała firma szpieguje mnie non stop, także wtedy, gdy mnie tam nie ma; gdzieniegdzie, w niektórych firmach, mogą to robić tylko ochotnicy, ale zapewne dąży się do tego, by każdy był bandytą. W zamian są odpowiednio wysokie pensje. [rozwiń komentarz...]Teraz np. śledzą mnie w pokoiku jakimś może u dołu, ale generalnie pewnie przez część czasu pracy robią to zawsze, żeby wiedzieć, co u mnie słychać, jakie wynalazki obmyśliłem, czy nie próbuję jakoś ominąć tortury wyjątkowo silnymi zagłuszaczami, poza tym jest to kwestia wzmocnienia solidarności z grupą przestępczą, wzmocnienia oporu względem dobra w społeczeństwa (wymóg szefa), a także, gdy jestem w pokoju, wiedzą dzięki temu, że im nic nie niszczę. Widziałem hotele spoufalające się ze mną nawet w Kijowie czy, trochę, w Berlinie i Duesseldorfie, ba, nawet w miasteczkach francuskich (noc, jeżdżą tylko taxi, a obsługa wiedząc, że się tak włóczę, chyba ze współczucia wyszła na ulicę pochodzić w tę i z powrotem); podobnie, firmami podsłuchowymi (tj. bandytyzm w czasie pracy) są w Polsce chyba banki (nie wiem, czy 100% załogi, pewnie ci, którzy są chętni), liczne knajpy (niekoniecznie na miejscu) oraz, oczywiście, taxi, biura nieruchomości i media (a urzędami: różnego szczebla sądy, prokuratury, Policja, Straż Miejska, chyba ratusze, poczta, może starostwa: chętni tam, często większość lub liczni, szpiegują mnie rotacyjnie przez część etatu – zupełne bezprawie, postępek w najwyższym stopniu bezbożny i antyludzki, to członkostwo w mafii; z ideałami personalizmu chrześcijańskiego, głoszonego np. przez Jana Pawła II, ma to tyle wspólnego, że jest ich przeciwieństwem). (W innych wciągniętych przedsiębiorstwach, czyli większości tego, co ma lokale na mieście, jest to generalnie rzecz indywidualnie w domku szpiegujących: właściciela i, ewentualnie, zwerbowanego personelu, głównie młodzieży.) [edit 2014-12-27: Zastanawiało was kiedyś, czemu pracownicy hoteli, nawet w restauracjach, nawet w wieku niemłodzieńczym, tak często się zmieniają, jak gdyby wszyscy byli na ułamki etatu zatrudnieni (np. tylko 3-4 dni w tygodniu się pojawiają na te 8 godz.)? Oto odpowiedź: nie chodzi tylko o konieczność przydzielenia ich na 7 dni, ale też po prostu przez część tygodnia pracy przychodzą mnie szpiegować. Niezbyt się nawet z tym kryją, np. jakieś rzucane do samotnego (świadkiem jest jeszcze gang) "tak, słucham!". Później osoba z tej mafii, która akurat jest w pokoiku podsłuchowym, np. załącza centralę GSM i, w odpowiedniej odległości, komórkę do tortur, gdy dowie się o mojej rezerwacji, a ja mam zagłuszacz: takim bandytą może być każdy z uczestniczących w tym pracowników.] [ukryj komentarz]
[edit 2014-12-27 18:06] Jak widać, dorzuciłem nawet do samego wpisu fotografię hotelu od zewnątrz z II dnia świąt wieczorem. Wbrew prośbom utrwalonym na wideo (nie tylko tych 2, także wcześniejszych z foto/wideo z tego dnia) miałem sąsiada, nie byłem "daleko od centrali". Zobaczcie tu przedostatnie piętro, okno 3 od lewej, jak prześwituje światło przez zasłony. Zjawisko irytującego czy ostentacyjnego sąsiada jest typowe u mnie od ładnych co najmniej 3-4 (może i 6) lat we wszystkich hotelach, mieszkaniach. Tutaj z kolei można zobaczyć, gdzie JA w tym hotelu mieszkałem (wideo z otwarciem pokoju na ostatnim 10p, okienko 3 od ściany zewnętrznej, dokładnie nad tamtym; nie mylić przy liczeniu z ciemnymi paseczkami ubarwienia tynku). Na pewno tam ktoś siedzi(ał; dziś po 12:00 ostentacyjne czyszczenie 905 i 906 przez pół godziny) także ze względu na okazjonalne efekty dźwiękowe oraz zagłuszanie internetu bezprzewodowego w pobliżu mnie, gdy włączam zagłuszanie telefonów (co ciekawe, wiedział o nim raz pan z recepcji, choć to każdy może zrobić i było tylko lokalnie). Więcej w foto/wideo w nagłówku bloga, tam też zdjęcie pełnowymiarowe, bo tu światło jest to prawie punkt.
[edit 2014-12-29 13:37] Hotel ten w końcu skompromitował się do reszty po tym, jak spędziłem wśród męczarni w całym obiekcie (pewnie 0 gości) noc na korytarzu poniżej mojego pokoju 1005 (pokój agentów to 905, a ja najwyraźniej popsułem im zmiany, które są chyba o godzinach podzielnych przez 6). Faktycznie, co i tak było jasne już wcześniej (np. typowe ostatnio w różnych hotelach kontekstowe walenia drzwiami i odgłosy włamu, również już od lat skradania się i organizowane fałszywe remonty obiektu tuż obok i inne teatrzyki), szpiegują tutaj (i to nie byle kto). Na swoje usprawiedliwienie hotel ma to, że taka praca zmianowa przy śledzeniu 24h na dobę (nawet, gdy chwilowo nie mam nic wspólnego z danym hotelem, nie jestem zameldowany) jest praktykowana non stop chyba w każdym hotelu w Polsce (gadali kilkakrotnie spikerzy: "w każdym hotelu tak jest..."), co zresztą potwierdzają moje bogate doświadczenia; może nawet i za granicą, przypomina się hotel kijowski na Majdanie, z tą ich świetnie wtajemniczoną obsługą (08/2011: chyba słuchali przed przyjściem, bo wstrzelili się w temat); prawie na pewno we wszystkich hotelach tej firmy (Satoria Group S.A., ma jeszcze ok. 5 w Warszawie, w tym 2 tuż obok tego). Oprócz słyszenia każdej mej czynności, nawet na schodach, na mieście czy gdziekolwiek pójdę, wpatrują się w każdy ruch na komputerze czy wciśnięcie klawisza. Gdy jestem na miejscu, to już na pewno nie mogą zostawić odpowiedniego pokoiku albo np. pójść sobie spać, bo może to skutkować "rozstrojeniem się" odbiornika promieniowania ekranu (podobno stroją go ludzie miejscowi, nie zdalnie Policja z komendy) i, w efekcie, brakiem jego internetowego podglądu przez pozostałych szpiegów (w tym Policję); trzeba więc tam ciągle czuwać, gdy jestem w środku, ale np. w tej chwili robią to też, wg systemu zmianowego, wszystkie chyba (czy prawie wszystkie) hotele, nawet w innych miastach, z przyczyn korupcyjnych i może pod wpływem obaw. Ten sektor gospodarki to od lat (rządy prawicy) potężny partner szpiegowski państwa, obok mediów. Zobacz WIDEO (bardzo pouczające): od 2014-12-28 ok. 18:00 do 2014-12-29 ok. 10:30 (nagrane tylko scenki, gdy coś się działo). [edit 2015-02-22: Z ciekawszych tekstów: "panie Piotrze, ja pana słucham" od sprzątaczki (bywało też ostentacyjne wystawianie komórki przez różne osoby, znany element uporczywego nękania, tu zapewne sugerujący bycie w gangu, "monitoring"), a wśród innych sytuacji było: np. schowanie się kierowniczki w słynnym pokoju agentów jak zwykle pode mną (czy nade mną), na oczach wszystkich, czy przejścia z pokoju do pokoju w ciągu 1-2 minut, najprawdopodobniej za pomocą klucza serwisowego, rzekomych "gości"; także ciągłe nawiedzanie czy wręcz zastraszanie przez ochroniarzy itd., "padaczka" sprzątaczki przy próbie zajrzenia do pokoju agentów itd. Kliknij, by przejrzeć nagrania lub chociaż opisy]
(16:47)
Żeby tak nie zawracać Wam głowy mało istotnym wpisem poniżej, wracam do tematu policyjnego wtargnięcia na teren prywatny (ul. Gajdy 40A; część funkcjonariuszy otwierała bramę) i zgarnięcia mnie oraz zatrzymania do wieczora wraz z robotnikami (w celu, najwidoczniej, obrony "prawa" właściciela do natychmiastowego uznaniowego wywalenia mnie na bruk; przypominam, zrobił to 2014-11-25 przy okazji dostawy zagłuszacza i włamania się Policji do domu, w celu przetransportowania mnie do prokuratury z powodu jakiejś starej urojonej "kwestii" działalności parabankowej, z kilkumiesięcznym już nakazem doprowadzenia). Otóż z tej nocnej akcji, jak się okazuje, zachowały się pewne wideo – wbrew temu, czego się spodziewałem, nie skasowano mi ich z telefonu (jest m.in., jak lekceważą moje prawo do lokalu; nadal "kradzież z włamaniem"; mówiłem im też wtedy o posiadanych kluczach do garażu – tu może się nie nagrało, ale są może na którymś innym wideo słowa świadka ich użycia przeze mnie z firmy od otwierania zamków, przy II interwencji ok. 2 tyg. później). Dlatego zapraszam:
Akta blokady policyjnej (pliki wideo 20141128*, później też koordynacja całego komisariatu, kolejne osobliwości) – przy tej interwencji było 5-10 osób (na pewno ponad 2 wozy). Podziwiajcie Komendanta Głównego Marka Działoszyńskiego, który niedawno dostał od rządu podwyżkę:
Nazwa "blokada" czy "wypędzenie" nie jest na wyrost, obecnie wszyscy na rynku (pewnie nawet w tzw. rodzinie) są zbyt skutecznie zastraszeni, by mi pomagać tam wejść (w nocy, gdy ludzie śpią, to już na pewno nie, a w dzień sąsiad z policją i, następnie, właścicielem skutecznie pokrzyżują akcję, choćby nawet przedsiębiorca czy robotnik był mi szczególnie przychylny, co raczej niespotykane; ewentualnie zabiorą mnie na komisariat w związku z jakimś zawiadomieniem właściciela o "zniszczeniach mienia" – tego typu preteksty – żeby tymczasem mógł sobie wymienić zamki). Zresztą na razie chyba nawet jeszcze prokurator SYLWIA SALACH nie zamknęła tej sprawy, przez wiele dni w ogóle w prokuraturze ponoć niezgłoszonej (zob. akta).
Umowa najmu wychodzi zaraz w filmie 1 (gdyby był później obraz, byłoby widać, jak się w nią kilka ładnych minut gapią), wsłuchajcie się w pierwsze 15s (jak nie rozumiecie, to jeszcze raz); od 1:38 w filmie 2 jest o niej dodatkowa rozmowa. Powtórzę, jedyne, co policjanci widzieli po przybyciu, a więc na co mieli dowód (bajka, że taksówkarz do nich przez te 5 minut zadzwonił ostrzec, może ze startera komórkowego za 5 zł, nie jest tu żadnym dowodem), to że kilka ludzi chodzi przy domu po ogródku, rusza jakieś elementy (mogą to być np. dzieci lokatora/właściciela, wykańczanie jakiegoś remontu itp., cokolwiek – nie trzeba się tłumaczyć, a właściciel np. w ogóle może nie mieć żadnego dowodu własności przy sobie, jak to najczęściej bywa). Cichutko rzucane w powietrze "nie każdy, kto ma umowę najmu, jest dobry", jak gdyby na własne usprawiedliwienie, to chyba cień myśli "nie każdy, kto ma odznakę, jest dobry": zwłaszcza w świetle 2 następujących potem, jak się później okazało, złodziejstw... Zaraz też wystawili "postanowienie o przedstawieniu zarzutów", jak widać szybko się załatwili z fazą postępowania "in rem" ("w sprawie"): wiadomo, że jest przestępstwo, więc tego wg obecnej wiedzy czekają zarzuty. Ich szybka reakcja na osiedlu domków, w środku nocy, może się chyba równać tylko z równie szybkim zamknięciem mnie w szpitalu psychiatrycznym w kwietniu 2012 zaraz po przybyciu do Nowej Zelandii (zgarnięcie już na lotnisku). W wideo z wpisu o Tusku jest prezentacja mojego paszportu, więc widać dodatkowo, że to wtedy.
[edit 2014-12-24] W dowód nadużyć podsłuchowych ze strony interweniujących policjantów zamieściłem (przypominam) na stronie z aktami wideo jeszcze późniejszego najścia z zaskoczenia, mianowicie na komisariacie, przez tego samego bodajże Grzegorza Smagła.
[edit 2014-12-24] Zaobserwowałem strategię polegającą na tym, że – ponieważ pomówienie mnie o chorobę psychiczną może być trudne, a do obalenia łatwe (wskutek tego, że wszyscy słyszą, jak jest: opinie o mnie opierały się na zmyślonych zdarzeniach) – próbuje się zrobić wariatkę chociaż z mojej matki... [rozwiń komentarz...], osoby bardzo samotnej, ubogiej, bezrobotnej i przez rodzinę tatusia nielubianej, za to praktykującej katoliczki (też mi się nigdy do niczego nie przyznała, oczywiście). Wyciągnie się jakąś niesprawdzoną w świetle współczesnej wiedzy plotkę o tym, że mój pradziadek był chory psychicznie; prawdę o tym, że ciotka była schizofreniczką; a następnie na podstawie niesprawdzalnych kłamstw, np. jakichś zapisków lekarzy, kłamstw znanego z tego ojca, że matka też jest schizofreniczką (nie jest na podsłuchu, więc jak udowodnią fałsze; nawet ją ubezwłasnowolnili, z pomocą jakiegoś jakże szlachetnego adwokata). Widziałem już biegłych psychiatrów zdolnych do kłamstw, zarówno w Ząbkach (szpital podsłuchowy "Drewnica", korupcyjny), jak i w pewnym ośrodku, do którego na badanie sądowo-psychiatryczne przy okazji sprawy o wypadek wysłała mnie, świetnie pewnie zorientowana, kto jest zły, prokuratura. W związku z tym, w świetle dwuletnich tortur oraz rzekomego obciążenia genetycznego rodziny (brat to jakoś przeboleje...), ja też jestem schizofrenikiem (w dodatku te orzeczenia...) i nie można mnie traktować w pełni poważnie, nieważne, że w telewizji czy innych mediach prezentuję się rozsądnie: nikt się temu pewnie nie będzie za bardzo przyglądać, będą mnie pokazywać tak z daleka... Ubezwłasnowolnienie matki – zupełnie normalnej, miłej, ciepłej – wymyśliła rodzinka w zasadzie bez podstaw w jej nienormalnym zachowaniu, natomiast wyciągając jakieś rzeczy sprzed wielu, wielu lat, oraz, że "ogólnie jest niefajna w obcowaniu". Sąd (sekretarka sądowa), adwokat, Policja mająca bazę przestępców oraz lekarz byli, dziwnym trafem byli przychylni temu bezprawiu. Na szczęście szpiedzy co nieco słyszeli, jaka jest moja matka: całkiem normalna. Tylko czy ktoś pozwoli im dojść do słowa, a oni będą szczerzy? Zresztą rozsądni ludzie powinni w ogóle nie zwracać uwagi na takie "afery", jakie im zapewne w ostateczności, jeśli pojawi się temat policji, "zafundują" żałosne już wtedy media. (Matkę zgarnął ambulans -- zamknęła się aż biedna w łazience – gdy ja tam w styczniu mieszkałem, brat "wymachiwał" kwitami z sądu, sanitariusze ochoczo realizowali bezprawie, zresztą czmychnąłem dość wcześnie. Taką to wspaniałą mam rodzinkę po stronie tatusia; przypominam też o Mateuszu Niżyńskim, który mi w aucie włączał torturę, chyba nawet jest to na którymś z nagrań: auto sprzedawałem w tym roku, bodajże lipiec-sierpień, to mniej więcej wtedy było. Ojciec od dawna mnie straszy "leczeniem psychiatrycznym" i, póki co, tylko o to ten zw***c usilnie prosi.) Wiara w moją chorobę psychiczną miałaby następnie stać się czynnikiem spajającym i wzmacniającym wewnętrznie – po którym wzajemnie odnajdują się – elementy odpadkowe, wrogie społecznie, którym leży na sercu krycie afery (np. przedsiębiorcy, ich małżonkowie, sporo prawników, zamieszana młodzież, jacyś różni przyjaciele tych grup, może to nawet większość narodu polskiego się okaże). Byle debata czy konferencja prasowa z moim udziałem powinna to dobrze rozwiać, chyba że znowu będzie mi przeszkadzał jakiś przekaz podprogowy: sam na sam i bez nagrywania z psychiatrami rozmawiać już nie zamierzam, odsyłam do dotychczasowych oświadczeń lekarzy z 2013. W /zapisy.txt napisałem ponadto, jak [spikerzy] szkolą może dziesiątki tysięcy słuchających na bieżąco ludzi, jak reagować na "newsy" ode mnie: "naiwne to", "nie mam czasu czasu czytać". Trzeba jakoś uzasadniać dziwnie ograniczone poparcie w narodzie dla mnie... (przechodziłem to już przy okazji oferty pracy, na którą do dziś, wprawdzie w maleńkich portalikach rekrutując, nie znalazłem dobrego kandydata w Warszawie). [edit 2014-12-25: Święta, tak jak Wielkanoc, spędzam niestety samotnie i w torturujących mnie hotelach: z rodziną tatusia nie chcę się widzieć, gdyż boję się pozbawienia wolności. Nie wiem, gdzie jest matka, pewnie od roku w szpitalu.] [ukryj komentarz]
(05:00)
Punkt wyjścia: skorumpowane za Kaczyńskich media, Policja, wymiar sprawiedliwości – rozdawnictwo dostępu do podsłuchu, kryminalizowanie nie tylko kierownictwa, ale i załogi. (Metoda korupcji: pensje.) Domysły, ale "spikerzy" (postaci gadające w ramach tortur) już tysiące razy je potwierdzali i dokumenty, fakty z życia komend czy prokuratur i sądów na to wskazują.
2007. Kampania wyborcza do Sejmu: ścierają się zwłaszcza PO i PiS. Po obu stronach liczne czołowe postaci okazują, że są na bieżąco z tym, co napiszę, skomentuję pod artykułami na Onecie (zresztą portal już od 2006 celujący w aluzjach do tego, co zrobię/napiszę): w tym Kaczyński, Komorowski, Gilowska, Tusk, inni, oczywiście też media [jeszcze w 2008]...
2007-8. Po objęciu władzy Tusk chce uzyskać szersze międzynarodowe poparcie dla podsłuchów i zarazem wprowadzić przekaz podprogowy (manipulowanie myślami) jako element podsłuchu. Dogaduje się w tym celu z przywódcami europejskimi, zapewnia sobie poparcie co bardziej opornych zagranicznych komend głównych Policji (one są skomunikowane kraj z krajem w ramach współpracy międzynarodowej). Rzecz rozprzestrzenia się na wszystkie pewnie kontynenty (nie sprawdziłem Afryki i Ameryki Płd., ale spikerzy tortury mówili wielokrotnie, że nawet i tam). Efektem jest m.in.:
2008: Premier, wśród aluzji prywatnych do mnie osobiście, rozpoczyna program totalnego instalowania ukrytych (zabudowanych/schowanych w urządzeniach) telefonów wszędzie, gdzie tylko mogę się pojawić. Połączone stale przez jakąś sieć (kabel? WiFi?) każdy z osobna z bazą, mają program, który połączy się ponownie, gdy trzeba, także zaraz po włączeniu. W każde z tych połączeń można z osobna np. delikatnie szeptać albo na raz do wielu ("teraz całe miasto"). [edit 2015-01-08: Tezę, że źródłem dźwięków szeptanych jest remont i usunąć je mógłby tylko inny remont, zdawała się potwierdzać oprócz mojego niezbitego doświadczenia (i twierdzeń, jakoby "na słuch", innych osób: "jest w ścianach") osoba odpowiedzialna za obiekt hotelowy CK IBIB PAN (Polskiej Akademii Nauk), zob. strona z foto/wideo (jest nagranie wideo, akurat skarżyłem się tej kobiecie na hałas w hotelu).]
2009: Korupcja zaczyna być zupełnie powszechna w całej Polsce. Taxi, biura nieruchomości, hotele, firmy małe i duże (sieci franczyzowe, markety), oczywiście urzędy państwowe (wliczając prokuratury i sądy), szpitale zaczynają zapewne już wtedy mieć masowo przekaz podprogowy [wskutek wyremontowania lokali], a także narzędzia do szpiegowania mnie (np. odpowiedni dopisany telefon): czy to dla zabawy właściciela, czy dla organizowania pracy zmianowej na miejscu (podgląd monitora, sterowanie centralą komórkową). Docelowo, bo to jeszcze potrwa, każdy przedsiębiorca ma być w mafii rządowej. Jakieś podstawienie człowieka z plakietką w rodzaju "Biorę" na mieście, gdy przed wyjściem mówiłem w mieszkaniu o tym [co może mi podsunęli w myślach], że korupcja niekoniecznie jest zjawiskiem negatywnym [czasem ułatwia życie przedsiębiorcom, nawet dobrym ludziom: wzorowałem się tu chyba na swym dziadku, który zachwalał czasem "danie w łapę"]. (Pamiętacie późniejszą walkę PO z szefem CBA?...)
2010: Pojawia się u mnie pomysł uniknięcia podatków, bo mam dochody tylko z Internetu i w dodatku spoza Polski. Zakładam spółkę offshore'ową. Wkrótce okazuje się, że z budżetem zrobiło się źle i trzeba podnieść VAT o 1% (w myślach agenci tłumaczą: to ten podatek, który i tak zapłacisz)... Policzcie, ile miesięcznie poświęcacie na to ze swych wydatków!
2010 (kwiecień): Katastrofa smoleńska, giną liczni czołowi przedstawiciele państwa z ekipy przeciwnej. "Gratulacje" dla rządu!!! Komorowski jak się cieszy, w ogóle nie czuje tragizmu chwili... Swoją drogą niecałe 2 tygodnie po jakimś rzuconym przeze mnie tekście w monologu, wg podsuwanych głupich myśli, że "[więc] czemu nie zabijać?!", na czym się wtedy urwało (już w tamtym okresie zdarzały się czasem plakaty czerpiące inspirację z moich prywatnie w mieszkaniu powiedzianych słów). Aczkolwiek raczej tutaj nowych winnych nie znajdą. [edit 15:23: Takich zbiegów okoliczności ze śmierciami znanych osób było potem trochę, np. podany powód przy śmierci Kim Dzong-Ila czy, ostatnio, wśród ciągłego od 2-3 dni gadania mi często o tym, że może ktoś mnie napadnie/zabije w tej mojej kabinie dźwiękoszczelnej w mieszkaniu, nagły wypadek, w którym zginęła rodzina obecnego papieża w Argentynie (zderzyli się z jakąś ciężarówką czy coś takiego, pewnie nie mieli gdzie zjechać...). Również i moje auto raz wpadło w dziwny poślizg (utrata sterowności) meksykańskim latem (przełom 2011/2012) i wpadło w zadrzewiony rów przez barierki, koziołkując po drodze, a później w Warszawie takie poślizgi parę razy się zdarzały blisko pieszych (10-12/2012). edit 2015-09-01: Była także sytuacja z zestrzeleniem przez separatystów samolotu, co chyba tylko raz miało miejsce, a stało się dzień po moim wieczornym (16/07/2014) wejściu na Radio Watykańskie (co często robiłem) i poczytaniu tam, na głównej stronie wyeksponowanego, czegoś o "prezydencie Nieto". W dodatku być może z kontekstu (coś tam o argumentowaniu niewierzących), a na pewno z podpowiedzi spikerów, wynikało skojarzenie z "niebem" (że to jednak "nie to"). Bardzo to zestrzelenie wtedy nagłośniły media, zresztą skojarzenie ze Smoleńskiem jest jasne i pewnie odbyło się to raczej na zasadzie przecieku (tu: do Watykanu), a nie jakiegoś zasugerowania się drobiazgiem, jakie na każdym kroku są. Ponadto na dole (w dopisku) wpisu z 5/03/2015 jest o jeszcze innym tego typu przypadku.]
Przełom 2010/2011: Nieco ponad pół roku przed wejściem w życie zakazu stalkingu (popartego przez wszystkie partie, a na projekcie widniał podpis Tuska) rozpoczyna się totalne nękanie, rzucające się w oczy zło (szpiegostwo, korupcja) przy każdej próbie wynajmu, nachodzenie przez masy młodzieży i nie tylko młodzieży absolutnie na każdym kroku, licznie przy każdym wyjściu, prywatne docinki od obcych niby nie do mnie. Wszyscy studenci odwróceni plecami, nic nie wiedzą, tylko wycierają sobie mną gębę i sprawiają wrażenie czyhających na wszystko plotkarzy (a ściślej: obmawiaczy). Wcześniej prawie w ogóle tego nie było [spikerzy twierdzili, że nękanie zorganizował Tusk; on sam zdawał się je popierać, okazując znajomość rażąco niesłusznie odrzuconego w prokuraturze mojego zawiadomienia o stalkingu; później np. kilkakrotnie w mediach, np. newsroomie Onetu, o przepisach wprowadzonych, ale jeszcze "niewdrożonych", i tłumaczeniu się w ten sposób w Europie: rzecz jasna, dotyczyło to tematów innych]. Zaczynam uciekać co chwila z mieszkania do mieszkania w obronie swej prywatności. Oczywiście "nikt nic nie wie", tylko bardzo często ludzie [np. wykładowcy, studenci, sklepikarze, dentystka] jakby byli idealnie na bieżąco z moim nowym pokojem... W wakacje 2011 w jednym z pociągów na Ukrainę (to taka ucieczka była, często nim jeździłem) zrobili teatrzyk (tak to w każdym razie rozumiał kaszlący chyba współpasażer, który aż mnie zaprosił do oglądania) z wyciąganiem paczek poukrywanych papierosów (te ostatnie to znany element nękania był) z sufitu przedziału. Robili to ponad godzinę, rzekomy "przemyt", mnóstwo, ale to mnóstwo paczek (a dziwnym trafem to właśnie stamtąd m.in. dźwięk w pociągach idzie). Celnicy zresztą traktowali mnie specyficznie i jako jedynego ciągle pytali dokładnie identycznymi słowami zawsze o to samo (samo pytanie jeszcze zrozumiałe, ale używanie zawsze tych samych słów "a szto wy tak tuda i nazad postojanno jediete" to już przesada była, zresztą co za problem wymyślić jakąś wymówkę – problemu o to nigdy nie zrobili); ponadto na miejscu w Kowlu czekał na mnie podstawiony młodzieniec, pewnie policjant, który przyjaźnie woził mnie po hotelach, co sam zaoferował, i pomógł nieść bagaż (tylko później w hoteliku u góry niestety kroczenie w ślad za mną...). Wysiadkę wcześniejszą w Liubomlu mi ukraiński konduktor odradzał ("tam tylko więzienia", "no jest hotel, ale ... w remoncie"). Później mnóstwo typowego nękania było na Ukrainie, m.in. hałaśliwe remonty dookoła w każdej wziętej za chwilowe lokum okolicy (nawet dworce), podmieniane piosenki w radiu (podczas jazdy taxi) [do tego wpisu i wideo pasowałaby np. Cascada: Runaway, wprawdzie po angielsku], "przyjaźni taksówkarze" w całym chyba kraju, podstawiana młodzież, wszędzie ordynarny kaszel, typowe nękanie hotelowe. To już w tamte kiepskie wakacje. W myślach tłumaczono mi to Janukowyczem, co do dziś pamiętam. Już w tamte wakacje 2011 NA UKRAINIE były skradania z jakiegoś "strychu" (choć tam niby nie ma, tylko dach) pokoiku na dworcu kolejowym. Dla zabawy później dostawili tam od zewnątrz jakąś drabinkę na dach. Pewnie w 2008-2010 wyremontowali (tzn. zabudowali głośniki). [edit 2014-12-21: W hotelu kijowskim spoufalała się cała załoga, jak gdyby spotkali starego znajomego (którego właśnie szpiegowali, ale to teraz rozumiem), a pokój u góry był "w remoncie" z uchylonymi drzwiami, choć hałasów nie było. Ordynarny głośny hałas zaczął się w tym mieście dopiero w mieszkaniach na doby "Arenda Kiev" (już wcześniej w Hotelu Tarnopol, ale to inne miasto).]
Przełom 2011/2012: Po uprzednim wprowadzeniu przeszkadzania w ubikacjach, ordynarnego kaszlu zawsze od wielu wokół mnie, dręczeniu w państwowym hotelu (bardzo drastycznym), a nawet wynajętym niezależnym domku z ogródkiem, a także po nakręcaniu tematu mojej ewentualnej "schizofrenii"/choroby psychicznej (opcja, zupełnie zresztą bezpodstawnie, lubiana przez media i policję, może wiedzących, do czego się zmierza), rozpoczyna się jeszcze gorsza niż na Ukrainie totalna nagonka, z goniącymi mnie po ulicach taxi [!!!], podczas okresu podróży zagranicznych (wczesnym styczniem 2012 nawet dziwnym trafem zmieniono Komendanta Głównego Policji, choć to bardzo dobrze płatna posada). [Już jesienią 2011 spotkałem się z wyremontowanymi pociągami niemieckimi (Deutsche Bahn): cykały i trzaskały puste przedziały, jak wcześniej pokój w Hostelu Zachodnim.] Jeżdżące wszędzie za mną taxi, odpicowane lotniska i dworce (z obsługą robiącą docinki i przeszkadzającą mi w toaletach, obecnymi tam firemkami robiącymi nieraz drobne złośliwości, ekranami dworcowymi w różnych krajach pijącymi do mnie zupełnie, jak te polskie w metrze, i różnymi innymi kalkami "pokazów potęgi" organizowanych w Polsce), zgarnięcie na lotnisku Nowej Zelandii (w Australii było po prostu taxi i wolność, nie licząc godzinnej kontroli na lotnisku) przez urzędnika i oddanie Policji, po kilkugodzinnej kontroli bagaży i osobistej, a ta natychmiast nazajutrz (w porozumieniu z owym urzędnikiem) szpitalowi psychiatrycznemu na miesiąc życia – zob. akta (w II poł. 2012 było podobnie w Polsce, tylko że na 2 miesiące życia; psychiatrzy pewnie z mafii... [wcześniej, jeszcze w maju, narzucanie mi się newsa w TVN-ie, gdy akurat jadłem w pizzerii (takie narzucanie się mediów jest od początku nękania typowe), o zmianie szefa NFZ przez ministra zdrowia]). Nękanie we wszystkich wypróbowanych hotelach (właśnie z zamieszkaniem miałem największy problem, zmieniam ciągle miejsce, a ci jak gdyby zdradziecko ściśle na mnie i nikogo innego czyhali, co z ich zachowania przebijało); fala strasznych grabieży "co tydzień" bez względu na zmianę kraju (czasem wręcz tuż po przybyciu) [także w Polsce]. Następnie w kwietniu moja próba samobójcza, do której przy pełnej pizzerii zresztą zachęcali mnie podprogowo agenci na centrali.
Przełom 2012/2013: Nadawanie myśli idzie już non stop i nie sposób nad tym zapanować (wysilasz się, a to i tak przeskoczy albo idzie z góry ustalonym przez nich torem, a ty myślisz, że kontrolujesz, przeoczasz te przeskoki). Inni ludzie mówią ci, o czym właśnie pomyślałeś, np. "pornografia" (rzucone w powietrze w Warsie jakiegoś pociągu, 09/2012 chyba) czy "ser" (akurat o fajnych tostach czy czymś takim w Amsterdamie, planowali mi podróż: 08/2012, w szpitalu, po czym przychodzi ktoś z pokoiku obok i rzuca ten "ser"). Pokazywanie, jacy to są potężni: że widzą każdy najdrobniejszy ruch, "wszystko widzą przez ściany" nawet w domkach wolnostojących [w rzeczywistości często to bardziej zasługa sugestii podprogowych: nie wiem, czy spikerzy do podglądu pomieszczeń w ogóle mają dostęp (pewnie tylko komputery na komendzie Policji to mogą)]. Zaczyna się okres zaznaczony tu po lewej kolorem różowym. W tym czasie firmy zagraniczne, z którymi się kontaktowałem w poszukiwaniu prostego sprzętu (użytecznego m.in. do walki ze szpiegostwem), traktowały mnie szczególnie, dziwacznie formatowały maile (np. rzucające się w oczy spore pogrubienia) w sposób identyczny, jak w rozkręcającym się w 2011 nękaniu polskim. [Mnie natomiast prezentowano, podczas tego pół roku względnego wytchnienia, bo osiadłego życia, w miesiącach 6-12/2012 (niestety też był szpital psychiatryczny prawie 2 miesiące – skoordynowano tu Policję wraz z dyspozytorami telefonicznymi, karetki pogotowia oraz ten szpital z, dodatkowo, 24-godzinnym Centrum Obsługi Niżyńskiego chyba w TVP, bo był udział przekazu podprogowego, prowokacje), jak bardzo wpływowa jest ekipa mnie podsłuchująca i że nie tylko media, ale i "wszystkie" firmy im usługują: poprzez nasyłanie na mnie kontekstowo odpowiednich furgonetek firmowych praktycznie codziennie (kontekstowo, tzn. w nawiązaniu do odpowiedniego wcześniejszego zdarzenia, zwykle np. jakiejś na próbę w specjalnym namiocie – to taka droga osłona elektromagnetyczna – ustawionej tapety w komputerze, bo chciałem wiedzieć, czy ją już poznali: oczywiście zawsze stawało na tym, że wszystko wiedzą; np. dzięki stukotowi klawiatury, co wtedy lekceważyłem, lub zwłaszcza przekazowi podprogowemu).]
Cały 2013: Tortura non stop, głośno i w sposób skrajnie męczący, łeb pęka, chciałoby się wrzeszczeć, ale i tak cię spiker oleje. Twierdząc przy tym, pewnie słusznie, że to Tusk nakazał. Niby pusty wynajęty domek. W Sejmie wiedzą i lekceważą (Tuska media pokazują gadającego coś o "przenikliwości", gdy ja jeszcze byłem przy izolacyjności elektromagnetycznej [edit 2015-03-24: Ponadto wtedy była wielka kampania reklamowa operatora telefonicznego o "szefie wszystkich szefów", który nakazał, że "nie pominę tej reklamy" (z tym się podprogowość kojarzy), co widziałem w reklamach przed wideoklipami na YouTube; także liczne bilbordy uliczne reklamujące programy typu Top Chef (Polsat) czy MasterChef (TVN), co w tym kontekście brzmiało jak przyzwolenie na model chiński w gospodarce i polityce]). Policja zamyka sprawę traktując pisemko nieoficjalnie, bez postanowienia, nie mówiąc o przesłuchaniach; prokuratura ją zamyka i odrzuca zażalenie; sąd następnie zamyka, pokazując jeszcze, że mnie obserwuje i rozumie problem. Ministerstwo Skarbu Państwa walczy ze mną na giełdzie, zwłaszcza medialnie (typu reakcje "tuż po wielkim zakupie", na następny dzień, szybkie reakcje kursu, zsynchronizowane z wypowiedziami np. prezesów czy komunikatami prasowymi uprzedzającymi o wpompowaniu na giełdę, pod sprzedaż, sporych pakietów akcji państwowych), a na poziomie firmowym bodajże Bank Ochrony Środowiska(? tylko przypuszczam, choć kaszlą i jakby też o tym myśleli), którego teraz nawet zrobili moim maklerem ze względu na dziwną likwidację AmerBrokers (ich to początkowo podejrzewałem o spekulację; takie ciche ustąpienie było też ze sprzedażą Brico Depot Castoramie w mojej okolicy, choć to może nie dlatego; teraz z kolei TVN zmienia właściciela, ale to już "na pewno nie dlatego"...). Mój majątek zmniejsza się 3-krotnie, wraz z kursem spółki Kernel (na jej wyniki finansowe podobno kryzys ukraiński akurat dużego wpływu nie ma, zresztą spadała na łeb na szyję PRZED 2014).
Sierpień-wrzesień 2014: Tusk zostaje czołowym urzędnikiem Unii Europejskiej. Choćby i dostał 25 lat za swą zbrodnię przeciwko ludzkości i moje stracone na ucieczki od prześladowań i torturę lata 2011-14 (zbrodnię na narodzie, jeśli miałbym tu wskazać głównego pokrzywdzonego), nie wiem, czy dożyje końca 15 lat więzienia... Wszyscy wiedzą od pośredników, a spikerzy ciągle potwierdzają, co już miliony Polaków wiedzą, że to on zrobił tortury.
I co o tym myślicie? Można choćby całemu miastu nakierowywać myśli w jednej chwili (obecnie tortura, a to trochę co innego, często idzie na całe kawałki Warszawy). [Nie przesadzając:] Zastał Polskę drewnianą a zostawił murowaną [naprawdę to jest wszędzie prawie poinstalowane]... (mnóstwo posłów wie: na pewno wszyscy, którzy bywają w mediach – bo tam jacyś suflerzy są – zresztą ostatnio były maile do wszystkich). Zobacz też: o skandalu przed Tuskiem
[edit 2014-12-20 19:37] Dziennikarze, dobrze opłacani, nie tylko zbywają milczeniem ten temat, ale wręcz ciągle trąbią o nim, ale – w aluzjach. Dzięki temu umacniają gang w przekonaniu, że jest kryty, bezkarny. Spotka ich, miejmy nadzieję, surowy wyrok. Natomiast o zaangażowaniu w skandal samych spółek medialnych, przekraczającym przeciętną wśród przedsiębiorców, pisałem już tutaj i tutaj (tak, często to te same firmy/grupy kapitałowe, co odpowiadają za media, nawet czołowe na rynku; kto chce dokładniejsze zestawienie spółek i tego, co prawdopodobnie mają na sumieniu, niech kliknie tutaj).
[edit 2014-12-21] Co do [ewentualnych] remontów robionych między 2008 a późnym 2010 rokiem (gdy wszedł w życie wypływający z traktatu o Międzynarodowym Trybunale Karnym zakaz masowych zamachów polegających na nieludzkim traktowaniu, a co za tym idzie, także pomocnictwa w nich)... [rozwiń komentarz...], uważam, że odpowiedzialnych, którzy jednak nie ustawili sobie komórki do podsłuchu (może być taka mniejszość), można sądzić na podstawie przepisu o uczestnictwie w związku przestępczym: jego trzonem jest TVP(?), a pozostałymi uczestnikami chętni do wspólnego słuchania lub jakiejkolwiek pomocy tej ekipie. Oparłbym się tu o orzeczenie Sądu Najwyższego z 30. kwietnia 1937 r., iż "jeżeli istnieje lista członków w związku, to do stwierdzenia udziału w tymże wystarcza, gdy sprawca za swoją zgodą na tej liście figuruje". A zatem, bez względu na różne okresy stanu prawnego w kraju, wszystkich odpowiedzialnych za remonty uznałbym w istocie za terenowych członków gangu szpiegowskiego. Choćby był to nawet jedyny przeciwko nim zarzut i nie choćby nie mieli poza tym żadnego przestępstwa na sumieniu. Istnieje przecież w kryminalistyce pojęcie pasywnego członka grupy przestępczej, a więc niepopełniającego w ramach jej struktur żadnego przestępstwa (zob. np. pogląd PG, linia SN i sądów). Znane są w historii nawet procesy norymberskie, których słuszność mało kto neguje, gdzie za podstawę wzięto same tylko prawa człowieka, lekceważąc ich praktyczne unieważnienie przez niemieckie ustawodawstwo. W tym przypadku sytuacja jest o tyle lepsza i mniej nieprzyjemna dla prawników, że podstawa prawna do skazania jest, co najwyżej potrzeba korzystnej, tzn. idącej w kierunku praw człowieka, interpretacji. [ukryj komentarz]
(22:25)
Wideo jest w folderze z aktami z dzisiejszą datą, daje do myślenia. Powtarzam, robią mi wywalenie na bruk z odebraniem rzeczy pozostawionych. Tymczasem tortury trwają, zagłuszacza złośliwie nie oddali czekając na fakturę. Nie popierasz takiego postępowania? Wyraź poparcie dla założenia partii politycznej – zapraszam osoby bez osobistego uczestnictwa w podsłuchiwaniu, instalowaniu ukrytych telefonów w ścianach itd. (Pewnie nikt z poinformowanych posłów się nie zainteresuje – zgadnijcie, dlaczego... pamiętacie może aferę z "wekslami Samoobrony": może to coś w tym rodzaju)
[edit 2014-12-13] W mediach istniejących nie tylko w ogóle nie ma tego tematu; za pieniądze wciąż jeszcze potrafią podsłuchiwać mnie dziennikarze i nierzadko (np. Wiadomości w ekranie startowym Windows 8) jest cała główna strona np. portalu w nagłówkach aluzyjnych, "o tym". To tak zamiast tematu, bo jest nieistotny; ot nic tylko hodowla i wypas motłochu – "a wy, dzieciaczki, wierzcie sobie dalej, że podsłuchy to tylko na telefon albo to takie urządzenia podrzucane do mieszkania" (tak poza tym gadajcie sobie o polityce w towarzystwie jak ostatni debile, wśród ludzi często wiedzących, na zasadzie "PO czy PiS"). Piękną wam stworzą wirtualną rzeczywistość ze "standardami państwa prawa", "aferami podsłuchowymi", "torturami CIA", i "Donaldem Tuskiem, dumą Polski".
[edit 2014-12-18] O nieomal dennym poziomie intelektualno-moralnym narodu niech świadczy nikłe póki co (dopóki zewsząd im o tym media nie trąbią) poparcie dla założenia partii, z jakim spotykam się wśród studentów czy w pociągach. 1, najwyżej 2 osoby w ciągu dnia; pozostałe często albo mają mnie w nosie i nie chcą się mieszać (bo pewnie jakiś kolega), albo wręcz okazują, że są ściśle zamieszani (lub niechcący to jakby trochę z nich wychodzi), choć bywają też pewnie zupełnie niewinni całą rodziną. Np. dzisiaj na salce wykładowej na Wydziale Elektroniki PW nie znalazłem ani jednego chętnego (mimo że wcześniej 2 godz. ględziła Centrala, że słychać to na PW wszędzie, że to Policja, że nie zlikwidują tego itd., wreszcie mimo tego, że nieraz to w Warszawie słychać może nawet wszędzie); nagranie wideo z poszukiwaniami niestety przepadło. Pytanie było proste: "czy ktoś z państwa zechciałby wyrazić poparcie przeciwko nielegalnej działalności Policji?" [w pociągu też nieraz o Komendancie Głównym] (i zawsze szybka odpowiedź "nie", "my nie"; także w tych nielicznych przypadkach, gdy ktoś prosił o przybliżenie tematu). Bardzo dziękuję za ten brak poparcia, czyli poparcie dla trwających tortur (bo żadna z partii mi nie pomoże); stareńki już wkrótce Tusk (w kwietniu 58 lat) pewnie dożyje może 15 lat wyroku. Ja natomiat torturowany jestem trzeci rok (2 lata minęły), nie ma to porównania w znanej mi historii (tym bardziej, że nieraz bywało to bardzo bardzo bolesne – teraz, u z konieczności półgłuchego, bo się miesiącami ogłuszałem, już trochę lepiej – a zawsze na pewno wyczerpujące i pozbawiające sił umysłowych i inicjatywy). Pokazuje to raz jeszcze, jak ciężkim przestępstwem jest sam udział w gangu (czy to przez zapisanie się w agencji nieruchomości, czy przez szpiegowanie w miejscu pracy).
(14:39)
w zmowie z właścicielem. Zgłosił się sąsiad, przedstawiający się, że jest "przestępcą" (wyjaśnił w końcu: wcześniej był karany, teraz jest przedsiębiorcą), który w imieniu właściciela bronił domu, bo działaliśmy (ja ze ślusarzami) o normalnej porze, 16:10. Wezwano Policję, przyjechał radiowóz HPZ B709 z nrem Z051 ok. 16:30. Mam nagrane niektóre słowa policjantów. Niby uznawali umowę, nawet to, że żadnego wypowiedzenia nie "podpisałem" (patrz: wczorajsze obawy sugerowane przez spikerów, że będą kłamać, iż polubownie opuściłem, stąd teraz "włamanie"), ale ostatecznie jednak trzymano stronę właściciela, że należy ją traktować jako rozwiązaną, że w każdym razie wchodzić do środka nie powinienem. A w sprawie rzeczy zatrzymanych mogę się podobno zgłosić na komisariat przy Janowskiego z zarzutem "przywłaszczenia".
Wśród dwóch młodych interweniujących była jedna dość młoda policjantka, może 23 lata, (po)twierdzili, że są ze sławetnego komisariatu Ursynów, choć może to nieprawda, w końcu też, że nie mam prawa wejść do domu, który ostatecznie otworzył właściciel. Nie było wprawdzie kajdanek ani zawożenia na komisariat, choć takie niebezpieczeństwo nade mną wisiało (m.in. zaproszenie do radiowozu, gdzie trochę posiedziałem, łapanie za kluczyki, jakby chcieli gdzieś mnie zawieźć).
Uparli się w Policji, mimo wszelkich wyjaśnień, że ta kabina dźwiękoszczelna i parę drobiazgów zostaną mi skradzione bezpowrotnie. Dziś parę wozów jeździło sobie za mną przed moją próbą dostania się (cholera wie, czy nazwać to ostrzeganiem, czy po prostu zastraszaniem, bo może jednak przestępca w mundurze się opamięta): HPZ H005 z nrem L605, na przykład.
Osobną rzeczą godną odnotowania jest postawa ślusarzy. Jak zwykle dobierają się do tych zamków bardzo powoli. Jeden rozwalają nie w 1-2 minuty, tylko w 5-10. W dodatku większość z nich w ogóle nie chce podjąć zlecenia (2/3 przynajmniej), a niektórzy umawiają się, po czym 1,5h później o omówionej porze na miejscu jednak rezygnują (WX72495, firma ślusarska Sezam). Powszechne są teksty o jakichś prawach właściciela warunkujących mój dostęp do dachu nad głową (czasem wręcz zupełne bzdury, np. jeden o jakiejś wymaganej "pieczątce na umowie najmu"). Także i na to są pewne nagrania.
Zapraszam: akta, nagrania, filmy
[edit 23:21] Przypomnę, kiedy włamano się z powodu starego nakazu doprowadzenia i Andrzej Graff (współwłaściciel) zabrał sobie klucze: na godzinę-kilka przed planowanym dostarczeniem mocnego zagłuszacza m.in. telefonów. Od tego czasu mieszkam w hotelu jak włóczęga. Czego to oni nie zrobią, żeby tortury trwały dalej.
[edit 2014-12-12 15:44] Dziś, czyli po 14 dniach, oddano część rzeczy (zagłuszacz trzymają do czasu okazania dowodu własności), natomiast oprócz tamtych kilkuset zł skradzionych z portfela do bilansu strat dochodzi dysk twardy zewnętrzny (USB), który był w kieszeni plecaka na pewno [edit 2015-04-06: drugi został u Graffa w domu, ale ten był], a jakoś zniknął po "zabezpieczeniu rzeczy w depozycie" (zresztą nie chcieli ich wydać bez zgody tamtego gliniarza, więc to jak ich zatrzymanie). Zgłaszałem to (nawet na piśmie, w ramach pokwitowania odbioru) na komisariacie już przy odbieraniu rzeczy (leżały nie w żadnym depozycie, a w pokoiku tego pana Grzegorza Smagła: co ciekawe, gdy przyszedłem do komisariatu w innej sprawie, zaraz jakoś dziwnym trafem "wpadł na mnie", tzn. znalazł się obok i zaprosił, wkrótce umieszczę film z tym dodatkowym potwierdzeniem podsłuchowego tła zatrzymania). Jest to kolejna kradzież w wykonaniu funkcjonariusza Policji w ostatnich 2 tygodniach. Poinformowano o planowanym zniknięciu chyba nawet (bodajże wczoraj) ludzi na kanale podsłuchowym albo w jakiś inny dziwny sposób zbiegło się to z, podobno, awarią dysku serwera mojej firmy w serwerowni 1&1 (co wprawdzie sprawiało wrażenie lipnej wymówki polskiej załogi, problem niedziałania serwera był już wcześniej i chyba "z innej okazji": chyba dla zabawy go zablokowano pod pretekstem np. płatności; wymówkę o awarii dysku podano 2014-12-11).
(18:58)
Sąd rejonowy Warszawa-Mokotów orzekł – podobno już 5. grudnia – że właściwe ("zasadne", tj. mające [dostateczną do tego] podstawę) jest zatrzymywanie przez policjantów na 15 godzin osób chodzących w nocy po swoim ogródku [tyle zobaczono po przyjeździe]. A przynajmniej jeśli, dokładnie tak jak moi robotnicy, ruszają drewienka przy wysuniętym z budynku przedsionku. Tak oto sąd ustala prawne zasady "wnioskowania" w życiu codziennym. [Policja, zamiast korzystać z nowych technologii, jakie przynoszą dzisiejsze czasy, i sprawdzać sobie np. księgi wieczyste na miejscu, ma jak widać więzić ludzi, dopóki nie potwierdzi, że są na tym czy innym terenie legalnie.]
To nie żart, a najnowsze orzecznictwo! We mnie osobiście, rzecz jasna, wymierzone, lecz przecież jakoby to z samych akt wynika. Mogły dojść jakieś kłamliwe dokumenty ze strony Policji, bo sądy same z siebie są dosyć tchórzliwe w forsowaniu kompromitujących i nieortodoksyjnych prawnie tez. Nie mylmy tego z tzw., jak wielu wierzy, ogólnym "uprawnieniem Policji do zatrzymywania ludzi na 48 godz.", bo ono istnieje w ustawie nie jako samowola Policji, ale z zastrzeżeniem "jeżeli jest uzasadnione podejrzenie czynu zabronionego" i o interpretację tego "uzasadnionego podejrzenia" właśnie chodzi w zażaleniach do sądu na bezzasadność zatrzymania. Nie chodzi w nich ani o to, że policjant działał w złej wierze (bo to właśnie jest nadużyciem uprawnień, na co jest paragraf kodeksu karnego), ani nawet o to, że nieświadomie błędnie "wnioskował o swoim prawie", bo to byłoby nie tylko bezzasadnością, ale dodatkowo podstawą do roszczeń finansowych względem Skarbu Państwa, lecz po prostu o to, czy faktycznie w chwili zatrzymania (z perspektywy może pełniejszych dowodów i oczami prawnika) były podstawy do przedsięwzięcia takiego kroku. Jeśli nie, to jeszcze nie tragedia i żadne przestępstwo funkcjonariusza z tego nie wynika. Lecz co tymczasem postanowiono? Sąd jak zwykle stanął po stronie przeciwnej do mnie, popierając zło...
[edit 2014-12-11: Między nami mówiąc (jeśli ktoś mi ufa) tło najazdu było ewidentnie podsłuchowe (zasadzka): policjanci wiedzieli nawet, że łatwo wejdą bramą (podbiegli tam zaraz i sobie otworzyli, dobrze zgadując i korzystając z braku kłódki, choć tak poza tym było ładnie zamknięte i nie do odróżnienia). Nikt im tego nie mógł podpowiedzieć, bo taksówkarz, gdyśmy tamtędy wchodzili, już pojechał daleko, a sąsiedzi z racji pory spali.]
Co ciekawe, nawet fakt, że miałem dokumenty: umowa najmu, dowód zameldowania, ba, nawet klucze do garażu (że akurat do tego garażu, to wprawdzie niepoświadczone) – nie wiem, czy oni to w swych aktach mieli, powinni rzecz zbadać (choć nie można nawet wymagać legitymowania się dowodem prawa do nieruchomości, typowy właściciel czy jego rodzina nie ma nic takiego przy sobie, a korzysta ze swobody) – nie przekonuje w moim przypadku sądu, że po prostu nie ma sensu złapanego więzić, bo do niczego to nie prowadzi. W moim przypadku przecież nie doprowadziło: zwolniono mnie – po co było te 15 godzin? Ale takie rzeczy, powtarzam, sądu nie przekonują. Argumenty na ich obronę (czy, bardziej z dystansem mówiąc, wytłumaczenia) będzie się proponować takie, że 1 "było to podejrzane" (czyli, że zdaniem tego sędziego panuje godzina policyjna na terenach prywatnych), 2 "rutynowo zatwierdza się policyjne zatrzymania – takie są statystyki, że 99% przechodzi" (głupi argument: statystyki nie świadczą nic o właściwym sposobie pracy sądu lub o jego prawie do jakiegoś trybu itp., a jedynie o dobrej zazwyczaj pracy Policji [edit 22:49: takie podsuwano w różnych mediach swego czasu usprawiedliwienia zaakceptowania przez sąd wołomiński zamknięcia mnie w szpitalu psychiatrycznym... co z tego, że sędzina bezczelnie pokaszlała...]), 3 (gdy już wszystko zawiedzie, afera wyjdzie na jaw – ewentualnie): "to wina tej złej sekretarki: sama jest zapisana i kieruje sprawy Niżyńskiego sędziom zapisanym" (słowo zapisany należy tutaj rozumieć zgodnie ze wpisem o gigantycznym związku przestępczym). (Choć może do tej trzeciej formy obrony skryminalizowanego zapewne sądu, tj. "winne sekretarki!", nie dojdzie, za bardzo to jest tajemnica; może kiedyś policjant albo prezes sądu, który ich ustawił, zezna to, jeśli do tego czasu nie ucieknie.) Jak widać nasz sąd (w osobie swych pewnie nawet zupełnie zewnętrznych rzeczników) jest odporny na wszystko, nawet na zarzuty jakichś nowych, niszowych mediów: ma gotowe tłumaczenia.
Tutaj jest treść zażalenia do sądu na zatrzymanie, które wysłałem; później wstawi się tu antywolnościowe postanowienie sądu, iż "zatrzymano [zatrzymuje się w takich sytuacjach] zasadnie". Podkreślam: sprzeczne jest ono z orzecznictwem, zapewne i Sądu Najwyższego, uznającym umowę, tym bardziej umowę plus świeże zameldowanie, za wystarczającą podstawę, by sprawy karnej "z urzędu" nie wszczynać. Spór z najemcą toczyć się winien na płaszczyźnie cywilnej, bo dotyczy ważności umowy, przynajmniej dopóki sąd jednoznacznie jej nie rozstrzygnie – wynika to choćby z prawa lokatora to niebycia eksmitowanym na bruk. Ba, Ustawa o ochronie praw lokatorów (...) głosi wręcz w art. 16: "Wyroków sądowych[!] nakazujących opróżnienie lokalu nie wykonuje się w okresie od 1 listopada do 31 marca roku następnego włącznie [zimno jest!], jeżeli osobie eksmitowanej nie wskazano lokalu, do którego ma nastąpić przekwaterowanie". Ci zaś wywalają policyjnie, gdzie policjant odgrywa rolę niemieckiego SS-Manna (czy, dajmy na to, właściwego terenowo generała), który włazi do cudzego domu (tak zrobili mojemu dziadkowi) "rozstrzygając", że teraz to nagle jakiś Niemiec będzie na parterze domu mieszkać. Zresztą cóż ma do tego najem? Proszę sobie wyobrazić, że nie mam umowy najmu, bo jestem właścicielem (rzadko który ma przy sobie akt notarialny czy wypis z księgi wieczystej, jeszcze może koniecznie odpowiednio świeży...). Co do meldunku to sprawa jest prosta, bo jeden człowiek może mieć wiele nieruchomości, więc w ogóle to nie jest wymaganie. I co? Legalny lokator kręcił się pod domem, w ogródku, manipulował deseczkami przykrywającymi szybkę plastikową (może jakieś kończenie remontu) – zgarniamy?? I jeszcze tak sami w nocy najechali...
Czemu w sądzie taka zła sytuacja, tak bardzo przeciwko mnie, czemu wspiera się zastraszanie mafijno-biznesowych mas młodzieży i niemłodzieży, które mogłyby być mi przychylne? (Później np. w instytucji finansowej pomyślą, że można mnie okraść, albo pracować nie będą chcieli z obawy przed ekscesami władzy wykonawczej i sądowniczej.) Wyjaśniałem to już w ww. wpisie: pensje są tam chyba wyższe (może np. brak odpisu na podatek) dla sędziów, którzy zapisali się do podsłuchu (podobno tam nawet w swoich pokoikach słuchali). Tak przynajmniej słyszałem: proszę tego nie brać za wytłumaczenie "pewne", "solidnie stwierdzone". Nie zwalałbym tu winy na sekretarkę. Okazywano mi już w 2012, gdy aktualna była kwestia mojego zażalenia na brak dochodzenia ws. nękania (skierowanego do sądu rejonowego Warszawa-Mokotów), że "większość sędziów jest przeciwko mnie" (efekt podstawianych na mej drodze kobiet w spódniczkach mini odpowiedniej długości, co wtedy miało znaczenie, mianowicie "w większości krótka", plus zapewnie takie tłumaczenia w myślach: tak pamiętam). Po prostu dużo sędziów zdecydowało się widocznie na wspieranie prawne mafii ("za parę zł wydam ci każde, czy prawie każde, złe orzeczenie przeciwko temu człowiekowi" – mógłbym tu też przytaczać np. ukaranie mnie w 2013, po odwołaniu się przeze mnie od wyroku nakazowego, 3-letnim zakazem jazdy i grzywną 3000 zł za otarcie się z prędkością bliską 0 cm/s i bez śladów o lusterko auta obok: tylko je wtedy odchyliło, choć trochę nakłamali też ludzie; w I instacji było 200 zł zasądzone za wykroczenie – wobec tylu słuchaczy i słynnego "bycia w temacie" wśród pracowników sądu mogliby łaskawie chociaż uwzględnić powtarzaną przeze mnie prawdę wydając nie aż tak wysoki wyrok). Jeszcze ciekawostka: człowiek z biura obsługi interesanta pokazał mi w komputerze datę wprowadzenia zażalenia: 1-12-2014 (poniedziałek po piątkowym zatrzymaniu), choć wniosłem je na pewno we wtorek i data na nim jest wtorkowa. Pewnie Policja odesłała tam moje krótkie zażalenie skierowane do prokuratury, wskutek czego zignorowali to powyższe (ale nawet to do prokuratury wspominało przecież o nieprawidłowościach, w 6 pktach, było tam o błędnym potraktowaniu wylegitymowanych lokatorów jak złodziei). Nie wiem wprawdzie, jakim prawem sąd rozpatrywał podesłane pewnie faksem zażalenie Niżyńskiego do prokuratury na czynności policjantów, wniesione z Ustawy o Policji. Jeszcze nawet ich pouczenia, wprawdzie przy okazji zatrzymanych rzeczy (ale takie samo prawo jest i w innych sytuacjach), informowały o możliwości wniesienia zażalenia do prokuratury. Tak czy owak, sąd powinien uwzględnić, co zapewne doskonale rozumiał, że w takich sytuacjach sens zatrzymywania osób w ogóle jest wątpliwy, skoro zna się ich tożsamość, zaś właściciel nie uczestniczy w zajściu, może brak z nim kontaktu (tj. sąd powinno być trudno przekonać o "uzasadnionym podejrzeniu" włamania, zwłaszcza bez świadków typu sąsiad/właściciel na nielegalność lub przy świadkach/dowodach na legalność; kalkulowanie takich dowodów jest w tym przypadku sprawą fundamentalnego znaczenia, wręcz ustrojową). Kradzieże z włamaniem zgłaszają pokrzywdzeni, w pozostałych przypadkach wystarczy prewencja.
Pytanie teraz tylko, czy ten wynalazek sądu stanie się teraz precedensem i w związku z tym odtąd osoby robiące coś po zmroku na działce (np. jakieś manipulacje przy częściach domu) będą na kilkanaście godzin zamykane w nadziei na tymczasowy areszt, ze wszystkimi uciążliwościami wymienionymi w zażaleniu do... prokuratury (m.in. długie przetrzymywanie w pozycji leżącej rękami do betonu, pół godziny).
Osobno zawiadomiona jest prokuratura mokotowska, zgłosiłem 2 sprawy: dyscyplinarną, o to całe śledztwo oraz udawanie przez ich obsługę, że u nich sprawy nie zgłoszono (bo może tylko udają), oraz karną, przeciwko policjantom, która tak czy owak daje podstawy do jakiegoś dochodzenia, a nawet zarzutów. Ciekawe, czyich praw ten "organ ochrony prawnej" będzie tutaj bronić, bo nie mogą popierać policjantów blokujących mi legalne dojście do domu "w imię ochrony praw osoby zagrożonej kradzieżą", czyli lokatora, mnie – ale też nie będzie takie popieranie "wolnej Amerykanki" policyjnej ochranianiem porządku publicznego i państwa prawa.
PS. Proszę mnie nie odsyłać w myślach do Amnesty International czy jakichś fundacji, gdyż totalne korupcyjne zepsucie, wszędzie na rynku lokali komercyjnych, raczej zamyka mi te ścieżki. Wystarczy przeszukać ten blog np. pod kątem słowa Amnesty (z kolei pod helsi... znajdziecie jakąś moją rozmowę z Fundacją Helsińską, której młodemu stażyście zabronili najwidoczniej mi normalnie pomagać: albo to wina jakichś jego wcześniejszych prac młodzieżowych, jeśli nie były przyzwoite prawnicze, choć i tak mam złe doświadczenia z tą fundacją, świadomie śledzili i oficjalnie chyba zlekceważyli mnie w 2011-12; szukaj też pod PAH, Polska Akcja Humanitarna).
[edit 2014-12-08] Art. 11 Ustawy o ochronie praw lokatorów... definiuje, w jakim trybie i kiedy można rozwiązać umowę najmu: żadne "natychmiastowe rozwiązanie" jej, jak zapisała pani z firmy Bracia Sadurscy (zob. akta), nie jest zgodne z prawem (takie postanowienia są nieważne i nie tylko Policja nie ma prawa ich egzekwować, bo ona w ogóle nie od interpretowania umów jest, ale nawet sąd): zwykle jest ok. 1,5 miesiąca przynajmniej (1 miesiąc wypowiedzenia plus średnie opóźnienie związane ze skutkowaniem wypowiedzenia na koniec miesiąca). Ale po co to tłumaczyć, kogo to w ogóle w tym państwie obchodzi, gdy szef partii wskaże na ciebie palcem; chyba tylko dowartościuje to głupców i plebs, bo widzą, jak kopie się tego, przez kogo powinni siedzieć w celi, tego milionera, który jednak zrządzeniem losu nie był dotychczas tak głupi jak wielu innych bogaczy, by kupować superdrogie zresztą nieruchomości (przynajmniej pół miliona zł za kawałki mebli i tynku), żyjąc raczej z konieczności podróżniczo i oszczędzając świeży mająteczek z 2009-2012. Aha: w czwartek przez tel. facet obiecał wydanie rzeczy w ustawowym terminie, tj. do piątku; w piątek przez tel. stwierdził, że jednak nie odda; w sobotę "depozyt był zamknięty", bo "nie pracują tam w weekendy", a dzisiaj znowu podobno przyszedłem za późno, depozyt zamknięty, nie chcieli oddać. "Prawo" wg Policji i sądu, czyli oby jak najdłuższe tortury (już miałem zagłuszacz, kabinę i wolnostojący dom), a najlepiej daj się ograbić z setek tysięcy zł w zamian za prawo do zamieszkiwania gdzieś. Po prostu "sprawa dla reportera"... tylko że im od zawsze te tortury "wiszą". Kopią mnie non stop i codziennie nie od początku tortur na przełomie 2012 i 2013, ale już od końca 2010 przy okazji rozkręcania się stalkingu, od poł. 2011 jestem dla bogacących się Polaczków zupełne popychadło. :-)
[edit 2014-12-10] Jeśli chodzi o sposób, w jaki ogólnopolskie kierownictwo prokuratury zapewniło (bo jest to problem powszechny), że obsługują mnie tylko źli prokuratorzy, to oprócz sekretariatów wchodzą tu w grę także awanse: jako, że większość spraw słusznie będę nadsyłał do prokuratur rejonowych, to właśnie tam powinno być jak najwięcej prokuratorów i asesorów zamieszanych. Natomiast, bardzo poprawnie, awansować będzie się przede wszystkim tych niezapisanych (na poziomie prokuratury okręgowej sekretariat odpowiednio przydzieli sprawę do tych nielicznych "czerwonych", o złej woli). Jest to tylko moje podejrzenie, ale brzmi rozsądnie. Prokuratura Okręgowa zresztą odsyła moje sprawy do rejonowej zapewne bez jakiegokolwiek choćby założenia u siebie teczki. [edit 2014-12-10: W sądach rejonowych to często w ogóle pewnie większość sędziów jest "zapisanych": mało mają do stracenia z punktu widzenia szczebla kariery, są ważni i dlatego trudno z nimi walczyć (zażalenia na prokuraturę zwykle do rejonowych sądów trafiają, podobnie sprawy związane z hospitalizacją psychiatryczną i w ogóle większość innych), a z drugiej strony może nie są tak bardzo awansowani do sądów okręgowych. Na szczęście istnieje stara i dobrze znana instytucja ławników sądowych, którzy wprawdzie obecnie występują tylko w składzie sądu, ale mogliby przy innym prawie (bez zmiany konstytucji) orzekać samodzielnie jednoosobowo.]
(17:57)
Nie pisałem przez ostatnie 2 tygodnie głównie z powodu prześladowań. Rok ma 52 tygodnie, a oto ostatnie 2 z mego życia znowu zmarnowane, postęp w walce z dźwiękiem w sumie nieznaczny; jest to tak dziwaczne dla osoby niewtajemniczonej, że aż wyjaśnię pokrótce (pełne wyjaśnienie, co ja przez te 2 lata robiłem, że to aż tak długo trwało, napiszę, gdy już problem wyeliminuję). Dlaczego dotąd jeszcze nie mam na własność żadnej nieruchomości, a tylko wynajem? Mianowicie zacząć należy od spostrzeżenia, że ja aż do października 2014, powiedzmy do 3.-4. tygodnia tego miesiąca, nie byłem świadomy co do istoty problemu, czyli istnienia ukrytej instalacji w ścianach, zapewne z telefonów komórkowych. Bywały już wersje sugerujące "półwewnętrzne" pochodzenie dźwięku, tj. hipoteza rury na początku 2013 (pierwsze miesiące), podsuwana mi w myślach; "dom na rurze" (może gazowej) itp. W domu (a nie np. bloku, hotelu) mieszkam ponownie od końca września 2014 i właściciel mi tu bardzo przeszkadza w dociekaniu, gdzie też znajdują się źródła dźwięku (on i policjanci, bo selektywnie wyłączają telefony w okolicy, którą badam, np. konkretna ściana, zresztą na Gajdy wszystko było dodatkowo przykryte boazerią, sporo takich ofert dawali pośrednicy w 2014); wyliczałem jego nękanie w pliku /zapisy.txt. Ostatecznie w listopadzie, pod wpływem twierdzenia spikerów oraz własnego przekonania związanego z 1) zaszyfrowaną niestety, jak widać (nie ma jej na skanerach częstotliwości), transmisją radia i 2) brakiem dużych prądów przemiennych, napięć sieciowych itp. w domu (wyjątkowa niewyraźność wykrywania prądu z odległości przez mierniki), powróciłem do wersji o telefonach jako "głośniczkach" (osiągnąłem to oświecenie wśród trwającego nękania, utrudniającego mi przeszukiwanie domu, i wielkich obaw o różne najścia, inspekcje i niezrównoważone reakcje właściciela, które to społem często marnowały mi całe dnie na pucowanie domu na błysk przed każdą jego wizytą). W związku z tym nabyłem tani wykrywacz fal telefonicznych, a także zagłuszacz GSM/3G za 3000 zł z 24a-z.pl (12W; Chińczycy sprzedają go na cały świat za 200-400$, ale tak mi się spieszyło, że aż zgodziłem się zapłacić tej firmie tyle pieniędzy, byle tylko szybko zlikwidować problem). Oto, co mnie spotkało.
Zagłuszacz miał przyjść we wtorek 25-12-2014. Nie spałem w nocy, zdeterminowany, by go odebrać bez czekania np. do następnego dnia (tj. wtedy z poczty); zresztą też z innych (łatwych do zgadnięcia) powodów spać nie mogłem. Dogadałem się z pocztexem, panowie tam na centrali ekspedycyjnej kojarzą paczkę na Gajdy oczywiście, mają oddzwonić: czekam, czekam, klucz w zamkniętych drzwiach wejściowych domu, zmęczony zasypiam... Budzi mnie po 13:00(?) jakaś grupka ludzi wymierzających we mnie pistolet, a jest to, jak się dopiero po jakimś czasie wyjaśnia, Policja (nie było jasne od razu, zacząłem ich kopać). Dosyć młodzi, ubrani po cywilu [chłopak to chyba z 19-20]. Dopiero przy drzwiach wejściowych jakieś tam osoby w czerni z zielonymi paskami ("służby mundurowe"), było włamanie do środka, właściciel się krząta (i, niestety, zabrał w tamten wtorek klucze), a przyczyna?... Jakieś tam stare zarządzenie prokuratora o doprowadzeniu mnie na przesłuchanie przez Policję (przy czym wg tegoż prokuratora mieszkałem na Geodetów 2 m. 75, czyli w poprzednim miejscu: tak było na tym zarządzeniu)... Skąd wiedzieli, gdzie jestem? Zgadnijcie, pewnie nie z Pocztex, przypominam, co napisałem o interwencji z bodajże sierpnia br., gdy gliniarze (jakże wrażliwi na me najdrobniejsze wykroczenie, typu wyrzucanie śmieci przez okno) przyznali, że "Policja mnie podsłuchuje i wszystko widzi", choć nie chcieli powtórzyć przy nagrywaniu. Zeznałem to zresztą na tamtym przesłuchaniu, na które mnie zawieziono. Zanim tam dotarłem cywilnym autem tych gliniarzy (jakiś młody rzekomo Nowak – wkrótce w mediach o pośle Nowaku zrzekającym się mandatu... – i w średnim wieku jakiś starszy sierżant Marcin Kania bodajże, ludzie z Komendy Stołecznej podobno, tj. wg pokazanej już w aucie odznaki) założono mi jeszcze, w korytarzu domu, kajdanki, przy czym wciąż nie było jasne, czy to nie zupełni bandyci chcący mnie wywieźć do lasu (dopiero widok kilku tych czarno-zielonych kombinezonów trochę mnie uspokoił, podobnie jak obietnice, wprawdzie niedotrzymane, że przyjadą radiowozy i one mnie zabiorą).
Tu nota bene przypomina się podobne zajście, wzmiankowane już wcześniej i na zapisach, z właścicielem nachodzącym mnie nielegalnie (naruszenie miru domowego) – przyłapał mnie mianowicie na odkurzaniu garażu (ale, czego już nie widział osobiście, wcześniej też były drobne wiercenia) – po czym więżącym mnie swą grubą łapą w domu (blokował drzwi) i wzywającym Policję. Wzywał ją wtedy chwilę wcześniej, zanim wszedłem do domu, najpierw podobno normalną – gadał pod nosem, że ci nie chcą, że mówią, iż oni się do spraw najmu (typu "jakiś tam problem mam z najemcą") nie wtrącają – potem podobno, przez inny nr, "swoją": i przyjechało dwóch chłopaków autem cywilnym, ubranych po cywilnemu, mieli odznaki, sprawdzali m.in. mój dowód osobisty, a generalnie to łazili sobie po domu mimo, że na ich oczach zabraniałem właścicielowi tam być i żądałem opuszczenia wynajętego terenu. To było już dawno, w październiku (jest data na nagraniach: 20141028) i nie będę tu się nad tym rozwodził, choć ta "swoja policja" po cywilu była znamienna, podobnie jak niedziałające wtedy 997 (gdy akurat było mi potrzebne, by się przed nachodzeniem na bieżąco bronić!). Wiadomo, że w tej sytuacji – w sytuacji tortur ze strony tego domu, zawinionych przez właściciela zresztą – nie miał on prawa mnie nękać, szkodzić moim próbom "uwolnienia się", bo to jak pomocnictwo w nękaniu i nękanie zarazem (a jakieś tam przyłapanie, usprawiedliwionego stanem wyższej konieczności – taki rodzaj samoobrony – "wykroczenia" w porównaniu z tym to pryszcz i nie daje mu prawa do najścia: wciąż, czyli tak, jak gdyby nie podsłuchiwał, było ono przestępcze).
Ale wracając do rzeczy świeżych: w tamten wtorek przesłuchiwał mnie prok. Mariusz Czapliński z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, który istotnie już na ul. Geodetów, po moim zameldowaniu się w bloku, próbował mnie znaleźć i przesłuchać w charakterze świadka. W jakiejż to sprawie? Ano takiej, że mógłbym być przestępcą, Amber Goldem, bo proponowałem ludziom inwestycję w akcje swojej spółki z gwarancją zysku na poziomie 20% [edit 2014-12-04: czy nawet 25%] (zabezpieczoną potężnym zastawem), o czym nawet było na tym blogu pod hasłem Zainwestuj!. Przestępstwa tam wprawdzie nie było, bo ostatecznie nic nie zrobiłem i rzecz pozostała w sferze marzeń – dobrowolnie nie podpisałem np. żadnej umowy – natomiast ciekawe tu są pewne drobiazgi. Po pierwsze, sprawę prowadzi się już długo. Przedłużano chyba śledztwo, z zasady mające trwać 3 miesiące wg kodeksu, chyba że się przedłuża (przecież przesłuchiwał mnie późnym listopadem, a pamiętam wezwania z lipca czy I poł. sierpnia [edit 2014-12-04: też pewnie późne względem początku postępowania, dopiero może z okazji zameldowania się wystawione]). Sprawę w ogóle wszczęto zapewne z doniesienia jakiegoś KNF-u, ładnie skojarzono w aktach różne zgłoszenia, ktoś np. wysłał króciutkiego mailika do KNF-u, że oto Amber Gold bis – i już, po jakiejś pewnie ich weryfikacji (Komisja Nadzoru Finansowego podlega premierowi, a w jej siedzibie w Warszawie, o czym się osobiście pewnego razu przekonałem, też gra Policja(?), tj. był remont), przekazali prokuraturze... Zresztą wrogów mam sporo: nie wiem, czy to tylko dzięki tej instytucji, ale to całkiem możliwe. Dalej: prok. Czapliński dzwonił raz do mnie w takim momencie, że aż miało się nieodparte wrażenie, że jest tuż obok i wszystko słyszy, ale to subiektywny drobiazg, nie chcę oskarżać; nie wiem też, skąd miał mój nowy nr (nowy, tzn. kupiony około stycznia prepaid), może z banku albo po prostu policjant kiedyś podał na kanale podsłuchowym (albo nawet oficjalnie). No i wreszcie: złapano mnie w domu na Gajdy, w dobrze dobranej chwili (pewnie od dawna rozważali tę opcję, bo data zarządzenia o przymusowym doprowadzeniu była... wrześniowa), choć dokładnego adresu nigdy nikomu nie ujawniałem. Ciekawe, prawda?
Wrogowie pewnie chętnie wciskają ludziom, że "jestem jakimś wariatem". Zważywszy na dowody publikowane na tej stronie – np. w dziale foto/wideo – może lepiej byłoby nazwać mnie oszustem, przestępcą, oszczercą?... Tym bardziej, że już dwie sprawy karne mnie obciążają (tamta o dziewczynce pokrzywdzonej przez toczący się słupek drogowy – wypadek z "istotną utratą zdrowia" – oraz ta teraz o Amber Gold), a wkrótce będzie na temat kolejnej...
To bowiem nie koniec. Sprawy ww. może mało się boję, bo po prostu nie jestem winny – raz, że w ogóle w tym nie było przestępstwa, dwa, że nawet, gdyby mogło być, to dobrowolnie od niego odstąpiłem (nawet nie pod presją) – nie przejdzie to, daj Boże, nawet w sądzie I instancji (chyba umorzą lub umorzyli); natomiast fakt, że właściciel (tego dnia, gdy już miałem odbierać zagłuszacz!) pozbawił mnie głównego pęku kluczy, zabierając je z drzwi (drugi pęk, mianowicie od garażu, mi został w kieszeni) już znacznie bardziej pogorszył mi humor. Nocowałem z wtorku na środę w hotelu: miał to być ursynowski Hostel Lulu, ale tam wywalili mnie pod zmyślonym raczej pretekstem (jakieś o pomyłce systemu przy rezerwowaniu – "nie uwzględnił" istniejącej rezerwacji przez jakieś opóźnienia – przy czym gdy podnosiłem, że nie mam nawet auta i to problem, ten odpierał, że ta pani, co przyjedzie, to jakoby na wózku z opiekunką itd. [czyli ważniejsza ode mnie i tak czy siak lepiej mnie odesłać], no w każdym razie chciał się mnie pozbyć); trafiłem następnie, nawet na 2 dni (wtorek-czwartek), do Hotelu Szkoleniowego na Roentgena 5 w Warszawie, gdzie spotykałem się z nękaniem w postaci nagłych trzasków chyba drzwi w bliskim sąsiedztwie (góra/dół/obok), tortury szły chyba na cały, dosyć pusty, obiekt, a zagłuszanie pomagało trochę, nawet zauważalnie, ale jednak nie eliminowało problemu w zupełności (trochę było w tym chyba, ze strony Policji, demonstrowania czy udawania, choć faktycznie efekty dobre, jak nigdy wcześniej). No cóż, na dachu jednego z obiektów na Roentgena 5 jest niestety stacja bazowa GSM, pewnie dlatego to właśnie tam przeniósł mnie Hostel Lulu, dopłacając jeszcze do dwudniowej ceny drugie tyle (czyli ok. 200 zł) plus cenę taxi. Z czwartku na piątek w nocy byłem w hotelu Puławska Residence przy Puławskiej, niestety też nie pomogło mi zagłuszanie, być może to wina metalowych osłonek lub po prostu bandytów w pobliżu. Działa takie zagłuszanie bowiem (przy urządzeniu ogółem 12W we wszystkich, niekoniecznie aktywnych, pasmach) tylko na ok. 10, najwyżej kilkanaście metrów. Niestety! Nie spałem tamtej nocy, bo przygotowywałem się do akcji odbicia kabiny dźwiękoszczelnej zostawionej w domu na Gajdy wraz z niektórymi innymi rzeczami. Właściciel w swej łaskawości przewidywał jej rozebranie przez majstrów i oddanie mi tylko w razie spełnienia jego roszczeń pieniężnych, które, jak stwierdził, przekraczają 8000 zł (sama kaucja 6500 zł to w ogóle śmieszna suma, zresztą trzeba zamówić rzeczoznawców jakoby, na mój koszt oczywiście). [edit 2015-02-05: W grudniu była jeszcze kolejna próba wejścia z mojej strony, też popsuta i w końcu była Policja, właściciel, wtedy gadał o 10 tys. zł "długu"...] Akcja była dobrze przygotowana, dostalibyśmy się do środka, ale... i tutaj przechodzę do opisu DRUGIEJ INTERWENCJI:
W piątek 28-12-2014 o godz. 3:35 nad ranem dwaj robotnicy – z których jeden regularnie usługiwał mi (był świadkiem mojego władania domem, wpuszczania go doń), a drugi był bodajże jego ojcem – dostawali się dla mnie do środka domu poprzez (nie mój pomysł, nie moje zlecenie) niedestrukcyjne usuwanie jakichś deseczek przykrywających plastikową szybkę przedsionka. Oczywiście wszystko swoje (oprócz resztek z Gajdy) miałem przy sobie: w tym plecak z laptopem i paszportem, zagłuszacz, oczywiście oryginał umowy w portfelu, a także świeżo wykonany odpis notarialny tejże umowy najmu wraz z potwierdzeniem zameldowania się czasowego na Gajdy dn. 27-12-2014: oba te dokumenty w koszulce w specjalnym worku, gdzie był też łom, dłuto, zagłuszacz i (również specjalnie kupione) 3 pistolety na gaz łzawiący. Pora była wybrana po to, by uniknąć konfrontacji z właścicielem, która oczywiście skutkuje najazdem policyjnym i wielogodzinną stratą czasu, może nawet jeszcze dłuższą (w tle dodatkowo groźba szpitala psychiatrycznego, choć to bez sensu). Już wcześniej przejechało bodajże w okolicy przy Puławskiej (skrzyżowanie z Baletową), gdy ja tam jechałem, jakieś auto policyjne, np. koło 3:10. O 3:30 specjalnie udawał zainteresowanie, jak gdyby to on był tu jakimś kapusiem, choć pewnie wszystkich ostrzeżono na kanale podsłuchowym, odjeżdżający taksówkarz, opóźniając jakby trochę swój odjazd: bo wysadzeni robotnicy, wprawdzie już w tyle, ale dobierali się do ogrodzenia (nie żeby coś w ogóle powiedział na to...). Z różnych okoliczności, takich jak zachowanie czy wypowiedzi pewnych szpiegów (w tym tych robotników, ale i np. nieprzybycie innych, zachowania jakichś dziewczyn) można wnioskować, że lud słuchający był uprzedzony o tej akcji już w dniach wcześniejszych, a w każdym razie było takie ryzyko, że "mainstreamowi" gliniarze (z komisariatów, komend) mogą teraz właśnie "odsłonić przede mną twarz". 3:40 przyjechała Policja – w chwili, gdy pomocnicy odłączali kolejne drewienka – wlazła sobie na działkę otwierając bramę: "ręce do góry", czy raczej "padać na twarz!"... I tak przeleżeliśmy na betonie ponad pół godziny. W międzyczasie gliniarze, których tam zjechało się z 10(!) – część bez munduru – oglądali wszystko i zadawali pytania, m.in. głośno podniecając się umową (w jednej koszulce z dowodem meldunku); byli w zdecydowanie dobrych humorach, choć też oczywiście stanowczy. Gdy leżeliśmy, znikło z portfela kilkaset zł, bo w chwili wysiadania z taxi miałem tysiąc kilkaset, natomiast po tym zajściu już wkrótce na komisariacie okazało się, że zostało 900 (drobne pomijam, tu uwzględniam poszczególne setki). Oczywiście cała akcja była, jak pewnie każdy z góry wiedział (spikerzy gadali nieraz o słuchaniu na komisariatach, w zgodzie ze mną, bo przyjąłem to już dawno jako fakt), zupełnie zbyteczna, za to wymuszona bronią i przepojona lekceważeniem dla prawa i godności ludzkiej [nie wywala się na bruk!!! i to bez zostawienia czasu na wyprowadzkę, i to osób całkiem możliwe, że uprawnionych, co moglibyśmy pokazywać]. Tak, jak ja, na zimnym betonie leżały jeszcze te 2 osoby, bardzo drżałem z zimna (oni mniej, ale też). Następnie do godz. przeszło 18:00 byłem na komisariacie Warszawa-Ursynów przy ul. Janowskiego. Niektóre ich nazwiska: Misztal(?), Wojciechowski(?), zresztą są na dokumentach, było też kilka kobiet.
Co istotne, akcja ta była nie tylko wsparciem złodziejstwa i kuriozalnych zgoła nieortodoksyjnych "interpretacji" prawa (w myśl których, skoro napisano w umowie, że w pewnych warunkach właściciel może ją rozwiązać bez zachowania okresu wypowiedzenia, to wystarczy, że powoła się na podany przy tej klauzuli powód i już, bez względu na wszystko, na drugą stronę, na prawdę, umowa jest finito i należy się eksmisja na bruk, jej egzekwowanie: to taka interpretacja, która zakłada, że nakazy sądowe są dla idiotów i zbędne, wystarczy dyktat, a rozsądza policjant), a także zastraszaniem mas słuchających, by nie pomagały ("patrzcie, kto tu rządzi"); miała też bolesny skutek w postaci pozbawienia mnie resztek mienia rzeczowego, niepozostałego w domu [edit 2014-12-04: piszę z nowo kupionego laptopa, wcześniej jeszcze między wtorkiem a piątkiem było 500 zł plus taxi na ładowarki do starego, "Acer Aspire Switch 10", bo o odpowiednie niełatwo. To kolejne ciosy finansowe, obok wiecznych spekulacji i taxi kosztujących nawet po kilkaset zł dziennie.]. Podczas zatrzymania (powtórzę, połączonego z wejściem "ot tak sobie" na działkę przez zamkniętą bramę bez pytania) moje rzeczy, tj. zwłaszcza zagłuszacz oraz plecak z laptopem (i ważnymi dokumentami z Panamy oraz paszportem), zostały tam na miejscu: jak twierdzono, zabezpieczono je, choć odjechały od nich dwa radiowozy, w tym ja, pozostało tylko auto nieoznakowane. Istotnie, gdy we wtorek przejeżdżałem koło domu, wszystko było eleganckie, przywrócone do stanu pierwotnego, także te deseczki na swoim miejscu (policjanci z Janowskiego twierdzili kilka razy, że te moje rzeczy zabezpieczono). Zabrano też nowoczesny telefon komórkowy, który zresztą miał nagrywać to zajście. Pozostałem praktycznie bez niczego, po 18:00 oddali tylko portfel, kurtkę, sznurowadła, klucze [pęk garażowy(!) – miałem podczas tego kuriozalnego zatrzymania]. Co ciekawe, przy spisywaniu rzeczy – jak się zdawało – pominęli umowę w portfelu, którą zauważyli, ale nie wymienili "właśnie dlatego, że jest nieważna" [koniec końców jednak tam na kwicie była: kliknij foto u góry].
Najbardziej kuriozalne są próby przedstawienia tego policyjnego najścia w nimbie praworządności [że jakoby nie wolno skakać przez parkan czy posiadać narzędzi, a w każdym razie należy się wtedy bać i mieć "nieczyste sumienie" przed policjantami], bo przedstawiono mi nawet "postanowienie o postawieniu zarzutów" – zresztą nie, jak przy tamtym "wypadku" z potrąconą słupkiem dziewczyną (niejaka bodajże 19-latka Ewelina Palak, rzekomo złamała od tego nogę, nawet coś tam podobno lekarze wystawili), po przesłuchaniu, ale nawet w ogóle przed jakimkolwiek przesłuchaniem. Dźwięk walonych drzwi, którym mnie nękano w hotelach już wcześniej, towarzyszył mi podczas siedzenia w celi (wraz, oczywiście, z torturą, ta wskutek remontu komendy raczej, tj. automatycznie pod wpływem sterowania przez "centrum" spikerskie). A zarzuty? Kradzież z włamaniem! Serio. Nieważne, że umowa, nieważne, że meldunek, nieważne, że zajście przy świadkach, nieważne wreszcie, że nikt mi nie potrafił wytłumaczyć, co konkretnie miałbym chcieć ukraść (podczas gdy ja im cel i powód dostawania się do domu wyłuszczyłem, mianowicie zabranie swej kabiny) [zamiaru ich genialne umysły nie przeniknęły]... Do dziś tej sprawy podobno nie ma w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Mokotów, jedynej właściwej (pytałem też Okręgową), choć ci na komisariacie twierdzili już w poniedziałek (kiedy to mieli mi oddać rzeczy), że wniesiona i że to prokurator zarządził zatrzymanie rzeczy. [edit 2015-02-05: Jak się okazało, była to złośliwość i kłamstwa ze strony pracowników typu obsługa biura podawczego, sekretarka w mokotowskiej prokuraturze rejonowej.] Z mojej strony strony niech ci ludzie z komisariatu nie liczą na jakiekolwiek wzięcie w obronę przed sądem, jeśli będę miał wpływ na prokuraturę i dojdzie do procesu. Jeśli nie oddadzą mi tych rzeczy w ustawowym terminie – może nadal kłamiąc, że założyli sprawę w prokuraturze – zasługują na najgorsze. Tyle mam w tym temacie do powiedzenia, to są wszystko koledzy, wszyscy pewnie odpowiedzialni za moją kilkuletnią już tragedię. Do prokuratury może nie wnieśli ze względu na zażalenie, jakie do niej napisałem, choć w sumie mogliby je pominąć i wysłać resztę. Skierowałem też zażalenie do sądu: ciekawe, co oni tam na takie "otwieranie postępowania" [za nocną porę i brakujące klucze; swoją drogą ciekawy "przypadek", że Policja obok była].
Przy okazji przesiadywania w celi spikerzy gadali ciekawe rzeczy. Np. to, że w firmach jest często 100% albo blisko 100% zepsutego personelu (tzn. tych, które są zepsute: generalnie tego jest mało, ale np. wszystkie eksponowane popularne knajpki, typu McDonalds, Pizza Hut, KFC, podobnie te Empiki): generalnie pracodawcy – zwłaszcza znane marki (sic) oferujące pracę "studencką", ale i np. hotele, różne "firemki dworcowe", uliczne, w galeriach – dążą w takich miejscach do pełnego zepsucia swego młodego personelu, co zabezpiecza zmowę milczenia (a jak ktoś się "za mało tam integruje", to go zastąpią pierwszym gorszym). Moje doświadczenia z tego typu firmami (tak samo: kafejki, w rodzaju Coffee Heaven czy Green Coffee i mnóstwo mniej znanych kawiarni, pizzerii i restauracji) to potwierdzają: pracuje tam młodzież przestępcza, młodzież podsłuchowa. Szeptano też, w jaki [rzekomo] sposób odbywa się wstąpienie do gangu. W każdym przypadku (młody czy stary, przedsiębiorca czy właściciel nieruchomości) sprowadza się to do stawienia się w jakiejkolwiek jednostce Policji w całym kraju (sic), zapewne ze zmyślonym przestępstwem na dzień dobry, bo jak tu się dobrać do funkcjonariuszy, po czym w pokoiku wyjaśnia się, że chce się być dopisanym do podsłuchu. [edit 2015-04-22: I to akurat chyba było zmyślone. W rzeczywistości afera jest bardziej subtelna i zazwyczaj człowiek ma do czynienia z firmami, np. pośrednicy nieruchomości/strony z ogłoszeniami nieruchomości, firmy remontowe, najróżniejsi skorumpowani pracodawcy. Ewentualnie aferałem okazuje się, jeśli się jest przedsiębiorcą, urząd skarbowy. W skali kraju większość Policji tylko szpieguje, czyli robi to, co obecnie też robi się w prokuraturach, sądach, urzędach, knajpkach, licznych budynkach firmowych.] Wtedy, co z kolei już wcześniej znałem (szepty, słuszne domysły, teatralne sytuacje z udziałem Policji), spisuje się nr fabryczny (IMEI) telefonu(-ów) komórkowego, dane z dowodu osobistego, adres, ustala się wszystko... Generalnie, jak wielokrotnie na tym blogu powtarzałem, ludzie mają do tego ze 2 komórki przynajmniej (najtańszy telefon kosztuje, np. w Saturnie w Złotych Tarasach, 50 zł), jedną do podsłuchu, drugą do tortury czy przekazu podprogowego. Nie wnikam już, jak to jest w przypadku nieruchomości, zwłaszcza tych większych, ostatecznie Policja dostaje też dokładne lokalizacje ich zamontowania (powtarzam, ludzie z ogłoszeń nieruchomości są zawsze świetnie w temacie). Raczej nie próbujcie tego bez "pleców", bo jeśli nie wypali lub polegniecie na pytaniach "zdumionych" funkcjonariuszy, to jeszcze nic nie przesądza. Lepiej mieć "referencje" (zwłaszcza, że pytają o nie): np. pójść najpierw do pośrednika w sprawie jakiejś posiadanej przez siebie (rzekomo lub naprawdę) nieruchomości i wysłuchać oferty. Referencje do Policji daje też, jak już pokazano na obrazku, bodajże urząd skarbowy, może ZUS (trochę to jest pracowników: pewnie dodatkowe źródło głosów na PO...). [edit 2014-12-04: A także od cholery miejsc pracy, zwłaszcza młodzieżowych (widząc knajpkę, w której jest sporo młodzieży i nikt więcej, zespół 100% młodzieżowy, możesz być pewny, że są w tym; podobnie gruba większość samodzielnych przedsiębiorców, te "firemki uliczne").] Być może w ogóle nie da się na stronach typu olx.pl, gumtree.pl, dom.gratka.pl normalnie wystawić nieruchomości, jeśli nie przejdzie to przez jakąś policyjną moderację...
Przestrzegam przed pokusą ostatecznego dopisania się do gangu (policjanci [raczej pośrednicy!!! tak podpowiadał np. sprzedawca z Vega-Tronik] mogą tak was skołować, że już się nie wycofacie), bo za to może grozić więzienie! Naprawdę nie wyklucza tego duża liczba winnych. Nic w tym zresztą ciekawego: ot po prostu włącza się dźwięk w moim otoczeniu, gdy zadzwonicie z komórki na Policję. Przypominam wreszcie, że nowoczesny podsłuch bez problemu podąża za śledzonym obiektem, bez żadnej obecności przy nim w terenie, na zasadzie wizualizowania otoczenia i śledzenia ruchu: występuje analiza (przez wieże nadawcze) przebiegu czasowego fal (echa z różnych odległości) i ich przesunięć Dopplera (bo dźwięk to drgania).
Oto wręczone mi dokumenty z akcji z 28-ego (nie chciano dać żadnego protokołu na rzeczy pozostawione na Gajdy): klik (na s. 6 w pkcie 10 jest umowa najmu!). A tutaj jedna ze skarg (do głównych organów; do prokuratury i sądu były jeszcze inne). Obecnie jestem w hostelu na Bokserskiej 36. Powtarzam, bo to jest tak proste, a świadków było dwóch: miałem legalną umowę najmu i świeże potwierdzenie zameldowania czasowego, a nawet klucz do garażu, a ci całą grupą mnie zgarnęli przy wchodzeniu do domu.
[edit 2014-12-04 11:32] Wcześniejsze incydenty z Policją:
[edit 2014-12-04 12:40] Co do prokuratury, to przypominam, że zamieszane tam w zamykanie dotyczących mnie zawiadomień bez żadnych przesłuchań (tylko takie pisemne odbijanie piłeczki) są sekretariaty i, jak się zdaje, PG [edit 2014-12-06: ale do samych prokuratorów, podpisanych pod odmowami, też można się było fizycznie dostać: nigdy też nie wzbraniano mi dostępu do sekretariatu, a to pokoik obok. Akta od nękania na Ochocie – te 63 s. z 10/2011 – przyniosła ze swego pokoju do sekretariatu asesor prokuratury, czyli osoba umocowana do podpisu, zaś na Woli widziałem się z prokuratorką, która zamknęła mi nękanie i sprawę dot. poczty]. Ponadto np. sprawę o podsłuch z końca 2012 zamknął mi Prokurator Rejonowy (przełożony jednostki Warszawa Praga Południe) we własnej osobie [edit 2014-12-08: rozmawiałem też z prok. podobno Tomaszem Kuziakiem lub podobnie, ale tylko telefonicznie, który także zajmował się tam wtedy jej zamykaniem].
[edit 2014-12-11] Dotychczasowy bilans zatrzymania: ok. 1500 zł nowy komputer osobisty (naprawdę się przydaje, spędzam przy nim 95% czasu) i telefon komórkowy, ponad 1000 zł na jazdy taksówkowe sprowokowane tym zajściem, z 1000 zł na hotele (zwykle 80 zł/dobę), ok. 500 zł na zakup narzędzi (przecinaki, łom, kłódki, śrubokręty, miarka, wsuwka zamkowa) i pistoletów z gazem łzawiącym (teraz już zbędne) - ewentualnie można próbować odzyskać część z tych 500 przez Allegro, jeśli najpierw opłacę dług.
(03:53)
(wstawka reklamowa)
Zgaduję, że wynika to z współpracy mediów, może nawet Google'a, oraz tego, że tak jest już od lat. Z drugiej strony, to nie może być usprawiedliwienie. [edit 2015-03-06: Jednak skutecznie kryminalizuje się w ten sposób naród (jeszcze pewnie pomagają spółdzielnie, które może pouczają o potrzebie remontu i do kogo się zgłosić, żeby ogłoszenia przeszły: np. dzielnicowy). Ponieważ jest to "sprawa prywatna", robiona po cichutku i u siebie w mieszkanku – nie np. w pracy – więc oficjalnie człowiek jest dalej w porządku. Nic się nie stało, tylko zapisał się do gangu podsłuchowego (zrobił remont w środku, zabudował telefon czy głośniki, zapisał sobie telefon do spółdzielni oraz np. też adres podsłuchowego radia internetowego), więc dziwnie będzie popierać PO czy nawet PiS, a już na pewno nie będzie lubić tej strony, wczytywać się, nie zgodzi się z jej tezami czy nie poprze Partii Niżyńskiego, nie nagra bandyty. Że po cichu został k***ą, to pozostaje niewidoczne. Właśnie dlatego wszystkie media opóźniają temat, jak się da, zrobią wszystko, by go odłożono na później lub nigdy się nie zaczął, bo osiąga się tym samym coraz większą kryminalizację narodu i, co za tym idzie, szansę na niższe kary dla siebie, dla parlamentarzystów: "bo ten podsłuch to taki powszechny"... Poza tym ta miła nieprzychylność wobec Niżyńskiego... Inaczej nie opublikują im oferty bezpośredniej główne portale. Ale to nie jest żadne usprawiedliwienie, bo obecność na jakimś portalu to nie jest niczyje prawo (tym gorzej dla takich głupawych stronek, które np. 30% popytu by obsługiwały; tylko niestety chciwość jest powszechniejsza, mnóstwo właścicieli chętnie za pieniądze pozwoli sterować cudzymi myślami...). Obie strony rynku tu są jak zwykle na równi, więc nie można usprawiedliwiać się żadną "wierchuszką": ci, od których pochodzą oferty (klienci), i ci, którzy je publikują (firmy ich obsługujące, w tym medialne) – gdyby nie było tu niepisanej zgody co do rzekomej "dopuszczalności moralnej" takiego działania, z jednej strony skłębiłoby się bardzo dużo nieopublikowanych ofert, prących w kierunku publikacji (efekt: powstają nowe media ogłoszeniowe, rozchodzą się plotki, wszystko "eksploduje" od skandalu... bo działa ludzka energia i frustracja, i zapotrzebowanie na rynku), a z drugiej na portalach świeciłyby pustki, co też odstrasza klientów. Tymczasem jednak tutaj, na tym rynku zwykle ci, którzy za wszelką cenę chcą się dorobić, spotykają się z tymi, którzy nie mają już żadnych zasad. "Co robić, jeśli nie obsługują?" Proszę iść do pośrednika albo otwierać własne serwisy ogłoszeniowe w Internecie (już nie mówię "media", nie każdemu się chce, ale tu naprawdę jest duża klientela: co się stało z przedsiębiorczością wśród ludu, z żądzą zarobku?!). Sądzę, że taki nowy portalik z nieruchomościami mógłby stać się popularny – tym bardziej, że może bezczelnie będzie lekceważyć go Google lub ktoś będzie go zalewał fałszywkami, żeby go zniszczyć (zawsze można jednak pozwolić całej rzeszy użytkowników, całej społeczności strony zbiorowo komentować oferty, co pozwoli wyeliminować przekręty, bo przy tylu patrzących kłamstwa łatwo zanikają i nie mają mocy). Rynek przecież by się znalazł, porządnych ludzi może być dużo, samą stronę ogłoszeniową umie zrobić byle student informatyki niekomercyjnie, tutaj chodzi właściwie wyłącznie o koszt reklamy (plotka w 2008-10 o nowej stronie mogłaby się rozchodzić nawet niekomercyjnie, bez potrzeby tych bilbordów; utrzymanie serwisu też prawie nic nie kosztuje; sam kiedyś zrobiłem www.ForumWynajem.pl). Po prostu ludzie są chciwi (może były i inne zachęty, finansowe czy niefinansowe: sam dostęp do podsłuchu też jest jedną z nich) i dlatego tak się nie skończyło. Mnóstwo też ludzi od dawna nic nie wynajmowało, nie sprzedawało, więc nie weszło w przestępczość: to jest nieskryminalizowana, spora część narodu, choć tamtych mogą mieć w rodzinach. Poza tym, wreszcie, są też różne Facebooki, grupy związane z wynajmem itd. WALCZ Z CENZURĄ, PROPAGUJ WWW.bandycituska.com. I pamiętaj, mieszkanie z Gratka.pl, Gumtree.pl czy OLX.pl to mieszkanie potencjalnie z przekazem podprogowym, gdzie rząd może sterować ci myślami do woli albo nawet Cię zniszczyć (nikt nie kiwnie palcem w Twojej obronie). Im więc chyba też przyda się bojkot. Administratorzy bloków(?) i pośrednicy + media ogłoszeniowe: tak chyba wygląda układ z Policją na rynku nieruchomości, żeby Polska już zupełnie przestała być "drewniana".]
Być może na stronach typu otodom.pl [= Allegro = OLX.pl = Tablica.pl (właściciele)], gratka.pl [= dziennik "Polska"], domy.pl czy domiporta.pl [= Gazeta Wyborcza] publikują (nawet bezpośrednio) tylko ci, którzy kolaborują (tj. ustawił ich uprzednio pośrednik albo np. Policja). [edit 2015-03-06: Dotyczy to nawet ofert sprzedaży działek, czyli, zdawałoby się, czegoś już zupełnie z innej beczki niż te moje problemy z wynajmem. Tak jest nawet na słynnych ogłoszeniach: olx.pl ("Tablica") czy gumtree.pl. Nie znam żywego internetowego rynku nieruchomości, gdzie jest wystarczająco dużo ogłoszeń, w którym takiej cenzury(?) i przekrętów by nie było.] Można[?] tam niby normalnie dodawać oferty, ale czyżby groziło to ich usunięciem? Albo też jest ten przekręt z telefonami. Być może też przez lata nie można było nic dodawać, a teraz już tak.
Może też być tak, że na tych portalach można wprawdzie coś dodać, ale dobry właściciel w ogóle o tym nie wie. Tymczasem pośrednik mu opowiada, w ramach oferowanego zła, o jakiejś ogólnopolskiej współpracy pośredników, o możliwościach dodatkowego ogłaszania się, czego warunkiem jakoby jest wejście we współpracę (tj. zapisanie się do gangu). W przeciwnym bowiem razie oferta będzie tylko w bazie u pośrednika (dla mnie oczywiście i tak nie), tego jednego pośrednika, i trzeba czekać – nawet latami, jak pewnie twierdzą – na kupca właśnie u nich poszukującego nieruchomości (lub, w przypadku najmu, będzie się mniej zarabiać). Zepsucie wśród odbierających telefony jest przerażająco powszechne.
Nie jest to oczywiście żadne usprawiedliwienie, tym bardziej, że byle student może zrobić stronkę ogłoszeniową (nie żyjemy w lesie, sporo ludzi zna studentów), nawet wysłać spam do milionów osób, jeśli reklamować się nigdzie nie pozwalają (pewnie nie jest tak źle...). Nie żyjemy w świecie "zamkniętym", w dyktaturze wielkich marek, z której nie ma ucieczki.
Z drugiej strony, chodząc po tych stronach ogłoszeniowych, wciąż nachodzi mnie wrażenie, że może jednak tam tylko jakimś specjalnym kanałem można publikować oferty, bo normalne nie przetrwają. Po prostu trafiam tylko na szpiegów... Może to kwestia tego, że ceny w sumie nieduże (rzędu 200-300 tys., interesują mnie domy; wynajem już sobie zupełnie odpuściłem, takie tam dno). [edit 2014-12-04: Jest to chyba tzw. moderacja, czyli w tym przypadku kasowanie dobrych ofert przez Policję, której udostępniono taką możliwość, a zostawianie ofert aferałów. Normalne pewnie można dostać tylko przez pośrednika]
[edit 2014-11-23] Byłem w piątek w Ciechanowie obejrzeć nowy domek do kupna [OLX.pl]. Stan może już nie surowy (są wszystkie instalacje, w tym grzewcza bez pieca), ale niewykończony – wszędzie beton. Dom grał, rodzina w temacie (m.in. słynne w kręgach mafijnych od czasu dodania wideo "u Premiera" na tym blogu pisanie różnych słów nietypowo z dużej litery; ojciec coś przebąkiwał ni w pięć, ni w dziesięć o "wierzeniu w coś tam", co się kojarzy z prawie nieustannym gadaniem spikerów o religii). Dom zresztą tak poza tym bardzo wart rozważenia i kupna.
[edit 2014-12-09] Rąbka tajemnicy uchyla fakt, że liczne (może nawet prawie wszystkie) dotąd wynajmowane mieszkania i domy miały właściciela-przedsiębiorcę; a więc te źródła zasobów ludzkich stanowią w sporej mierze wspólny zbiór. [rozwiń komentarz...]Teraz np. przy domu na Gajdy 40A był to Andrzej Graff (była taka firma taksówkowa, w ramach korporacji zapewne, jak to zwykle bywa), wcześniej jakaś firma UCLIN wynajęła mi na ul. Zgoda w Warszawie, w Chełmie też jacyś, na Geodetów jakiś zakład fryzjerski bodajże... Co to sugeruje? Że pewnie, tak jak przy innych ogłoszeniach np. na OLX, Gumtree itp. (typu "sprzątanie", "opiekunka", co może przyciągać młodzież szukającą czegoś dobrego), stawia się "bezpośrednim" kwestię opodatkowania dochodów i szarej strefy, może wyjaśnia się niezorientowanym, że aby uniknąć problemów powinni pójść do pośrednika (ten zaś – jeśli jest zły w stopniu wyższym niż tylko nieobsługiwanie mnie – odsyła ich w razie zainteresowania "podsłuchami" na Policję, ma na sumieniu mnóstwo zepsutych firm). Natomiast szpiegom, przeciwnie, zaleca się oferowanie się bezpośrednio. Koniec końców zapewne Policja usuwa ogłoszenia wyłamujące się ze złego schematu i sporo związanych z rynkiem nieruchomości wie już, że nie ma co próbować (chyba, że dzięki pośrednikowi sami się zapisali...). [edit 2014-12-09: Czasem pytali mnie różni właściciele, skąd mam ofertę, z jakiej strony. Podobnie dawniej, podczas podróżowania (zagranicznego), do którego zmusiła mnie zła sytuacja m.in. mieszkaniowa, nieomal codziennie ktoś przy okazji jakiegoś kontaktu pytał mnie poufale "Where are you from": było tego nawet po kilka razy dziennie, zupełnie zbytecznie. Teraz domyślam się, że chcieli może zwrócić uwagę na to nadużycie zaufania ze strony spółek medialnych (Agora: domiporta.pl, Allegro: tablica.pl/OLX/może otodom.pl, Polskapresse (jak ten dziennik): dom.gratka.pl – ta ostatnia zmieniła nawet bodajże wystrój na "wszędzie czerwony", gdy się kiedyś nad tym zastanawiałem).] W przeciwieństwie do właścicieli nieruchomości, przedsiębiorcy cechują się zwykle większą skłonnością do ryzyka, a poza tym są poniekąd niezbędni, jeśli cokolwiek nowego chce się wprowadzić na rynek i generalnie, aby poradzić sobie w życiu: dlatego pewnie chętniej zapisują się do szpiegostwa, ale nie dotyczy to tylko ich (pamiętam całe strony gazety Oferta w 2011 w ofertach mieszkań, gdzie słuchawkę podnosili warszawscy szpiedzy albo okazywało się na miejscu; jeżeli byłaby to tylko 1/20 rynku, wg jakichś proporcji właścicieli firm w społeczeństwie, to jak wielki musiałby być rynek...). [ukryj komentarz]
[edit 2015-02-02] Jest też wytłumaczenie gdzieniegdzie właściwsze tego braku dobrych ofert: z mechanizmów rynkowych. [rozwiń komentarz...]Mianowicie wiadomo, że część (może nawet spora) właścicieli nieruchomości planujących transakcję zrobiła remont i jest zamieszana w podsłuch; a zarazem Policja nauczyła ich, by mnie śledzili, ilekroć chcą jakąkolwiek transakcję zawrzeć. Tak wskazuje moje doświadczenie: bardzo wiele razy np. coś wynajmowałem, próbowałem kupić, a po zadzwonieniu okazywało się, że ci ludzie mają podsłuch, podejrzewają, że to ja, później też problemy, może złośliwe wystawianie do wiatru (jeden oferent za drugim)... W związku z tym co najmniej część z nich (część wszystkich zamieszanych) będzie zainteresowana tym, by wynająć właśnie mnie i nikomu innemu (nie ma w tym jakiejś mądrości, specjalnego celu i spisku, po prostu będzie taka część, czy z powodu "dobrego serca" (cena), czy raczej – dużo częściej – złośliwości i nienawiści albo, z drugiej strony, korzyściach finansowych (co za różnica). Jest w każdym razie taka część podaży, która ma oko na mnie (ale to dopiero początek). O ile remonty to w Internecie może być 70-90% nieruchomości wystawianych pod wynajem/sprzedaż (nierzadko któraś z kolei transakcja na tej samej), o tyle "specjalnie mnie" chciałoby dać może np. 50% ogółu oferentów. Po prostu bardzo się mną teraz interesują: co zrobię, gdzie się przeniosę, chcą np. zabezpieczyć, by było źle (np. szczególnie źle u sąsiada: tak np. kalkulują ludzie złośliwi, ale nie tylko oni są w tym zbiorze). To jednak oznacza "wyssanie" z rynku 50% podaży ("poczekamy może jednak na Piotrka?" w odpowiedzi na chętnych kontrahentów); tym samym kupujący czy najemcy tym bardziej rzucają się na te pozostałe 50% normalnych właścicieli: ich oferty znikają bardzo szybko. W efekcie ZAUWAŻALNE w ogłoszeniach proporcje (a więc w tym, co wciąż wisi w Internecie: zależą one od 1 ilości ofert obu typów, 2 proporcji czasu czekania na transakcję) są jeszcze gorsze, np. 70% tych raczej dla mnie lub przede wszystkim dla mnie, 30% normalnych. Przy tym oferta bez remontu jest z jednej strony dobra w powyższym rozumieniu (czyli znika szybko i zawiera się w tych 30% widocznych), z drugiej zarazem ogólnie rzadka (10-30% przy założeniu statystyki jw.), więc tym bardziej na nią nie trafię (prawdopodobieństwo łączne np. 0,1 z 0,3 = 0,03, czyli 3%). (Że na Gumtree 90% to oferty po remoncie to nie jest przeszacowanie: uwzględnijcie, że Policja tam i na inne strony internetowe wysyła aferałów, natomiast pośrednicy ich m.in. stamtąd ściągają, dzwoniąc, prosząc o oddanie oferty i, wstępnie, skoro oddają ją pośrednikowi, niepublikowanie jej bezpośrednio.) W przypadku mieszkań może to być zresztą nie do odróżnienia, dźwięk mógł się rozchodzić od sąsiadów albo z remontu samej klatki schodowej (a to naprawdę się zdarza: spotkałem się np. z takimi przedsionkami). Słyszałem zresztą twierdzenia, które mogłyby to potwierdzać: "nie tak łatwo jest wynająć mieszkanie" (dużo ofert trzeba sprawdzić, zanim się uda; oczywiście raz bywa lepiej, raz gorzej, ten odsetek "pode mnie" bywa różny, bo to od ochoty ludzi zależy). Ten mechanizm by zatem tłumaczył moje bardzo poważne trudności ze znalezieniem czegoś bez remontu i właściciela nie-agenta samymi procesami masowymi, rynkowymi. Natomiast domy do wynajęcia to już rzadsza rzecz (wiszą często miesiącami oferty) i tu, być może, Policja pomagała, ręcznie kontrolowała, bym na nic dobrego trafić nie mógł (choć też mało jest w związku z tym kiepskim ruchem ofert na rynku i tym rzadziej, np. raz na 1-2 miesiące, się zdarza jakaś do niewpuszczenia/skasowania). Opisałem te wszystkie przekręty na ForumWynajem.pl (zobacz temat), jednak ta strona jakoś się nie spopularyzowała. Za mało reklamy. Może gdyby włożyć sporo pieniądza... [ukryj komentarz]
[edit 2015-03-06] Charakterystyczne dla właścicieli nieruchomości jest też to, że nie chcą nawet słyszeć o tym, że są jakieś dźwięki, że był remont (nie daj Boże to usunąć): udają, że tego wszystkiego nie ma (czyt. jestem w ogóle jakimś wariatem albo już nie wiem, co, albo się zaczynają irytować). Wynika to zapewne stąd, że być może rozwiążę umowę np. w ciągu roku, a oni dalej chcą wystawiać ogłoszenia na swoich ulubionych stronach (poza tym jest, być może, dofinansowanie z okazji wynajmowania mi, ale to tylko, o ile właściciele są "grzeczni" względem mafii). A zatem sytuacja jest beznadziejna. Swojego mieszkania z rynku pierwotnego (od dewelopera) też nie mam co kupować, remont może już i tak być, a poza tym przecież ściany są dwustronne i można też od drugiej strony zrobić remont (już nie wspominając o prostym przyłożeniu kolumny do podłogi u góry; zawsze się ktoś znajdzie, kto pójdzie na układ zamiana mieszkania za kasę i nowe, przecież nie wierzę, że skończyliby szpiegowanie komputera – albo nawet zarządca bloku pomoże w odpowiednim przydziale, jak to było z mieszkaniem mojej matki, która nigdy nie miała sąsiada u góry, ale od 2012 takowego spostrzegam).
(05:16)
...a okoliczności tego są godne odnotowania. Wśród zresztą telefonicznej hiperaktywności właściciela, który koniecznie chce się umówić na jakieś wieczne naprawianie pieca (ale raczej dopiero po odłączeniu dźwięku [edit 2014-11-16: takie dwumiesięczne odwlekanie włączenia ogrzewania i ostatnio utrzymywanie napięcia związanego z kwestią głośników]). Mianowicie: zamek okrągły (na typowe klucze, małe) był w drzwiach wewnętrznych zaryglowany i klucz był włożony od środka, poszedłem spać. Rano zginął mi prosty nóż kuchenny (nie nazwałbym tego może zastraszaniem, tylko zwróceniem uwagi na istotność problemu). Już raz na Chłopickiego było coś takiego, że ktoś mi rozwalił barykadkę z osłon dźwiękowych przed drzwiami [edit 2014-11-16: pieczołowicie założoną przed pójściem spać], sugerując, że wszedł do środka (chyba jeszcze jakieś ślady, np. mokra była). Na różne incydenty typu kradzież/zniszczenie nie pomagają najlepsze zamki elektryczne.
Oczywiście rano klucz był na swoim miejscu, tylko tego noża, którym smarowałem wczoraj kanapki, nigdzie nie ma, a bardzo dokładnie wszystko przeszukałem [edit 2015-02-02: NA PEWNO był tam poprzedniego dnia].
Zgadnijcie, jaka siła w przyrodzie takie wejście cichaczem umożliwia? Podpowiedź: fizycy znają obecnie tylko 4 oddziaływania (tzw. Model Standardowy), obserwowalne zjawiska sprowadzają się praktycznie zawsze do 2 z nich. Nie chcę usłyszeć, że szkolę złodziei, ale to naprawdę jest tak proste.
Wyjaśnia to wszystkie moje wcześniejsze sytuacje tego typu (pokonywanie zamków przez włamywaczy), aczkolwiek sam pomysł, że to w ten sposób, chodził mi po głowie już w I poł. 2013 czy nawet w 2012 przy okazji zamków elektrycznych (nie tylko na zmienialne kody, z losowym układem klawiatury i solidnie losowanymi przeze mnie kodami, tj. na podst. nrów stron otwieranej książki, ale nawet na unikalne karty i klucze elektroniczne). Wypróbowałem zresztą też bardzo drogi (1400 zł bodajże) i ponoć "100% odporny na wszelkie wytrychy" zamek mechaniczny firmy DOM Sicherheitstechnik, też nie pomógł. [edit 2015-02-14: Bandyta najwyraźniej potrafi wejść przez każde normalne drzwi nie pozostawiając śladu – jaki by tam zamek nie był.]
Ponadto pokazuje to jeszcze dodatkowo, że właściciel z chwilą wynajęcia mi nieruchomości awansuje w gangu (zapewne nie dają tego mocnego cudeńka wszystkim). Przypomina się akcja z ostentacyjnym wywiercaniem zamka, gdy byłem w środku, przez właścicieli mieszkania na ul. Zgoda w Warszawie (właścicielka firmy UCLIN). Wyłączno zresztą wtedy 112 ("zapchane", jak ten mój niedawny "błąd" z testami przeciążeniowymi na kolokwium). Pomogła mi trochę Policja po zadzwonieniu na zwykły nr 22..., ale choć w ich obecności łamano umowę i prawo karne, później prokuratura i sąd w całości zamykały mi zawiadomienie (o stalkingu: była tam o tym wzmianka; zob. jeszcze tutaj o niektórych kpinach sądu związanych z tym przez wszystkich po kolei zamykanym zawiadomieniem z późnego 2011).
Niby mogą się do mnie włamywać, za pomocą tej metody czy możliwości przyrody, ale tak naprawdę do każdego praktycznie, a z drugiej strony wiedzą, że i centrum szajki to potrafi (subtelna forma zastraszenia, 112 czy 997 mogą znowu być "przeciążone"). Taka wyższość wobec kogoś w świetle fatalnej niższości wobec kogoś innego zapewne zachęca do głębszej kryminalizacji.
[edit 22:57] Ktoś skradł jeszcze kluczyki do (mojej własnej) kłódki od głównych wyłączników elektrycznych z filmu poniżej. [edit 2014-11-15 07:11] Ponadto złodziej zrobił dwie duże dziury w boazerii w pokoju-składowni, zupełnie kretyńskie (nigdy się do takich rzeczy nie posuwam), zapewne po to, żeby później uzasadniać tym przywłaszczenie kaucji (6500 zł). Od razu widać, na czym im zależy. (Gdy wypróżniałem się ostatnio w toalecie, a gadali mi o tym kolesiu Graffie, że może właśnie słucha, zaSMSował jakiś nr, który od początku października wysyłał do mnie błagania o pożyczkę. Zapewne po prostu państwo właściciele potrzebują pieniędzy (był taki okres w 2011, między kwietniem a lipcem, gdy codziennie podstawiali mi się ludzie proszący o parę zł)... Aluzja do zrobionych dziur zapewne... Za to powiązane z ich przestępstwami złodziejstwo całej kaucji, jakie już teraz przewiduję, że starym zwyczajem nastąpi (chwilowo się nie procesuję, ale to są w ogóle przypadki karne), odpowiedzą bardzo surowo, na pewno nie w skali 1:1.) Z domu najprawdopodobniej wywaliliby mnie pod byle pretekstem w razie wyciszenia tortury.
[2014-11-19 04:34] SPAĆ SIĘ NIE DA, psuje się rytm dnia i nocy, przez to całe dnie zmarnowane. Przedwczoraj też zrobił mnie w konia jeden właściciel ws. sprzedaży domu, przez co zarwałem noc. edit 2014-11-20: co do domu z filmu poniżej, to nie wiem, jak go sprawdzać, żeby otwarcie od zewnątrz nie poniszczyć w sposób zagrażający stabilności (duże prawdopodobieństwo spudłowania przy szukaniu kabla) i na pewno bardzo widoczny (zresztą z tą detekcją nie jest tak doskonale, jak by się wydawało, choć w tamtym punkcie zawsze bez problemu można znaleźć potencjał od prądu zmiennego). Aha, ktoś pewnego razu pod moją nieobecność ewidentnie zapchał WC u dołu. Pewnie teraz będą to, podobnie jak zrobione w takich samych okolicznościach dziury w boazerii, wykorzystywać, jakby co, jako uzasadnienie praktycznego złodziejstwa kaucji (w takich okolicznościach to nie byłaby Sprawa Cywilna) albo, co gorsza, natychmiastowego wyrzucenia z domu (pewnie jeszcze z bandycką asystą "Policji", może po cywilnemu ubranej i jeżdżącej, jak tutaj).
(15:43)
Tyle wg mojego oszacowania: za pieniądze czy także "ideowo" [edit 2014-11-08: bo Dużo] ? Choć nie wiem, czy tu o "idei", "pomyśle" na życie można mówić... Nikt mi nie wyjaśniał, co tu rośnie; nikt nie wpadł na pomysł utworzenia mediów.
Istotnym źródłem, co właśnie pojąłem, jest oprócz przedsiębiorców także zaciąg z miejsc pracy [edit 2015-02-24: a jeszcze bardziej, co teraz zrozumiałem, zapisanie się do "sprawy", w tym pójście na komendę i remont, przy okazji remontu urządzonego przez spółdzielnię mieszkaniową, co w całej Polsce robiono masowo – w Warszawie jakiś zapisany człowiek będzie w ok. co 7-ym mieszkaniu]: tzw. młodzież pracująca (widzimy ją na co dzień w kiosku czy sklepie, nie mówiąc już o kelnerkach) będzie się zaciągać najbardziej chętnie, natomiast reszta różnie, pewnie mniej chętnie. (Pracujących jest, ogółem, ponad 14 mln., z czego w takiej Warszawie 80% pracuje w dużych firmach, ale to może nie ma znaczenia. Nie każdy szef firmy chce w czymś takim pośredniczyć – łatwo powiedzieć "nie ma chętnych" – więc pewnie trzeba by ten potencjalny zasób podzielić na wstępie przez kilka i wtedy jest iluśmilionowa baza do zaciągu, w tym pewnie gruba większość zatrudniających z "indywidualnych działalności": część pracowników zechce, za wyższą pensję, część nie. W budżecie pewnie się znajdzie: przykładowo 2 mln. x 500 zł = 1 mld. zł na miesiąc, 12 mld. zł rocznie)
Dlatego też widzicie Państwo w firmach, gdzie jakieś młode panienki się prezentują, najczęściej niestety przestępców (teza przypuszczalna, ale praktycznie pewna w świetle subiektywnego doświadczenia, ich zachowań wobec mnie). Ale też wśród przedsiębiorców, "tych, którzy dorobili się na przemianach". To wciąż, przy takiej przykładowej liczbie, tylko 1/15 narodu, parę procent. Sugerowano mi, że rekrutują do zła takie znane marki, jak Empik, Tesco, Pizza Hut, McDonalds, bardzo liczne kafejki (Coffee Heaven, Green Coffee itd.) i knajpy, sklepy, sądy, kurierzy, stacje benzynowe, chyba nawet poczta, no i "oczywiście" media, przynajmniej spora część. Oznaczałoby to, że widząc tam miłe panienki – często na mnie specjalnie reagujące (mam zresztą bardzo charakterystyczną cerę) – widzieliście Państwo tych, którzy w 2013 jeździli ze mną włączając torturę w tramwajach, autobusach, na ulicach, choć i bez tego ona by była. [edit 2014-11-10: Mnóstwo razy było słychać szepty zdecydowanie "od osoby", w dosyć pustym terenie; możliwość taką bardzo uprawdopodabnia jeszcze fakt, że mogę przecież pójść do lasu w zakątki, gdzie nie jeżdżą pojazdy w promieniu 100 m (przez to 40 dB mniej niż przy głośniku? plus 70 dB dzięki dwojakim ochronnikom od hałasu i głuchocie... już widać, że z takiej odległości iść to nie może); w takiej sytuacji prawdopodobnie idzie to od pieszych, nieraz ich wtedy nagrywałem ze słowami "na pewno stąd" (nie rzucam ich lekkomyślnie). Pewny jest też masowy udział młodzieży w takim znęcaniu się, jak np. przeszkadzanie w wypróżnianiu się (krępowanie) czy kaszel, podobnie jak wszystkie inne najgorsze konsekwencje demoralizacji, o czym za chwilę.] Podobnie też wydostaje się ona z okien mieszkań na ulicę. Robić coś takiego to praktycznie "mieć krew na rękach" [edit 2014-11-08: nie jest to już samo dręczenie, ale pojawił się element próby pozbycia się osoby]. I Twoje dziecko też mogło tak sobie "poradzić" w życiu, zwłaszcza, jeśli jest młode.
Nie można tego tłumaczyć biedą: kto zapisuje się do gangu, jest przede wszystkim niemądry (nie chcę obrażać, więc nie powiem prosto z mostu na "i"). [edit 2015-02-19: Nie uważasz, mój panie, że to jest obraza moralności, czyli skandal? I co to zresztą ma do religijności! Typowa głupota: pozbywa się religii, to aż musi się zachłysnąć odejściem od zasad...] Przychodzi do niego – no właśnie, kto? zaufany reprezentant państwa wysokich standardów, w dobie demokracji i praw człowieka... Dlaczego, łaknący kasy pracowniku, nie założysz mediów! Czy znasz lepszy pomysł na biznes?! Może znajdzie się jakiś np. katolik, nie sądzisz, jakiś drugi świadek? W czym w ogóle problem? Znajdziesz wśród kolegów inwestorów, zrobisz jakieś tanie pisemko, znajdziesz w końcu może i mnie, a ja (tak się składa) mam dużo pieniędzy (wielu pewnie opowiadano o tym, i że to jakoby zasługa bardziej sponsorów niż moja)... W czym problem?? Choćby 50-100 inwestorów można znaleźć. Takie spółki później mają wartość 100, 200, 500 mln. zł przy takiej kompromitacji mediów (zob. też to). Każdy 1 ze 100 inwestorów z pożyczonymi kilkoma tysiącami (firmy udzielają pożyczek od ręki, można by zebrać parę tys.) stałby się bogaczem, bo świat zalało zło, a tu wolnych mediów nie ma. Ale to nieważne, tego nawet nie badamy. Aaa, no i ta fajna nutka dominacji, próbowania tego, co nieznane, zakazane, ta czysta głupota... Lepiej połączyć się z mafią, dopisując się do listy, przez to rozmywając odpowiedzialność ("bo większość tu tak dla kasy tylko się wpisuje i nawet nie ma czasu szpiegować": a może później nie będzie wykazu, kto ile słuchał, co jest całkiem prawdopodobne... jak się ich odróżni?! tylko niszczycie to, co dobre, czyli jasną odpowiedzialność nie za dużej liczby, np. w rodzinie przedsiębiorcy dzieci z za dużą ilością wolnego czasu). Przez takich ludzi moja samotność jest jeszcze skrajniejsza. Wszystko to ma na celu jedno: by, jak mawiają spikerzy, "nie było sprawy"...
Skrajnie niesprawiedliwym byłby ten, który za udział w takim gangu chciałby karać grzywną czy zawieszonym tylko wyrokiem, a więc zgoła niczym (nie mówię tu o tej torturze, choć co 7-me mieszkanie czy dom potrafią być w Warszawie "po remoncie", "zadbane", czyli z głośniczkiem: jak te prysznice w komorze). Sam udział w gangu to przestępstwo do 5 lat pozbawienia wolności (nie stosuje się zawieszenia, chyba że są specjalne przesłanki: wynika to z art. 58 §1 KK, choć w pewnej interpretacji owa granica 5 lat jest "na styk" pod tym względem: istnieją natomiast takie występki, gdzie wg prawa zawieszenie jest normalną spodziewaną praktyką); tutaj dotyczy on w dodatku istotnych przestępstw, w tym tortur, możliwości tortur, "zadbania o mieszkanie", TOTALNEJ inwigilacji w każdym miejscu i czasie (także w toalecie, choćby w pociągu; nękania najgorszego rodzaju, bardzo bolesnego i głupio poniżającego, za co po głowie pogłaszczą i odbiorą trochę). Ale nie o to chodzi, choć tacy ludzie na więzienie zasługują i to przez nich cierpię, przez nich na ulicach czy w blokach nie da się wytrzymać; przez nich politycy mają ciekawe możliwości. Sam udział w gangu jest poważnym ciosem przeciwko mnie; skutki tego to generalnie wszelkiego rodzaju zmowa milczenia, to całe piekło, które miałem w latach 2013-2014 polegające na tym, że nikt mi na moje wołania nie odpowiada. Mogłem wołać o pomoc na forach, grupach dyskusyjnych, rozsyłać spamy, także SMS-owe, uderzać do kogo tylko się da, w tym Polskiej Akcji Humanitarnej: zawsze 0 odpowiedzi. Nawet nie pogardliwe czy obraźliwe. Jest w tym może trochę winy polegającej na blokowaniu mi komunikacji, ale główny powód to wina tych ludzi lub ich bliskich, która dodatkowo obraca się przeciwko mnie. Przestępca mści się na mnie za to, że coś źle zrobił przeciwko mnie. Żeby było jeszcze gorzej, żeby koniecznie nie było sprawiedliwie (bo sprawiedliwie to by było, gdyby podsłuchiwał trochę i poszedł do więzienia i to wszystko; a tymczasem jeszcze się mnie kara jakimś dziwnym ostracyzmem, zaś ich kary trzeba minimalizować). Może chce mnie taki lekceważyć "tak długo", aż coś osiągnie, aż zacznę mu współczuć na przykład... Po cholerę mam współczuć silniejszemu?
Efekty tego totalnego ignorowania mnie, moich ogłoszeń, wszelkich najróżniejszych rozpaczliwych spamów, jak to mnie dręczą, prześladują, torturują, słowem: efekty udziału w gangu polegają na tym, że torturuje się mnie dalej i wszyscy się z tego cieszą, uważają, że ta sytuacja nie potrzebuje zmiany, omijają mnie szerokim łukiem (np. moje bilbordy w 9 ruchliwych punktach Warszawy o szukaniu pracownika, choćby za 50.000 zł miesięcznie: na odpowiednią www wchodziło może kilka osób dziennie albo i mniej – za to była podana, znana już wśród szpiegów, nazwa przedsięwzięcia; mam sporo więcej takich doświadczeń, dowodzących, o co tu chodzi: także obserwacja, co ludzi interesuje na tym blogu – bynajmniej nie oferowane w nagłówku wyjaśnienia). WSZELKIE moje próby, nawet bycia domokrążcą i proszenia o wynajem domu, za zawyżoną nawet cenę, wszystkie najróżniejsze próby kończyły się zawsze lekceważeniem ze strony społeczeństwa, co świadczy o jego zupełnym już zdziczeniu.
Korelaty tego widzimy w badaniach CBOS zaufania do Kościoła katolickiego ("ufam Kościołowi" = "wierzę Kościołowi, że nas w dobrą stronę prowadzi"). 72% parę lat temu, przed tym zdziczeniem, 57% obecnie (średnia krajowa). Z wiarą w dogmaty zupełnie licho (ok. 30% wierzy w nieśmiertelność duszy i te dogmaty o niebie czy czyśćcu). To tylko przykład, bo różne rzeczy w sondażach pobrzmiewają. Ileż to najróżniejszych kelnerów, kelnerek itd. w zeszłych latach mi dogadywało (czyt. "wjeżdżanie" na prywatność), kaszlało itp.; tak samo ludzie z różnych ogłoszeń. Weszli w to.
Nieważne, że cały świat zamienił się w podsłuchowe eldorado dla polityków, tortury wolno robić, bo "wszyscy" do tego przygotowali swoje nieruchomości: nic tu więcej nie potrzeba, jak tylko ignorowania mnie, tematu i kontynuowania opowiadania się za PiS-em, PO czy innymi politycznymi rozrabiakami (także, podobno, na lewicy). [Najbardziej chyba uderzającym dowodem tego, że członkowie tego gangu są zakałą i zgubą narodu polskiego i Europy jest to, że mimo ponoć milionów członków, wciąż istnieją te "marki": PO, PiS. Wciąż się je wciska jako godna rozważenia opcja dla Polski, mimo najohydniejszych zbrodni mających tam plecy, oparcie. Jeżeli, panie mafioso, panie przedsiębiorco, nie jesteś Pan taki zły, to jak ci nie wstyd za tę wielką hańbę, do której się swym milczeniem lub, co gorsza, utyskiwaniem pod adresem Niżyńskiego i sprawiedliwości przyczyniasz, jaką jest dalsze istnienie tych "marek"? Osobiście zadbałbym, by je ostatecznie ze sceny sprzątnąć za to lekceważenie niszczenia narodu i zbrodni, najgorszych zbrodni, gdybym tylko miał na to wpływ. U każdego normalnego człowieka wiedza o tych straszliwościach skutkowałaby niszczeniem, wdeptywanie w ziemię, zmiataniem ze sceny wszystkich partii zamieszanych (przecież jak oni zabiegają o siebie, gdy im piórko o plecy się otrze, sędzia coś źle napisze – np. w trybunale strasburskim!). W tym przypadku – albo plotek nie ma, albo, co gorsza, poszły, ale zarazem wyprano znajomym mózgi, może tu i ówdzie też ich wciągnięto nawet niekomercyjnie w głupie gangsterstwo zamiast, dajmy na to, oglądania telewizji. Dla tej blokady normalnych, ludzkich odruchów, dla tego zwyrodnienia i wynaturzenia nie ma już słów usprawiedliwienia, bo gang jest dostatecznie duży, żeby zatrząść całą Polską. Aspołeczna, najgorsza zakała tego narodu, zapewniająca totalitaryzm i zabijanie przez polityków (wśród męczarni), kogo chcą, ze wsparciem na całym świecie (za komunizmu z prześladowaniami było lepiej, bo można było uciec za granicę). Tutaj jeszcze przykład typowych skutków uczestnictwa w gangu: //zapytaj.onet.pl/Category/007,035/2,26887697,Dziwny_email_bandyci_Tuska_.html – zobaczcie na reakcje wybranych gości, jakże kompetentnie się czujących... Zresztą czego oczekiwać po typkach, egzemplarzach jakich setki tysięcy, nagminnie regularnie czytających moją pocztę itd.]
Skoro zaś jest tak źle u mas, to przedstawię tutaj otwarcie ustępstwo, na które jestem gotowy (chociaż i tak nie mam widowni...). Jest to naprawdę wielkie ustępstwo, którego proszę nie lekceważyć, choć pewie moje słowa nic znaczyć nie będą, mimo tych milionów i gotowości stworzenia mediów. Najpierw jednak to, przy czym ja – w mojej wizji uporządkowania kraju – obstaję i z czego nigdy nie zrezygnuję, choćbym miał najpierw zostać politykiem i założyć partię.
PO PIERWSZE, mamy do czynienia z gangiem z samej definicji: kodeks karny mówi o "braniu udziału w ... związku mającym na celu popełnienie przestępstwa". Przy czym w nauce prawa przyjęło się, że jest to po prostu forma współpracy sprawców przy popełnieniu przestępstwa, która jest czymś więcej niż doraźnym współsprawstwem; związek jest trwały, jest pewien elementarny podział ról (ma on też, rzecz jasna, swoje granice i ich strzeże). Otóż tutaj istniał, do listopada 2013, gdy zezwoliłem na szpiegostwo, związek Z POLICJĄ mający na celu podsłuchiwanie mnie, gdyż oni to umożliwiają swymi działaniami, namierzaniem mnie (bo często obiekt schodzi z muszki: np. beton, cegła po drodze do wieży nadawczej potrafią przesunąć o ładny kawałek ocenę położenia), sprzętowym szpiegowaniem mojego komputera, udostępnianiem tego ludziom itd.: są to elementy konieczne tego szpiegostwa. Jest to zresztą gang pełną gębą: są ludziki-"żołnierze", czyli 99%, i są DJ-e, "wodzireje" nawołujący na linii (bodajże 112) [edit 2015-02-01: raczej przez ich program komputerowy czy komórkowy] do robienia tego czy tamtego przeciwko mnie (już nie mówię o udzielaniu różnych informacji, których połączenie telefoniczne nie pokazuje, np. wizualnych). Oni to zapewniają dyscyplinę w organizacji i wspólne inicjatywy (powstaje wrażenie jedności), dodają animuszu. PO DRUGIE, potrzebne jest śledztwo, choćby kar nawet nie było, by oddzielić ziarno od plew: gdyż nawet jeśli większość "pracodawców" (którzy powinni siedzieć za kratkami, gwoli szczerości...) "zaakceptuje" takie zachowania, polegające na bałwochwalstwie politycznym, to świętym prawem mniejszości, w elementarnych zasadach zakorzenionym, jest wiedzieć, kto był zły, kto zło wspierał, kto działał przeciwko rozliczeniu i na rzecz zakatowania mnie (doprowadzenie np. do szaleństwa albo samobójstwa). Była lustracja agentów PRL-u, teraz wszystko jest proste, bo mamy nowoczesne kartoteki różnego rodzaju. PO TRZECIE, skoro jest śledztwo, to i sąd jest potrzebny, by jego wyniki zweryfikować, by nie były arbitralne (tym bardziej, że opowiadam się za upolitycznieniem prokuratury, która jest zepsuta, jednak oczywiście upolitycznieniem motywowanym prawdziwym dobrem). PO CZWARTE wreszcie, to, co pozostaje do negocjacji, to kary, choćby i 2 mln. ludzi podlegały tu pod ocenę. Czy się wierzy w Boga, czy tylko w ewolucję od małpy, historię ludzkości i w zbiorowość i państwo, trzeba stosować kary wobec takich ludzi (nie można ulegać wobec czegoś takiego), pytanie tylko, na ile surowe.
Moja propozycja zmierza w tym kierunku, by surowiej karać warszawiaków, gdyż są oni najbardziej winni wszelakiego faktycznego nękania mnie (istotne granice: zasięg autobusów, bo nie chcę mieszkać w miejscu, gdzie muszę polegać na taxi; oraz zasięg aktywacji głośniczka), a uporczywe nękanie, które doprowadziło ofiarę do (udanego czy nie) samobójstwa, jest przestępstwem generalnie karanym więzieniem bez zawieszenia (z racji braku alternatyw dla więzienia w paragrafie i górnej granicy 10 lat; tu nawet 15, gdyż to w związku z uczestnictwem w przestępczej organizacji i w dodatku często za pieniądze). Dochodzi tu także zbrodnia przeciwko ludzkości z art. 118a kk, na Centrali i jako pomocnictwo, już choćby jako nieludzkie traktowanie mas ludzkich w związku z polityką organizacji (co to w ogóle ma być innego, to uderzanie w ludzi przekazem podprogowym, gdzie można choćby stale manipulować im myślami: do dziś nie spotkałem lokalu, w którym by tego nie stosowali). Dlatego sam udział w takim gangu, choćby nic więcej nie udowodniono, w Warszawie karałbym 1 rokiem więzienia. Błędem jest grzywna, gdyż to nie ruletka, w której wygrywamy lub przegrywamy pieniądze, bo chętni na hazard zawsze się znajdą. Tego po prostu ma nie być. Spójrzmy racjonalnie i zastanówmy się, czy jest na to inna metoda... ten argument, że "bardzo dużo ludzi już w to weszło" – czy w każdym razie "mamy wielki rozmach" (wielkie firmy w tym są itd.) – działa zawsze, a ukrócić wiarę weń może tylko wsadzanie ludzi do więzień. To dlatego i przez takie działanie, nawiasem mówiąc (przez chrześcijaństwo też, ale prawo jest pod jego wpływem i w sumie robią to samo, czyli grożą karami), nie zabijamy się na ulicach, co może dawniej miało miejsce sporo częściej. W innych miastach za sam udział w gangu typowej osoby (nieprzedsiębiorcy) bym ewentualnie nie karał więzieniem, to jest moje ustępstwo wobec wielkiej liczby: JEDNAK grzywna powinna być wysoka (jeśli w mieszkaniu zrobili głośniczek, to ze 100 tys. zł na pewno), a jeśli jej nie mogą zapłacić w rozsądnym terminie, to natychmiast odwiesić wyrok więzienia (który jest, ale w zawieszeniu, więc nie zostaje wykonany w razie praworządnego życia przez następne ileś lat). Takie są obecnie zresztą zasady co do egzekwowania grzywny.
Jest to proste i rozsądne; i gdyby miało odpowiednie odzwierciedlenie w postawach ludzkich, gdyby ten słuszny strach w mentalnościach został wcześniej wypalony jak gorącym żelazem, żyłoby mi się tu, w Warszawie, całkiem miło.
Przedsiębiorców należy karać surowiej co najmniej o rok w stosunku do reszty (to jest typowy przypadek: największa ich liczba powinna w Warszawie dostać np. 2 lata, gdzie indziej np. rok). To minimum, w które wierzę, może naród podniósłby jeszcze poprzeczkę, chociaż nienawidzą mnie. Dlatego nie można powiedzieć, że ja sądzę. Sądzi naród i wypadkowa różnych tendencji (w tym popularnego zepsucia): daj Boże, uwzględniająca moje minimalne, niewygórowane przecież, oczekiwania, ale to wcale niepewne (nie podaję tu natomiast żadnego "poziomu satysfakcji" czy też "optimum": na dobrą sprawę takich ludzi powinni poważnie izolować). Jak można zejść jeszcze niżej, nie ośmieszając się wobec historii (a ta sprawa jest historycznie bezprecedensowa, choć sądzono już premierów; u nas pewnie licznych powinni).
I wreszcie: głupcem jest ten, kto myśli, że "nie da się tego osądzić, bo za dużo". Da się. Choćby na samym papierze albo z obecnością sędziego na komendzie. Da się też nawet 2 miliony ludzi wsadzić do więzień na 1 rok, bez problemu: odroczyć wyrok nawet o wiele lat i wtedy zostaje np. 100 tys. dodatkowych miejsc w więzieniach rocznie. A jeśli zamknie się połowę tego, to już w ogóle dosyć łatwo (kwestia zbudowania 100 więzień). Dziękuję za uwagę, teraz na pewno nikt nie odpisze, taki jestem niezłomny i pewny siebie. Nic tylko zdeprawowanie i zdziczenie, i ja pośród tych tortur całodobowych, i... głosowanie na PO. Nikt nie odpisywał na nawet najprzeraźliwsze spamy, do bardzo wielu odbiorców.
[edit 2014-10-21] Jak to możliwe, że każdy lokal firmowy (sklep itp.) w Warszawie pomaga w torturach? Co się stało z katolicyzmem? Faktycznie, nie jest najlepiej, zwłaszcza w stolicy, ale nie aż tak tragicznie, zresztą u idzie o ogólnoludzkie zasady... Wyjaśniałem już ten fenomen. Istotnie, większość przedsiębiorców jest w gangu, ale to by było jakieś 70-80% na przykład; pokrywa to warianty z wynajętym (zwykle złym) i własnościowym lokalem. Są jednak jeszcze przedsiębiorcy, którzy są w porządku, często jednak, jak to zwykle bywa, mają lokal wynajęty. A tam, ponownie jak wśród przedsiębiorców, w 70-80% czai się zło: głośniczek wmontowany w ściany. Jeśli zaś chodzi o wariant "zły przedsiębiorca – wynajęty lokal", to tam często będzie to w urządzeniach, a nie ścianach. Wprawdzie nawet to 70% może być troszkę zaniżone, bo nie każdy dobry wynajmuje (choć z drugiej strony własny lokal to duży wydatek, na to prędzej stać nieuczciwych; a i w takich może być już głośniczek wbudowany, jeśli kupiono w ostatnich ok. 5 latach). Jako, że za wszystkim stoją pieniądze i fundatorzy, państwo, w tym Policja, powinno być bardzo dobrze zorientowane, kto kolaborował, gdzie pomontowano. No i oczywiście pisanie tu "dobry"-"zły" ma czysto prawne znaczenie: wielu już dawno temu to zamontowało, w każdym razie przed 2013: wydawało im się to usprawiedliwione pieniędzmi, "małym znaczeniem"; teraz np. właścicielom głupio zawracać firmom-najemcom głowę remontem czy wyrzucać ich (choć wynajem od złego właściciela to tylko część problemu).
[edit 2014-10-25] Parę spośród niezliczonych przykładów demonstrujących to, że załoga firm jest wciągana do mafii (podsłuchowo-dręczącej, w tym poprzez spoufalające się przytyki): kelnerka-studentka w knajpce Green Coffee do mnie (gdy aktualny był temat tortury i np. tego jeżdżenia za mną autobusami z włączoną torturą, a chwilowo podprogowo gadali o seksie z nią): "wiesz? ludzie to robią"; kelnerka specjalnie dobrana z brzydką mordą jakby bandyty (w ogóle zdarzało się takie dobieranie ludzi nieraz), przebrana zupełnie na czerwono (kojarzy się z przestępstwami), wiek ok. 26 przynajmniej; kelnerka Coffee Heaven potwierdzająca, wśród wspaniałego typowego milczenia koleżanek, że "jest sprawa" i że raczej wszystkie firmy w tej galerii nie płacą podatków; taksówkarz z Mławy kiwający wyraźnie i demonstracyjnie głową (tylko ten jeden raz na ok. 1,5h jazdy do Torunia), gdy podprogowo tłumaczyli, że może sobie jeździć i nie płacić (czy dopłacać) podatków, jeśli zamontuje te dźwięki; dziewczyna z pobliskiej względem mego domu stacji benzynowej, gadająca w odpowiedzi na podprogowe sugestie, że może to ona by zgarnęła u mnie atrakcyjną posadę, że "to nie dla niej" (jedynym istotnym kryterium w ofercie pracy było niezamieszanie w aferę); dziewczyna ze sklepu przy Puławskiej, w głupi sposób (nawiązując do tego motywu, że postępowanie karne wobec dużej ilości młodzieży to zawoalowana chęć seksu oralnego z przypadkowymi osobami: takie rzeczy od dawna wciskają mi spikerzy i nic nie pomoże sprzeciwiać się takim tematom; albo też dają ten seks w sensie "zbytniego wyjścia naprzeciw" mnie) liżąc palce, mimo że w tej sytuacji żadnej torebki itp. nie wyciągała, okazuje, że też nie nadaje się do tej pracy; cała obsługa Empiku w okolicach Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej wołająca w mojej obecności coś w rodzaju "tak, tu jest", "jest sprawa" (plus coś szło o umawianiu się na wieczór i zaraz zbędne w sklepie "zapraszam"); dawniej mnóstwo docinek ze strony kelnerek, np. różnych pizzerii, ustawione rozmówki z knajpą na Waryńskiego tuż przy pl. Politechiki czy jedzeniem indyjskim na Armii Ludowej... także docinek niewerbalnych, typu ostentacyjne chodzenie po restauracji w mini odkąd poprzedniego dnia powiedziałem, że generalnie nie lubię takiego świecenia nogami (tak w ogóle stał się to wtedy stały element nękania na mieście, nękania, którego w różnych formach codziennie było mnóstwo zawsze innymi osobami: oczywiście zapewne w 90% przypadków nie sposób takich aktów nikomu udowodnić)... PS Jakaś 17-letnia blogerka w tym roku dostała Nobla, pewnie to oczywiście przypadek... (fundacje mnie olewają)
[edit 2014-10-29] Parę nowinek, w tym akcja z gliniarzami po cywilu i niesolidność ochroniarzy, dopisano do www.bandycituska.com/zapisy.txt.
[edit 2014-11-10] Tu jeszcze taka uwaga o pomysłach typu "karać tylko jednego", "tylko kilku". Po pierwsze, taki jeden czy kilku może zwiać, a przecież wina jest wszędzie. Nie można zalegalizować np. zatrudniania sobie przestępców i budowania z nich grupy od strony tychże przestępców (na zasadzie ryzyka, ale też "masz dużo pieniędzy, to uda ci się i będziesz potężny"). Ale przede wszystkim: prawo karne ma też funkcję wychowawczą, bo usuwa pewne niepożądane zachowania, marginalizuje je. Jak liczyć, że będziemy mieć dobrych premierów w warunkach, gdy samo społeczeństwo masowo popada w demoralizację? Element oddolnego "weta" ze strachu jest ważny podwójnie: po pierwsze, bardzo utrudnia realizację zła, po drugie, w ogóle je unieprawdopodabnia.
[edit 2015-01-02] Jeszcze jedno uzasadnienie błędności karania tych przestępstw grzywnami (pomijam tu dodatowe wyroki w zawieszeniu, patrząc tylko na to, czego niechybne wykonanie sam wyrok zapowiada) odwołuje się do elementarnej sprawiedliwości względem ofiar przestępstw, sprawiedliwości w relacjach międzyludzkich (jak tu: przestępca-ofiara). Albowiem nawet gdyby ta grzywna była tzw. nawiązką, czyli przepadkiem określonej kwoty na rzecz pokrzywdzonego (a nie Skarbu Państwa), co jest dla niego na pewno korzystniejsze niż sama grzywna, a sprawcy różnicy praktycznie nie czyni, jest to bardzo zły układ. "Praktycznie rzecz biorąc, mogę cię szpiegować, muszę ci tylko za to pewną drobną sumkę (np. 5000 - 50000 - 500000 zł) zapłacić; w zamian za to mogę cię dręczyć na wszystkie sposoby, katować dźwiękiem, katować cały rok życia utrudnieniami przy załatwianiu się i jego mniejszą częstością, inwigilować absolutnie całe twoje życie i twój komputer". To ma być sprawiedliwe? JA NIE ŻYCZĘ SOBIE TEGO, ZA ŻADNE PIENIĄDZE! Żadne pieniądze nie przynoszą tu satysfakcji, nie są sprawiedliwe, bo ja na samą taką umowę się nie zgadzam i nic mi wobec tego nie zwróci, nie zrównoważy rzeczy dla mnie wartościowszej, do wyłączności na którą mam prawo. A tymczasem nie mam nawet tej (wciąż niesprawiedliwej przecież, wciąż utrzymującej przewagę złego nad ofiarą: jako forma wyzysku i "kupienia sobie niewolnika") nawiązki, jest tylko grzywna na rzecz państwa. Nigdy nie będzie sprawiedliwie, nigdy też – zgodnie z powyższymi uwagami o ruletce (poszukaj w tekście) – nie wykorzeni się tego zła z ludzi, które w nich jak widać się kryje, jeśli karać się będzie pieniężnie. Proste i oczywiste, a ja ciągle wśród męczarni muszę dowodzić tego i bronić się. Liczyłeś na brak kary, na tzw. odmowę wszczęcia dochodzenia, wyrok w zawieszeniu czy przepadek korzyści i może trochę więcej? Nie odstraszyło cię to od przestępstwa? Więc się przeliczyłeś! Psucie narodu i robienie go w balona jednak się nie opłaca, jest niekorzystne, zbyt ryzykowne, bo dawane kary zbyt surowe. Wreszcie ostatnia przyczyna wyroku więzienia (nie w zawieszeniu, nie w opasce), którą tu w swym poniżeniu przytaczam, bo trzeba się dopiero tłumaczyć, dlaczego najgorsze szumowine organizujące – tu, jak i na całym świecie – możliwość manipulowania myślami wszystkich mieszkańców i dowolnej podgrupy przez rząd miałyby być izolowane, powtórzmy, ostatnia w końcu przyczyna takiego wyroku odwołuje się do sprawiedliwości opartej na porównaniu spraw. Sprawiedliwość w ogóle wymaga ślepoty na osobę sprawcy; "duża ilość" nie jest jeszcze powodem pobłażliwego traktowania, jest nim natomiast "duża ilość, z którą sympatyzujemy i nam bliska". Skoro więc tego nie możemy uwzględniać, chcąc pozostać sprawiedliwi, należy zapytać, kto w takim razie powinien być karany więzieniem w sprawach o szpiegostwo, o udział w gangu (ten np. rujnuje Polskę, Europę i świat, prawa człowieka: wszędzie zmowa milczenia i lekceważenia), o nękanie i dręczenie, o tortury. Chyba to wszystko zaraz staną się rzeczy również na wyroki zawieszenia, skoro w tak ciężkim przypadku się sprawę lekceważy.
(02:35)
Po całym dniu eksperymentowania przynoszę następujące nowinki.
Po pierwsze, przeszukując kanał wentylacyjny natknąłem się na to, że w pewnym miejscu jest on zatkany, przywalony płytami i kamieniami, co uwiecznił mój wspaniały telefon na wideo ze swej w nim podróży (świecił sobie lampą). Właściciel nawet zakaszlał, gdy podszepty gadały, że to chyba w kanale wentylacyjnym. Istotnie, nawet się trochę stamtąd odzywało w pewnej chwili (podobnie parę razy wcześniej u dołu, choć szeptem; teraz chcąc mnie zmylić, dawali np. dźwięki niby to samochodów, choć ów kanał wcale do komina nie uchodzi, tylko kończy się płytkim zatkaniem na podłodze strychu, zresztą nawet gdyby uchodził, nie powinno tego być... raz też coś wypowiedzieli). Co jest pod kamieniami itd., tego nie wiadomo, nie udało mi się na razie od strony dolnej tam dotrzeć.
Ale to nie wszystko, bo dom w ogóle jest pięknie usiany głośniczkami: są też chyba pod boazerią, raz odezwało się głuche walnięcie z miejsca, w którym czujnik BDS303 wyczuł metal (jest pod boazerią generalnie odstęp 10mm i zwykła ściana). Później, podobnie jak w przypadku kanału wentylacyjnego, źródło to w ogóle zamilkło. Co to pokazuje? Że policja(?) może aktywować nie tylko całe miasto albo pojedyncze ulice czy domy, ale nawet poszczególne głośniczki w każdym domu – tak doskonale mają to wszystko porejestrowane (włącznie z rozplanowaniem przestrzennym). Domy tego typu jak ten (może to większość na rynku?) niekiedy schodzą po śmiesznie niskich cenach, tj. wynajem poniżej 10 tys. zł miesięcznie za dom wolno stojący, i cechują się tym, że może być przekaz podprogowy od rządu (zupełnie jak w kuchniach Korei Północnej); nazwałbym to potencjalnym ułatwianiem nękania czy nieludzkiego traktowania (chyba nie tylko ja w takim domu mieszkam?). "Policjant z policjantką"(?) oczywiście bardzo przykładają się do tego, żeby mnie katować nadal, żebym koniecznie nie wytrwał przy dobrym znalezisku (dosyć często bawią się też w wywoływanie zdenerwowania na zasadzie "serce ci stanie", na szczęście tylko psychicznego, bo chyba się nie da tego zaimputować ciału wbrew nerwom wegetatywnym, chociaż męczy to bardzo przed snem i utrzymuje w napięciu)... za to "wsparł mnie" PZPN z Twitterem (na bezrybiu i rak ryba). :-) Jeśli faktycznie mam to w boazerii, jak już słyszałem, to dom na Chłopickiego jest dużo gorszy pod tym względem: tam w ogóle nie wiem, gdzie by szukać tego należało (chociaż... może w kanałach, bo też był taki efekt cichutkich odgłosów ulicy, tymczasem w rurach to się bardzo szybko tłumi).
Nie pytajcie mnie tylko, po co ludzie wchodzą w taki układ; pewnie ktoś im to sfinansował, może wystarczył brak podatku od dochodów z najmu. Służę gościną niedowiarkom.
Głośniczki te najprawdopodobniej są zasilane prądem stałym od sąsiada, co utrudnia uzyskanie pewności, że są, ale dzisiejszych wrażeń się nie wyprę.
[edit 2014-10-17 04:48] Kolejna noc z rzędu, gdy nie można zasnąć (nawet po całej pigułce nasennej) z powodu dręczenia: czuwa się do bardzo późna, a następnie często po kilku raptem (czasem wręcz 2-3) godz. pobudka. Częste niestety. Biorę dlatego ostatnio też drugą pigułkę po pewnym czasie od pierwszej. Przypomnę, że w całym wolno stojącym domku mieszkam sam, za co płacę mimo wszystko grube tysiące.
[edit 2014-10-18 04:36] Pod boazerią tych kabli nie ma, natomiast są chyba w suficie (może okolice żarówki; to chyba stały motyw, np. w sądach okręgowych czy na Politechnice, gdzie cieć przy mnie nieraz ostentacyjnie bawił się świetlówkami) oraz na granicy domu (kuchnia) i przyległego doń garażu (który z kolei przylega do sąsiednich działek). To ostatnie potwierdzam ciągle za pomocą BDS303, na pewno tam jest niezależny kabel z prądem działający nawet przy generalnym wyłączeniu trzech faz. Chyba, że to jakiś fałszywy alarm wskutek odbicia fali od metalu zasłony garażu, ale jest to mało prawdopodobne z racji odległości w tym miejscu od sąsiadów i gruntu (takie kable wykrywa najwyżej z 10 cm). Ciekawe, prawda? Nagrać wam tę detekcję wraz z wyłączeniem faz? edit 2014-10-19: Podpowiedź młodego robotnika (jest w temacie) i własne wnioski po całym dniu bezskutecznych poszukiwań doprowadzenia w domku przekonują mnie, że, cyt., "jest w ścianach" [edit 2014-10-27 23:07: dziś bym powiedział, że raczej Z DOŁU: tak wynika z obliczeń i doświadczeń]. Żłobią pewnie rurkowe szczeliny, gdzie trzeba, i wprowadzają napięcie (podobnie pewnie z poszczególnymi głośniczkami i ich kablami sygnałowymi). edit 2014-10-21: Faktycznie, to stamtąd słychać i wykrywa też gdzieniegdzie prąd.
[edit 2014-10-19 03:28] W związku z 2 wpisami na tym blogu na temat Kościoła (raz dwa) powstaje zapewne wątpliwość nie tylko o to, czy aby na pewno piszę prawdę, ale i o to, dlaczego Kościół miałby wspierać gang? Otóż, wg moich podejrzeń mających chyba oparcie w reakcjach papiestwa (które, jak się zdaje z aluzji, nie próbuje usprawiedliwiać decyzji Benedykta XVI o włączeniu się w tę organizację podsłuchowo-manipulancką), powodem były kwestie finansowe (zapewne zaproponowane na jakimś spotkaniu na szczycie). Współpraca z Policją, choćby nielegalnie mnie śledzącą, miała dawać – jak to zwykle bywa (akurat superaktualny, także u spikerów, był temat listu i Kościoła; zapytałem m.in. o genezę, powody) – przelewy i korzyści podatkowe (czyli, po prostu, sprzedano moje prawa). Przy tym oczywiście wspiera to trochę ludzi w tym, że jest się z nimi, no i wtedy jeszcze nie wyglądało to tak strasznie. Zamontowanie odpowiedniej elektroniki np. w głośnikach kościelnych było zapewne robotą jakiejś ekipy remontowej; wymontowanie tego teraz kosztowałoby pewnie w skali całego Kościoła polskiego (nie tylko polskiego? np. remont bazyliki, gdy byłem w Meksyku) krocie, jeśli by zlecić to profesjonalistom... czyli dalsze trwanie w tym także z przyczyn finansowych (oraz prestiżowych: "to jednak nie takie istotne", "może nowy papież nic nie wie", "nie robić dymu wokół tematu"). Natomiast pod presją mediów pewnie potraktowaliby to poważniej. I tak, nadal chyba towarzyszą mi w bólu pewne instytucje kościelne, a przyświeca im w tym niereagowaniu właściwie to samo, co przy pierwotnej decyzji (zresztą na pewno nie tylko ja tu na osiedlu cierpiałem).
(22:59)
Nie odpisuj tam, bo MOŻE BYĆ MODERACJA I NIE OTRZYMAM, powiadomienia nie przychodzą, praktycznie żadne odpowiedzi nie przychodzą, to jest ich tajemnica, ale tak chyba robią z moim kontem, dla niepoznaki jakąś jedną dziewczynę "eloaleksandro" przepuścili dwa razy (z francuskim mottem, bo to w ogóle są zboczeńcy, w ramach tortury non stop o seksie na przykład i to w najgorszym stylu, typu "zrobię ci ręką" jako ulubione powiedzonko o specyficznym zastępczym znaczeniu opcji "bez przesady" albo "wyręczenia" w czymś). [edit 2015-02-01: To jest ich typowa metoda. Jest firma, to "tutaj agent!", "tam agent!", powerbować tego trochę, do różnych celów: zajmuje się taki osobiście Piotrkiem, głównie w celu sterowania torturą z telefonów, śledzi go totalnie (np. podsłuch, informacje z kanału internetowego Policji, oglądanie położenia, śledzenie komputera: klawisze i ekran...) i robi ewentualnie różne rzeczy właściwe dla specyfiki działania danej firmy. Rzecz zatrważająca powszechna, choć może nie spotkasz się z tym "na każdym kroku", jeśli jesteś wykształcony i idziesz do porządnej pracy.]
Widziałem tego typu cuda na OLX, gdzie odpowiedź wysłaną 6 godz. wcześniej ogłoszono mi po 6 godz., z tamtą godziną (zob. wideo z oględzin), wcześniej nawet w panelu jej nie widziałem (OLX musi tak współpracować, bo tam widać cały wątek odpowiedzi, podczas gdy w innych, jak Gumtree, idzie po prostu mailem i portal tego nie pamięta). Teraz na Sympatii powiadomienia e-mailem nie przychodzą ani w ogóle nikt nie odpowiada, a do konta podstawili mi ofertę Poczty otwartej (dla tych, co marnych kilkunastu zł nie chcieli zapłacić), o którą wczoraj (2014-10-07) tak się bezskutecznie starałem... nawet aktywowali ją natychmiast, choć płatność z mojego banku nigdy nie dochodzi natychmiast.
Nie ufam, pisz przez ten blog (link na dole) – wielkie firmy walczą ze mną, bo walczą o przeżycie. Odpisz, bo potrzebuję pomocy i mogę nie przeżyć(!!!); na różnych ogłoszeniach, typu Gumtree, TVP(?) chyba może odciąć mnie w ten sposób, że tymczasowo wyłączy na serwerach WP(?), Onet(?) czy innych znanych pocztowych docieranie określonych maili (typu: [chwilowo] blokuj odbiór, jeśli nadawca = strona ogłoszeniowa; lub, co bardziej prawdopodobne, pasuje do doświadczenia i komentarzy spikerów, a także prostsze, blokuj dostarczanie do mnie z fajnych kont np. WP.PL (widocznie traktują mój adres jak alias i zamiast tego idzie na jakąś listę mailingową-doręczeniową, gdzie mogę być, a mogę nie być, natomiast "towarzysze" zawsze dostają kopię); taką zmianę mogą chyba nakazać jednocześnie wszystkim głównym dostawcom poczty, jest ich raptem kilka i to u nich są internauci). [edit 2014-10-10: Widać więc być może, jakie wspaniałe mogą być nasze polskie media, nasze portale(!!!). Przypominam też możliwą kolaborację dużych spółek medialnych w scamie na rynku nieruchomości, które to podejrzenie wyraziłem we wpisie "Czy wiesz, że...". Zaczyna się wyjaśniać to lekceważenie w firmach medialnych, prawda? Jeszcze mi tę manipulację teraz potwierdzali spikerzy, przy dodawaniu obrazka i w odpowiedzi na me gadki: "no właśnie o to chodzi!" itp., wcześniej też. edit 2014-10-15: Przypominam o jeżdżeniu za mną Poczty Polskiej i DHL, nabiera to teraz dodatkowego znaczenia...] A towarzyskie np. na Gumtree.pl (portal na pewno kolaborujący, na co mógłbym pokazać materiały typu zrzuty ekranu i maile, i bardzo mnie nie lubi, wycina wszystko moje; własność eBaya, dzięki dla znającego temat Obamy, chociaż to i polska Policja sama mogła załatwić z menedżerem) jakoś dziwnym trafem zawsze bez nru tel. (z 1 wyjątek może znalazłem, a jak się sprawdza, to jakiś nr komunikatora to był i to akurat człowieka mediów, prezentera, a to potrafią być szpiedzy). Na większości stron ogłoszeniowych wystarczyłoby po prostu odciąć dopływ maila, np. w odpowiednim czasie do wszystkich (odciąć = przekierować "do centralnego kosza"): to jest mój domysł, ale wiem, że jakimś dziwnym trafem widzą maile do mnie docierające nawet, gdy własny serwer poczty (ten po @) mam w firmie typu "wynajem sprzętu serwerowego" chyba niekolaborującej (nie wszystkie kolaborują) [gdzie jedynym użytkownikiem, administratorem na maszynie jestem ja]; więc muszą im to chyba podrzucać wielkie portale, różne polskie firmy (często media internetowe) w ramach obsługi poczty elektronicznej. Zobacz wpis tu na blogu (spikerzy bardzo często wiedzą, co przyszło, jeszcze zanim zobaczę to na ekranie, mówią o tym)
Wyobraź sobie te moje miesiące odpowiadania na ogłoszenia Gumtree czy Tablica (setki wysłane, jeśli nie tysiące), szukania porządnego pracownika wśród rozwalających łeb tortur – zawsze 0 reakcji (albo dzwonię z ogłoszenia, a podnosi ktoś, kto mnie szpieguje na żywo – bo ci przestępcy zawsze się pchają na afisz; albo też kryminalna niechęć do mnie wychodzi na spotkaniu, bo człowiek początkowo złośliwie udaje chętnego do współpracy: wszelkie najgorsze kur**stwo się roi wśród tych bandytów)... Zrozumiano? Weź to pod uwagę, zanim zaufasz jakiejś firmie przy kontaktowaniu się ze mną. Niektórzy też z niewiary (typowy idiotyzm: nie podoba mi się jakieś sformułowanie, jakaś teza, to w ogóle nie odpowiem), z tchórzostwa, z zamieszania własnej rodziny mnie olewają, to też może być gruba większość, także jestem zupełnie sam. Moja matka się do niczego obecnie nie nadaje (nie rusza się z mieszkania, też zresztą złego, udaje, że nic nie rozumie), ojciec jest raczej wrogi (zgadnij, czemu). Postarano się, bym miał styczność tylko z ludźmi z tej mafii (zob. też wpis "Indywidualny szpieg).
Zwracam uwagę, że możliwości Policji co do takiego śledzenia na żywo, jak mnie robią, są ograniczone ich zasobami ludzkimi: jak łatwo policzyć, potrzeba do tego 168 (liczba godzin w tygodniu) / 40 (liczba godzin roboczych) = 4,2 osoby, gdyby codziennie tylko jedna miała pracować w systemie ośmiogodzinnym (i następnego dnia znowu). Ale to jest oczywiście za mało, jak łatwo policzyć, już choćby dlatego, że niektórzy pracowaliby zawsze np. w godzinach 0-8, i codziennie tylko przy tym, co jest nie do zniesienia; zresztą zajmują się tu mną co najmniej 2 osoby (np. jedna słucha, drugia gada, albo jedna gada, druga informuje o czymś tłum na linii lub dostosowuje ręcznie podsłuch czy np. włącza blokady). Wychodzi 8,4 osoby (chociaż chyba ślęczą aż 3 osoby, sądząc po głosach czasami; 2 to najzupełniej pewne, często jest chyba m.in. kobieta przy tym zabijaniu), ale znów musieliby oni pracować praktycznie dzień w dzień nade mną i nie mieć innych zadań, co jest nieznośne: więc pewnie trzeba by to jeszcze pomnożyć – ok. dwadzieścia osób z zasobów Policji wciąż dziś jeszcze zamieszanych w zajmowanie się mną to w moim przekonaniu najsurowsze minimum. Więc nie bój się o siebie, tym bardziej, że masz jeszcze znajomych itd.: ostatecznie zło z nami nie wygra.
Należy być odważnym, tak uczy rozum i imperatyw kategoryczny: jeśli znaleźć (zrekrutować) 1 normalną osobę będzie trudno i będzie to wymagać długich poszukiwań (ze względu na powszechność kierowania się tchórzostwem w np. 95%), zwiększa to jeszcze atrakcyjność opcji "pozbycie się jej" (co wprawdzie też może być skomplikowane). Prawda? Więc jedyną zasadą, jaką głosić warto, jest, że ludzie powinni odważnie zgłaszać się do pomocy, naprawdę, mam dramatyczną sytuację w związku z torturą dźwiękową, ale wy się nie bójcie, bo to ją jeszcze pogarsza... Należy mieć zupełnie inne podejście, wyjść od tego, dlaczego mnie nikt nie zabija (łatwość namierzenia sprawcy: być może z 17 komend wojewódzkich czuwa nade mną w danej chwili; niemożliwość zorganizowania tego wewnątrz publicznej organizacji, typu Policja czy firma, ze względu na najwyższe prawdopodobieństwo niewykonania i pojawienia się świadków: nawet z punktu widzenia najbardziej winnej osoby bardziej się opłaca uciekać niż w takie coś praktycznie publicznie wchodzić), wierzyć w to i wtedy rzeczywiście będzie dobrze.
[edit 2014-10-08] Co do prostytutek, to z całą pewnością mnie szpiegują (teraz może nie tak dużo, bo ciężko tego słuchać) oraz mają w mieszkaniach, zupełnie jak przedsiębiorcy, również poinstalowane te głośniczki w odpowiednim urządzeniu (np. lodówka się nadaje, ale to tylko domysł). Takie najwidoczniej są warunki współpracy z klubami, które w zamian najwidoczniej robią im profesjonalne fotki ze specjalnie rozmytą twarzą, ponadto umożliwiają reklamowanie się (w klubie i na bardzo znanych stronach www), a po opuszczeniu zawodu mogą nawet wystawić fałszywy papier, jakoby pracowały w tym czasie typowo za granicą (widziałem już takie CV; zagranica to po to, żeby nie było problemów, zresztą bardzo utrudnia to potencjalne śledztwo ws. fałszywki). Zachowanie prostytutek w skali masowej mówi samo za siebie, długo przerabiałem ich kwestię w ramach prób uzyskania pomocy od kogokolwiek. Nie musi to być obowiązkowe, ponieważ to wszystko działa trochę na zasadzie wolnego rynku i są strony, gdzie każdy może się chyba ogłosić i tego nie kontrolują, ale ogromna większość wchodzi w tę mafię, po trochu chcąc dobrych układów z Policją, ale przede wszystkim gra podglądacka ciekawość oraz wymagania rynku (choć ten by się do dużej liczby przecież dostosował); są to bardzo często przestępcy (bezpośrednio winni pewnie nie tylko podsłuchiwaniu, ale przekazowi podprogowemu w blokach i na mieście i, całkiem zwykle świadomie, torturom przeciwko mnie), tak jak zapewne ci biznesmeni klubowi. Co najciekawsze, może być możliwość ich ścigania, gdyż po pierwsze ktoś to musi w urządzeniach zamontować, co nie jest proste, a pojedyncza osoba albo robi to może kilka, 10 razy w życiu i zapamięta, albo jest prawdopodobne, że spisuje te adresy (co najwyżej się nie przyznaje); po drugie, być może Policja spisuje w ramach jakiejś kontroli dostępu podsłuchu; po trzecie, być może klub czy inna organizacja, która ich wciągnęła, zna ich dane, jeśli to co innego niż punkt 1; po czwarte wreszcie, można próbować dojść do personaliów poprzez umowy najmu (nawet w drugą stronę, tj. wychodząc od potencjalnej mniej lub bardziej kompletnej "listy wynajmów": bo to dosyć specyficzny przypadek najemcy – da się zrobić odpowiednim nakładem pracy). Pewnie nawet zidentyfikowanie ich jest proste, bo sprawiają często ukryte wrażenie przeświadczonych, że coś im grozi, że "będą w tym". Inna zwykle szara strefa, którą podobnie sobie rząd podporządkował, to spora część tego, co się ogłasza na różnych stronach ogłoszeniowych w dziale "Szukam pracy", ale o tym, podobnie jak o wysypywaniu się tam młodzieży z biznesowych rodzin oraz problemach z wiadomościami tekstowymi, już wspominałem. Pracownicy fizyczni to w grubej większości przedsiębiorcy albo szara strefa. Sam dział "Szukam pracy" jest dosyć głupi; niestety na dużych stronach nie mogę się ogłaszać, więc tym trudniej mi znaleźć pomoc (próbowałem już kiedyś np. obchodzić galerie handlowe rozdając ulotkę z ofertą, ale zostało to olane, chociaż straciłem pół dnia i kasę na taxi; pewnie 90% tych, co brali ulotki, to byli sami przedsiębiorcy, ci sami, którzy otwierają rano lokal).
[edit 2014-10-09] Zapełniłem dzisiaj sporo okien w domku, w większości od zewnątrz (między szybą a balustradą), najlepszą do takich celów wełną mineralną Isover. (Drzwi w tym domu są nowoczesne, typu wejście do biurowca, i podwójne, z przedsionkiem, więc je pomijam.) Efekt? Prawie żadnej różnicy, choć podczas pracy udawali, że nagle robi się wyraźnie lepiej, ale to było typowe udawanie. W rzeczywistości od początku miałem wrażenie, że to nie stamtąd idzie (skąd konkretnie, tego sam nie ocenię, bo jestem zbyt głuchy, i to niesymetrycznie w obu uszach). Swoją drogą – korzystając z okazji, jaką jest niniejszy wpis – chciałbym zwrócić uwagę, że nie tylko zaangażowanie Policji w aferę jest jasne, o czym już pisałem np. we wpisie Zainteresowanie rządu czy Incydent z 18. grudnia (albo co wynika z częstego zjawianie się blisko mnie jej wozów, np. przy podróżach po mieście taksówką czy autobusem; wspomniane w Kilka wyjaśnień). Jasne jest też zaangażowanie szczytów wewnętrznego kierownictwa całej Policji. Nie chodzi tu tylko o przysłowiowy "Świebodzin", nie odstający niczym od tego, co mam tu w Warszawie, przy bezpośrednim zaangażowaniu lokalnej komendy. Dobrym przykładem było też zamknięcie zgłoszonej przeze mnie sprawy w sposób raczej nieprocesowy, lecz jedynie w formie odpowiedzi na rzekomy "liścik" od jakichś tam osób w Policji, zbyt "ogólnikowy" i absurdalnie "nieuzasadniony", by poważnie potraktować i napisać POSTANOWIENIE z pouczeniami (wspominałem o tym we wpisie Dotychczasowe "sukcesy"...): co uderzało, to że na miejscu policjanci podali aż komendanta, czyli przełożonego całej jednostki pierwszego szczebla (wyżej są komendy wojewódzkie oraz główna), jako decydenta w tej kwestii. Wiadomo przecież, że w Policji hierarchia stopni jest zwykle dosyć rozbudowana. Ale to wszystko drobiazgi: przecież były jeszcze lepsze przykłady. W czasie intensywnie prowadzonej rekrutacji w latach 2013-2014 na pomagającą mi osobę przy organizowaniu spółki medialnej, co w sumie trwa do dziś bez powodzenia (sami szpiedzy się tylko zgłaszają, w popularnych miejscach nie mogę ogłaszać), wysłało mi CV m.in. trochę ludzi z Policji, m.in. komendant miejski z Chełma (zob. np. wpis Nowe dzieje), kilka innych, ale przede wszystkim aż dwie osoby z Komendy Głównej [której przełożony odpowiada bezpośrednio przed premierem; MSW ma wiele innych rzeczy na głowie], w tym sekretarka z Biura Międzynarodowej Współpracy Policji, a wcześniej w bodajże październiku 2013 jakiś pan z KGP. Ten ostatni doskonale rozumiał, o którym skandalu mówię, i się do tego przyznawał; co więcej, odpowiedział mi, że w odniesieniu do mediów "tak! to jest świadome krycie". A zatem nie sposób wyłączyć tego szczebla z afery, tym bardziej, że pewnie tam też by grało, też mają np. zamontowane głośniczki.
[edit 2014-10-11] Chciałbym zauważyć, że osoby, które uważają, że w związku z torturowaniem mnie przez Policję nie są winne zbrodni pomocnictwa (nowelizacja KK z jesieni 2010 r. wprowadziła odpowiedni paragraf; podstawa: w Policji jest zbrodnia przeciwko ludzkości z art. 118a §2 kk), choć utrzymują u siebie głośniczek, musiałyby wykazać, że granie u nich tej tortury mieści się w pojęciu "szanowanie cudzych praw człowieka" (co jest ich konstytucyjnym obowiązkiem, a więc generuje pomocnictwo przez zaniechanie). Całkiem możliwe bowiem, że owo szanowanie wymaga tego, by ludzi u mnie nie torturowano korzystając z mojego prądu i urządzeń, przy mojej zgodzie i na zasadzie kontraktu z katem – a więc [wymaga] zapobieżenia takiej sytuacji. Z pewnością można mówić o byciu gwarantem w sytuacji lokali z wieloma pracownikami, gdyż wchodzą tu wtedy w grę przepisy BHP (np. "Instalacje i urządzenia elektryczne powinny być tak wykonane i eksploatowane, aby (...) nie powodowały innych szkodliwych skutków": naruszanie praw człowieka można chyba nazwać szkodą); prawdopodobnie i w innych przypadkach można zasadnie wskazać gwaranta ogólnego obowiązku konstytucyjnego (por. też przepis POŚ "Eksploatacja instalacji oraz urządzenia zgodnie z wymaganiami ochrony środowiska jest ... obowiązkiem ich właściciela").
[edit 2014-10-13 06:58] Dzisiaj będę eksperymentował z zasilaniem domu (bo mieszkam w domu i kontroluje to tablica w środku). Jest możliwe, że niektóre przewody fazowe nie przechodzą przez bezpieczniki, jest tam straszny galimatias (3x4), że aż trzeba będzie m.in. wykręcić tablicę...
(10:38)
Mieszkanie na ul. Geodetów 2 w Warszawie miałem od przedsiębiorcy, z tego, co się orientuję; obecnie mieszkam w domu należącym do taksówkarza, czyli też przedsiębiorcy, zapewne też szpiega-kolaboranta (że szpieguje, to już okazywał). (W ogóle ciężko mi co innego dostać, "nie starczyłoby życia" na próby i darcie się z najróżniejszymi ogłaszającymi się na "gratkach" pośrednikami.) Państwo w wieku już poważniejszym, po 50-ce na pewno, pan taksówkarz lubi ładny czarny garnitur i pokazywał się z żoną, synem.
Z mieszkania, z którego się wyprowadzam, zniknął jeden zasilacz awaryjny (zestosowałem w tamtym mieszkaniu dwa takie zasilacze bateryjne, żeby podłączać do nich monitor – zamiast do gniazdka – i żeby zatem w prądzie nie ujawniały się falowe wahania poboru mocy, z których tak jak z promieniowania, czyli z anteny, można zdalnie odtwarzać wygląd ekranu; to, wespół z komorą z folii aluminiowej, odbijającą setki razy promienie, chyba całkiem skutecznie blokowało ten atak). Drugi zostawili. To jest względnie nowe, nie ma go od czasu bałaganu związanego z przeprowadzką chyba mniej więcej (w ost. 2 tyg.), natomiast dużo wcześniej ukradli mi tam całkiem niezły wzmacniacz szerokopasmowy, który ok. tysiąc zł (kilkaset dolarów) kosztował, wraz z transportem i cłem chyba. Ukradli, powtarzam, na pewno: na pewno nigdzie nie zginął, choć trochę o nim zapomniałem od czasu odbioru na poczcie w maju/czerwcu.
Gdy wróciłem dzisiaj do domu, zastałem zgaszone światło, chociaż na pewno zostawiłem zapalone. Łazili sobie, a wchodzenie do domu przez osobę postronną, choćby właściciela, kwalifikuje się zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego jako przestępstwo naruszenia miru domowego (choćby nie było w środku żadnego uprawnionego lokatora).
W domu zauważyłem brak jednego generatora szumu (ten ważniejszy, 0-2 GHz, drugi 2-18 został w mieszkaniu). Mogło być to zabrane już wcześniej, podczas jednej z moich nieobecności. Ponadto brakuje chyba pewnego drobnego elementu od kabiny dźwiękoszczelnej, leżał bodajże blisko mnie na łóżku, jeszcze to sprawdzę. [edit 2014-10-13: nie, to akurat jest]
Za ten domek, za 6500 zł miesięcznie, zapłaciłem jeszcze pani pośredniczce z Braci Sadurskich; wszystko tu gra strasznie, choć ja niezbyt te kierunki słyszałem z racji zaawansowanej głuchoty, podejrzewałem raczej pośredniczkę; coś chyba z rurami, potrzebuję pomocy, by to określić. Inne oferty, np. powyżej 10 tys. zł, jakoś nieaktualne, choć na stronie widniały: ach, ta zapominawczość (mam trochę nagrań ze skandalicznych rozmów z różnymi pośrednikami, wrzucę, jak będę miał mniej walki o byt na głowie).
Przypominam mieszkanie na Bogusławskiego w Gorzowie Wlkp., z którego z kolei skradziono mi zagłuszacz GSM (ok. 1300 zł, trzeba by odszukać), zresztą na sąsiadów i dźwięczące rury, a nawet na taksówkarzy, niezbyt skuteczny.
Myślę, że w tych dodatkowych kradzieżach niekoniecznie chodzi o to, by pokazać, jak bardzo typowy szpieg jest rządowym bandytą; pewnie biorą za to pieniądze, sami zresztą się interesują, może specjalnie ukryją kwestię jego utargu z policjantem, żeby było, że "to tak samo powstaje" (jest na to nawet ładne słowo, filozofia "emergencji"). Przede wszystkim, żeby odwrócić uwagę od polsko-międzynarodowej serii kradzieży, jedna po drugiej, do której odsyła nagłówek tego bloga.
Na takie ataki niezbyt pomaga wymiana zamków, choćby nawet z natychmiastowym zniszczeniem pozostałych kluczy szlifierką i wyrzuceniem ich do ubikacji. Wypróbowywałem różne zamki, w zasadzie tylko pewien typ elektronicznego (Milre MI430) dobrze zabezpiecza, ale z ruchów bodajże są w stanie odczytać kod, więc to się robi bezużyteczne (zrobili go tak głupio, że losuje układ przycisków na dotykowym ekranie przy otwieraniu drzwi, ale przy wprowadzaniu nowego kodu nie – jest 123456789). Tak czy owak jest to bodaj najlepsze dla mnie z możliwych zabezpieczeń, ideału nie znalazłem, i tak zawsze wchodzą, trochę poprawiają sprawę ochroniarze, ale i tak zdarzały się dziwne sytuacje. Tak jak wzmacniacza, bardzo mi żal tego generatora szumu; dawniej miałem jeszcze 2 drogie anteny szerokopasmowe – kupowałem to wszystko w IV kwartale 2012 r.
[edit 2014-09-30] Co do stosowania przeze mnie słowa "tortura" na ten czasem skrajnie bolesny, a zawsze wyczerpujący i przede wszystkim nieprzyjemnie paraliżujący umysł atak, to chciałbym tylko zwrócić uwagę, że sami spikerzy nagminnie go używają od dawna (odkąd i ja) na określenie tego, co tu się dzieje. (Co do rodziny to jest szpiegowska, ojciec by mnie najchętniej widział w psychiatryku, gdzie już zamknęli moją całkiem zdrową matkę, brat mnie być może m.in. okradł, co uważam za praktycznie pewne, w ogóle szkoda gadać: kolaboranci, obłudni i, jak słuszna, zwykle daleko od kościoła: lepiej nie ryzykować miesięcy w szpitalu. Z takimi się nie dogadasz, że tu pewne dowody są, albo że taksówki za tobą jeżdżą masowo: okaże się, że "to wszystko normalne". Afera jest bardzo szeroka, ze względu na przedsiębiorców, więc łatwo trafić na złych biegłych czy lekarzy – w szpitalach też zasiewali podobno ten podsłuch. Tutaj więcej o psychiatrach)
[edit 2014-10-02] W związku z publikowanymi przeze mnie ostatnio obserwacjami wskazującymi na techniczny sposób zorganizowania dźwięku u przedsiębiorców (lodówka w spożywczych, choć często też dźwięk po stronie sprzedawcy; taxi odporne na zagłuszanie GSM) oraz dzisiejszy "wykład" (snucie myśli) ze strony spikerów, który w sumie dosyć logicznie się prezentował i mógłby być moim własnym myśleniem, przedstawiam dokładniej, jak to działa. Wcześniej podejrzewałem o to głównie nr policyjny, teraz twierdzę, że w ogóle nie idzie to przez sieć GSM, przecież zawodną, lecz elektronika odbiera fale z innego pasma; wmontowują w te lodówki, taksówki itd. jakieś urządzenie, być może nie telefon. Nadawane jest to z wież nadawczych radiowo-telewizyjnych, z którymi i tak dzięki Emitelowi Policja na szczeblu wojewódzkim ma połączenie, i jest bodajże szyfrowane/dziwnie modulowane, bo na skanerze nawet z opcjami demodulacji cyfrowych nie mogłem nic znaleźć. Dzięki temu żaden amator radiotechniki nie wpadnie na ten wynalazek. Urządzenia odbiorcze montuje się chyba w środku maszyn firmowych: pasożytują na ich zasilaniu.
[edit 2014-10-03] W ramach odnotowania stanu chrześcijaństwa w tym narodzie (czy przynajmniej w Warszawie, choć tu i przyjezdni są...) chciałbym zwrócić uwagę na to, jak ostatnio próbowałem dobić się do ludzi SMS-ami, wysłanymi do ponad 100 osób z przypadkowych ogłoszeń na OLX.pl / Warszawa / Oddam za darmo. Niestety, albo nie było żadnej odpowiedzi, albo ktoś mnie tylko opieprzył w odpowiedzi (bardzo rzadkie, głównie brak odpowiedzi) i sugerował sposobem pisania, że jest zamieszany. Mnóstwo ludzi wciąż nie jest zamieszanych, jak dowiodłem powyżej, ba, nawet nie wie o temacie, ale mimo to najwidoczniej nasi chrześcijanie uważają, że (już za parę miesięcy) 2 lata tortur to za mało i że trzeba jeszcze dopiąć celu (ostatecznej mej porażki) i pozbawić mnie przytomności. Na moje bilbordy w 9 ruchliwych miejscach Warszawy, że oferuję etat 50.000 zł / m-c (wielka czcionka na całą szerokość), nie było praktycznie odzewu, 2-6 wejść dziennie, na ogłoszeniach typu Oglaszamy24.pl czy Lento.pl, a nawet Monsterpolska.pl (WP.pl), równie beznadziejnie – co najwyżej ludzie robiący jakieś mrugania oczkami w "Zainteresowaniach" się zgłaszają, do czego pewnie się nie będą przyznawać – a nikt normalny się nie zgłasza. Ciągle próbuje się mnie załamać myślą, że 1) każdy już wie, 2) dostęp do podsłuchu jest niekontrolowany, powszechny u młodzieży itd. (teraz np. wersja, że to też radiowo; ale chyba jednak nie, ktoś by mi pomógł, straszny skandal, ktoś by podesłał odpowiedni programik dla telefonu komórkowego itp.).
(22:24)
(Ale odpowiedzi to się chyba autor i inni zainteresowani nie doczekają jakiejkolwiek, choć papież angielski zna... [edit 2015-02-15: W końcu zorganizowali scenkę (typowe u agentów! nachodzą mnie ze scenkami!) ze zmianą szefa Policji jednocześnie w Polsce i w Watykanie – odsyłam do wpisu z 8. lutego 2015. W sumie to lepsze niż nadesłana odpowiedź z pieczęcią, bo tę można by podrobić, choć przecież jedno nie wyklucza drugiego. Tu tylko streszczę, że pytanie, skąd mają ten podsłuch (jaka organizacja: Policja? telewizja?), było pierwszym głównym punktem listu; drugi dotyczył jego genezy u nich, a trzeci zmowy milczenia w mediach. Długo na tę namiastkę odpowiedzi "czekałem".] Agent UPS na Marszałkowskiej 80 w Warszawie; tutaj potwierdzenie odbioru, skonsultowane jeszcze telefonicznie z kardynałem Parolinem. Potwierdziłem odbiór listu UPS z Polski; treści nie potwierdzałem, ale mogłem to zrobić, więc nie sądzę, że polska obsługa, swoją drogą przestępcza, namieszała tu. Przepraszam za formę "wszem i wobec", ale mój mózg zdycha z każdym dniem, więc zechciałem w końcu pokazać trochę watykańskiego samolubstwa.)
A tutaj, jeśli ktoś chce, można kliknąć i obejrzeć ciekawe zdjęcia związane z tą nieudaną korespondencją [nie chodzi o samą wysyłkę]. Czego to daje przykład i komu (może np. zmowy milczenia)?
Tortury szły nie tylko z głośników licznych warszawskich kościołów, chyba za przyzwoleniem księży (jeden zachrząkał na mszy, jak gdyby papugując słynny "kaszel", gdy przyszedłem), ale np. też z pierogarni Caritasu archidiecezji warszawsko-praskiej na Chłopickiego (na rachunku było), pewnie też jakieś szkoły wyższe lub redakcje... zdarza się też nazbyt często, choć generalnie rzadko, natykanie się na zakonnice [edit 2014-09-06: dzisiaj znowu, przy dorabianiu kluczy w Cezar w CH Reduta].
Ostatnio (wczoraj?) wysyłałem im też komentarze na głównym Facebooku i Twitterze papieża, ktoś to tam moderuje, więc dawałem mu znać, że był ważny list i skąd go można pobrać. Ponadto wysłałem właśnie krótkiego maila do sekretarza, kard. Parolina, załączając tamten list; to samo później na inne watykańskie e-maile.
Tymczasem Policja(?), wśród innych stałych tekstów towarzyszących próbom zniszczenia przytomności mego umysłu, rzuca mi ciągle, że "nie będzie [w ogóle] tej sprawy". Świetnie to rokowałoby dla polityki Europy i świata, która już teraz robi się przerażająca; piękna to też nadzieja w odniesieniu do mnie, bo ja za życia nie odpuszczę tworzenia wolnych mediów... (Kościołowi w sumie to powszechne zepsucie jest samo w sobie, o ile nie ma dobudówki teoretycznej, na rękę; ileż będzie się później, jakby co, głosić kazań, jaka to moralność jest ważna, także obowiązek, samoprzezwyciężenie, niezbywalna godność osoby czy miłość... Może też np. przemilczane będą pewne bardzo gorszące argumenty ateistów – wszystko, bo tak ważne nagle robi się umoralnienie i tak cenna na tym tle religijność).
Zobacz też: poprzedni wpis o Kościele (a tutaj wpis o całym tym żałosnym bractwie milczenia i pseudo-tajemnicy; z żelaznej zasady nie może być żadnej odpowiedzi, tego chyba już rodzice małe dzieciaczki uczą, taka tu jest wszędzie zgodność w niegrzeczności, że trzeba pozostawiać korespondencję bez słowa)
[edit 2014-09-09] Jestem bardzo poważny, ale też pozwolę sobię żartobliwie na zwrócenie uwagi na mały detal, jakim jest autouzupełnianie Google'a. Mianowicie sprawdźmy, co pojawia się, gdy zacznie się wpisywać "Bergoglio" i doda spację (o "skazaniu")... Niniejszy blog zresztą istnieje od dawna, a strona "ICLCJ", na którą się tam powołują, od niedawna (przełom 2013/14) – jacyś nieznani mi anglosasi ją napisali (wyrok na Adolfo, tam niby o co innego chodzi, jak zwykle), gdy tu od dawna zbierały się nagrania audio (zob. nagłówek strony). Zbieżność postaci i zarzutów raczej nieprzypadkowa... Zob. też aktualności kościelne (po tym, jak zacząłem ich obsmarowywać na różnych forach, m.in. Sama Harrisa). Co do jakichś tam seksualnych kwestii, to tutaj jest tegoroczna kontynuacja wątku
[edit 2014-09-11] Przypominam o tym filmie, na którym pracownica z knajpki w Złotych Tarasach przyznała skinięciem głową, że tamtejsze firmy powszechnie nie płacą podatków. Przypominam też o wcześniejszych nagraniach z przyznającymi się do zarzucanego im przekazu podprogowego pracownicami Tesco i Castoramy (chyba rozumieją po polsku): jest o tym w starszych wpisach. Nie musiałbym przypominać, gdyby ludzie okazywali chociaż minimum zainteresowania tą stroną i ją czytali uważnie... (dział foto/wideo i Kancelarię Premiera to już nie wiem jak reklamować, żeby ludzie się powsłuchiwali w to. Zaś zrecenzowanie przyznania się gliniarza do szpiegostwa – nie dali tego nagrać – jest w "Kilka wyjaśnień". Policzcie, kochani, ile miesięcznie kosztuje was podwyżka VAT-u – podpowiem, że jest to 1% typowych wydatków, czyli pewnie kilkadziesiąt zł...)
[edit 2014-09-13] Jeszcze jednym sposobem zatruwania mi życia przez szpiegów (zwykle rodziny przedsiębiorców) jest zasypywanie portali ogłoszeniowych samymi sobą. Jest to wyjątkowo przeszkadzające; o ile typowo na np. 25 ofert pracy byłaby jedna oferta "poszukuję pracy", o tyle na takim olx.pl czy gumtree.pl potrafi być, w jednej tylko kategorii, z 10 ofert "Szukam" dziennie... Co następnie się okazuje? Przychodzą same odpowiedzi sugerujące, że to szpieg. Nie jest to jakaś moja paranoja, doszukiwanie się; ci ludzie wręcz, w swoich odpowiedziach na moje odpowiedzi, pokazują, jak to szpiegowali mnie przed chwilą (zbieżność słowna, zbieżność czasowa) albo dawniej (picie do pewnych nietypowych moich przypadłości, np. objaśniania w typowej rozmowie znaczenia słowa "wolno stojący [dom]" jakimiś innymi epitetami – i oto w odpowiedzi do mnie pada, zaraz za pytaniem o szczegółowe kryteria ofert do umówienia się, "zdarza mi się przeglądać tego typu ogłoszenia, więc jestem w temacie"; następnie jeszcze ta sama osoba w dobrze dobranej chwili wysyła kolejną odpowiedź). Jest to bardzo niesprawiedliwe i przyczynia się do dłuższego katowania mnie, utrudnia mi bronienie się. Sprawiedliwie byłoby, gdyby ci ludzie siedzieli w więzieniach. Nie siedzą, trudno: cieszcie się, że tak zupełnie nie odizolowano was od społeczeństwa, ale chociaż minimalnie sprawiedliwie byłoby, gdybyście się tak wszędzie ze swoimi mordami nie obnosili. Tymczasem na takim OLX.PL czy GUMTREE.PL powstaje wręcz galeria szpiegów, we wszystkich działach, a w "Szukam pracy" to już szczególnie (jest to dość głupi dział zresztą, więc ci się nim tym skuteczniej podniecają). Jeśli chcecie koniecznie pokazać, jacy to dobrzy jesteście, to tutaj pokazujecie coś przeciwnego: złą wolę, samolubstwo, miłość własną, brak wstydu, natomiast nic dobrego z tego nie wynika. Poza tym niektóre strony z ogłoszeniami potrafią chyba moderować odpowiedzi (nagrałem dziś na wideo jeden taki ewidentny przykład, gdy wiadomość wyraźnie sprzed 5 godzin pojawiła się z opóźnieniem w dobrze dobranym momencie), więc to już w ogóle staje się beznadziejne. Całe tygodnie marnowałem nieraz na szukanie pomocy przez strony z ogłoszeniami, z dokładnie zerowym rezultatem (choć tysiące widziały ogłoszenie). Z czasem zaczęli w ogóle wywalać moje ogłoszenia – mianowicie odkąd zaznaczam w nich, że o odpowiedź proszę inną drogą, choć powody tego kasowania dają jakieś inne i fikcyjne. Zmusza mnie to do odpowiadania na cudze ogłoszenia i robienia tego masowo, co oczywiście zaraz chętnie uznaje się za "spam" [zwykle po prostu 0 odpisuje, choć wysłałem prośbę czy ofertę, na zasadzie odpowiedzi, do np. kilkuset]. W rzeczywistości firmy/osoby te często po prostu mnie śledzą. Swoją drogą: ostatnio całe tygodnie poświęcone na zabijanie prawego ucha, wybitna męka i niestety bez rezultatu, czuje się na bieżąco, jak to nic nie pomaga. Próby wynajęcia domu to porażki.
[edit 2014-10-11] Do różnych miejsc należących do Kościoła, w których najwidoczniej wmontowano głośniczek służący od dawna do dręczenia miast i do dziś go nie usunięto (tu także najwidoczniej kościoły, bo szło czasem z głośników w różnych parafiach, choć także osobno od ludu; zob. też wpis o Benedykcie XVI), należy chyba także zaliczyć Hotel Ojców Barnabitów w Warszawie, który litościwie w swoim tournee z I poł. 2014 ominąłem. Jest to prawdopodobne, bo od tortur nie znalazłem nigdy schronienia w całym mieście, Kościół kolaboruje. Tylko jak w takim razie rozumieć zamieszkiwanie, zupełnie wbrew tradycji, papieża w hotelu watykańskim? (Wspomnijmy tu jeszcze moje dawniejsze problemy, z 2011-12.)
(22:07)
za który jest on nie tylko politycznie odpowiedzialny (bo do tego dochodzi i w dodatku, jest całkiem możliwe, wiedząc o tym nie interweniuje), ale i karnie, jako ten, co go mniej lub bardziej spowodował (co jednakże wiedzą nieliczni).
Byłem wczoraj kilka razy w pewnym znanym markecie z elektroniką, gdzie pracuje wieledziesiąt osób. Oczywiście w tym czasie grała, bodajże z ich głośników (w innych to na pewno z głośników, wielokrotnie to rejestrowałem), tortura robiona specjalnie dla mnie (dawniej po prostu niezauważalny przekaz podprogowy). Na jakiej zasadzie? Że jest to połączenie ze 112 [edit 2015-02-25: raczej zaszyfrowane radio odbierane przez smartfony], to wiedzą niemalże dzieci (na zasadzie "jesteś już dużą dziewczynką": typowe prace młodzieży przyjezdnej w knajpkach czy sklepikach). Tortura jest konieczna, choć wszyscy czują, że to boli. Gra może nie cały czas, a tylko wtedy, gdy jestem poza domem i tylko w Warszawie (chyba całej). Nazwałem to "trybem sklepowym"; ja sam mam, przez inaczej skonfigurowane urządzenia, to także wtedy, gdy jestem w mieszkaniu – eksmitowali tu paru sąsiadów przy okazji mojego wynajmu do jakiegoś zastępczego, zamiast nich wprowadziła się bodajże jakaś Policja czy, w każdym razie, dobrze dogadujący i znający temat nękacze (kaszel itp.). A już na pewno trzeba było się tu gdzieś osadzić z urządzeniami do odbioru promieniowania monitora (jest takie chyba w pokoju po ukosie od dołu, bliżej klatki schodowej [edit 2014-10-11: wniosek z ich wrzasków wtedy, które jeszcze z okna było słychać, w rytm mojego korzystania z komputera, jakby natychmiast wszystko widzieli]). W całym bloku (ok. 250 mieszkańców) ulotki z ofertą wymiany drzwi, ludzie na moich oczach robiący remonty, dźwięk wydostaje się przez okna na całe osiedle Grójecka/Korotyńskiego w promieniu pewnie kilkuset metrów, obejmując pewnie tysiące osób. A z drugiej strony nachodzenie mnie przez świetnie zorientowanych ludzi, gdy jestem na klatce, czyżby taka forma zastraszania. [edit 2015-02-24: Napisałem mniej więcej wtedy, gdy powstał ten wpis, e-maila do Tuska w sprawie dręczenia osiedla. Po czym zdecydował on, że jednak będzie się teraz zajmował Europą, a nie Polską.]
[edit 2015-02-24: Akapit przeredagowany.] Wspominałem o remontach, smartfonach puszczających w odpowiednich chwilach radio przez głośniki, a tymczasem to nie wszystko, gdyż w wielu firmach i organach państwowych wciąga się do mafii samych pracowników, rozdając im podsłuch, ba, gdzieniegdzie nawet organizuje się szpiegowanie zmianowe (Policja, ponoć dawniej też prokuratury, sądy, nadto media, może hotele także wtedy, gdy mnie tam nie ma, ale to niepewne). Jeszcze gorszą kryminalizację stosuje się (czy dawniej stosowano) masowo wobec młodzieży w bardzo wielu firmach, takich jak ww. markety, w supermarketach, kafejkach, ogólnie gastronomii (bardzo liczne fast-foody), różnych sklepach, mianowicie oprócz doradzania im zapisania się do mafii (co robi się z dowodem osobistym, telefonem i wobec świadków, dopisujących to do rejestrów) nakłania się ich jeszcze do nękania mnie na mieście, jeżdżenia za mną, dogadywania czy udawania, że prowadzi się z kimś rozmowę, wchodząc jednak na świeże tematy podobne do tych z mego życia prywatnego, chamskiego kaszlania wszędzie dookoła, dobijania się i ustawiania w kolejki pod ubikacją, gdzie wchodzę próbując się wypróżnić (masowy problem, który dawał się we znaki zwłaszcza w okresach bezdomności)... Nie wiem, czy takie złe uczynki i wręcz przestępstwa były robione dla jakiegoś "dobrego" celu, raczej chyba dla pieniędzy. Po co to nakręcać? Co we mnie ciekawego?! Pracodawca może jeszcze upewniał się u młodzieży, czy to robią (dzięki temu rzecz byłaby potraktowana jak wyłudzenie, jeśli by przed sądem twierdzili, że nie nękali i nawet nie usiłowali nękać) [edit 2015-02-25: zresztą wielu może się wyżywało dla pieniędzy i nie mogłem pojąć, czemu akurat mną się tak podniecali, a nie dowolnym innym człowiekiem, które mógłby przez podgłośnienie ściany podsłuchiwać sąsiad; to chyba przez tego premiera, ale tego nikt mi nie powiedział]. Tego jest naprawdę bardzo, bardzo dużo, praktycznie w każdym mieście jest sporo młodzieży gotowej do nękania, zapisanej w mafii podsłuchowej i szpiegującej mnie nierzadko już od lat; na każdym kroku podstawiają się ludzie obok, nękający mnie, np. specjalnie poprzebierani czy na rowerach, tego są tabuny. Zwłaszcza w Warszawie jest tego z kilkanaście czy kilkadziesiąt tys. aktywnych (nie tylko młodzież), ciągle się prezentujących. Dowodem moje nieudane rekrutacje, moje próby zaciągania pracowników (zwłaszcza młodzieży) z okolicznych sklepów, galerii handlowych, stacji benzynowych, często rzucane w takich miejscach odzywki pode mnie itd. Szczególnie skandaliczne było wprowadzenie szpiegostwa do prokuratur i sądów, zwłaszcza te ostatnie – poprzez osiągniętą kryminalizację sędziów i nawet, przydzielających sprawy, sekretarek – zagwarantowały praktycznie, że żadna czy to Policja, czy ABW, czy nawet sama prokuratura nie ruszy skutecznie tematu (choć to tamtych nie usprawiedliwia, gdyż już same zebranie dowodów to duży atut w walce z przestępcami, poza tym twierdzenie o udziale sądu to mimo wszystko wciąż jest plotka).
[edit 2015-02-27: Wyjaśnię wyraźniej, żeby nie było wątpliwości. W wielu firmach (czy często raczej mikrofiremkach, lokalach ulicznych), już po zatrudnieniu, pracodawcy (może przezornie za pośrednictwem rówieśników nowo zatrudnionego) podżegają pracowników lub wręcz oczekują od nich, jak jakiegoś bon tonu, by wspierali bandycki monitoring i telewizję zajmującą się śledzeniem i dręczeniem mnie, czyli po prostu: by byli (nawet prywatnie! ale przede wszystkim w pracy) zapisani do tego gangu, skomunikowani przez GG i radio, by zachowywali się dokuczliwie, stosowali przy mnie natarczywie te same teatralne gesty i zachowania, te, które stały się klasyką stalkingu przeciwko mnie. Jest to drugi potężny pion kryminalizacji zwłaszcza (ale nie tylko) młodzieży przyjezdnej, obok, wstępnie, kolegów np. ze studiów (w ogólności jest jeszcze rynek wtórny nieruchomości z pośrednikami, spółdzielniami i przedsiębiorcami), ważny element rządowej polityki kryminalizacji narodu. Ośrodki tej kryminalizacji (tu podsłuchuje się w pracy, a nawet obsługuje przetwornik fal): (1) GASTRONOMIA Z KAFEJKAMI, KNAJPKAMI I FAST-FOODAMI, (2) HOTELE, (3) AGENCJE NIERUCHOMOŚCI; potrafią też proponować to w innych firmach, ale nie każdy ma komputer i zna się na jego obsłudze, i to nie jest tam tak ważne, natomiast w tych branżach panuje wręcz duch podsłuchowy i powszechne sprzysiężenie przeciwko Niżyńskiemu (połączone z omertą, bo ci nękacze uliczni, których było w Polsce kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt tysięcy, nigdy "nic nie wiedzą"; w ogóle powszechna sprawa wśród kolegów na uczelniach, wykładowców itd., itd., ot taka cecha populacji podsłuchowej). Dotyczy to, ta agentura u personelu [po to, żeby nikt niewinny nie widział komputera do wykradania ekranów!], praktycznie wszystkich takich podmiotów, mniej lub bardziej (może jakaś mniejsza gastronomia, niesieciowa, nie aż tak pieczołowicie to egzekwuje, choć odsetek agentów wciąż bardzo duży – tacy ludzie później mnie dręczą nawet w wolnym czasie, a w miejscu pracy np. dokuczają przytykami słownymi do mych prywatnych spraw). W przypadku firm, gdzie pracodawca podżegał lub robiono to za pośrednictwem kolegów z pracy, naciskając na wzięcie tej np. Nokii N8 itp., często udaje się skryminalizować nawet 100% personelu(!!!) – to jest standard – i później takie niezbyt chrześcijańskie (ba, wręcz np. tortury w autobusach robiące) twarze masowo was obsługują. (U pośredników to już w ogóle jest dbanie o to, bym się nie uchronił od tortur, za pieniądze: tak wszędzie od początku problemu tortur w 2013, a w ogóle to jeszcze wcześniej. Są liczne nagrania. Za to właśnie firmy biorą, zaś pracownicy są od tego, by to egzekwować. Mają swe kartoteki, bazy danych, wiedzą, który klient ma nieruchomość po remoncie.) Pomijam tu problem taxi czy mediów, bo w pierwszym przypadku to już i tak podpada pod zawód przedsiębiorcy, a w drugim jest to (będzie) w ogóle problem szczególnej uwagi, ta kryminalizacja dziennikarzy (często tam szpieguje się czy dawniej szpiegowano wręcz na miejscu, w ramach doboru dziennikarskich tekstów, bo zresztą inaczej naprawdę mało komu chciałoby się ślęczeć nade mną w deficytowym przecież u pracowników etatowych czasie wolnym, a tymczasem nagłówki i teksty pode mnie to codzienność i to raczej, w myśl logiki biznesowej w tych firmach, nie jest zasługa 1 czy 2 winnych; tak też wielokrotnie zapewniali spikerzy, a doświadczenie potwierdzało). Bardzo ważne, by nie stawać w obronie patologii, lecz z żelazną konsekwencją karać tych, którzy się na coś takiego zgodzili. Bo w ogólności w firmach o tym, jak one działają, nie decydują szefowie czy raczej ci decydują częściowo. Firma często w ogóle działa na podstawie prawa, np. jakieś ustawy o działalności hotelarskiej itd., w pewnych warunkach się np. takie firmy nacjonalizuje. Sposób działania firmy potrafi być opisany ustawą. Szef płaci, ale szefów jest mniej niż pracowników, niż mas na rynku pracy, a tymczasem obie strony tak poza tym są równorzędne, bo firma potrzebuje pracowników, a pracownicy chcą w niej czy potrzebują gdzieś pracować; jednak, powtórzę, mas pracujących jest więcej niż szefów. Dlatego ostatecznie nie można powiedzieć, że kształt gospodarki, wewnętrzne działanie firm to "wolna Amerykanka" szefów. Czyżbyśmy zapomnieli już o duchu związkowym czy strajkowym? W ostateczności firma działa na zasadzie kompromisu, który jest pochodną ogólnych zasad międzyludzkich i naturalnych inklinacji, u wszystkich zazwyczaj z góry jasnych. TO, te zasady międzyludzkie, stan wychowania w narodzie, powszechne zapatrywania i przekonania, decyduje o kształcie firm (zwłaszcza prostych usługowych) w największym stopniu. Dodatkowe ekscesy szefów, jakieś lokalne wariacje itd. są tu drobne. Natomiast oczywiście w zamian za dodatkowe pieniądze, "Izrael", często łatwo osiągnąć wynaturzenie personelu, specyficzną złą czy wyszukaną dyscyplinę itd. Nie można więc stawać w obronie zepsutych firm tylko dlatego, że ktoś rzuci, może nawet kilka osób, zapewne zresztą kłamliwie, "szef tak chciał", wręcz "szef zmuszał". W takim razie jesteś przestępcą za pieniądze, co za różnica, każdy ma jakąś pobudkę. Jest to tyle warte, co argument "bo dużo ludzi", czyli nic nie warte, bo z masami nie trzeba się solidaryzować: bijących żony może być nawet bardzo dużo, a przecież nadal się zwracamy przeciwko takiemu postępowaniu. "Dużo ludzi i dlatego wstawiamy się za nimi" = "mam kolegę/dziewczynę przestępcę", tylko tyle to warte... [edit 2015-07-10: Powtórzmy, że przewagę w przypadku zatrudniania młodzieży (a to są pracownicy knajpek – rynek pracy nie jest z gumy, gdyby nagle odstawić na bok młodzież, byłyby gigantyczne problemy z załataniem dziur w zatrudnieniu, firmy by poupadały) ma pracownik idący do pracy. On ma przewagę może nie kolosalną, ale pewną ma nad pracodawcą, ponieważ pracownicy są dla firmy jak krew, tzn. są kwestią życia lub śmierci, natomiast taki np. maturzysta, nie mając rodziny na utrzymaniu, mógłby sobie przedłużyć liceum, nie mieszkać na stałe w mieście (oszczędza na mieszkaniu: zaoczne zwykle nie są dużo droższe niż wieczorowe, a w Warszawie pojedynczy nocleg to rzędu 80 zł w hosteliku, potrzebny ze 4 razy w miesięcu...); może nawet, gdyby wyrósł tu cały rynek i był popyt, banki zaczęłyby oferować, jak dawniej, liczne kredyty studenckie itd., zresztą to może zrobić rodzic, z nimi warto współpracować w sprawach życiowych. Nie jest nigdy żadną okolicznością łagodzącą to, co staje się klasycznym – tzn. powszechnym u tysięcy, nawet dziesiątków tysięcy – powodem popełniania przestępstwa, choćby były to "naciski". Kodeks karny nie zna takiej okoliczności łagodzącej, a przecież trochę ich zna (np. mniej istotne pomocnictwo, współpraca z wymiarem sprawiedliwości, bodajże młody wiek, pomocnictwo w przestępstwie, którego następnie i tak nie popełniono, pogodzenie się z ofiarą); można nawet, owszem, próbować wprowadzać jakieś pozaustawowe powody złagodzenia, ale jest to po prostu bez sensu w stosunku do całych grup społecznych, do klasyki powodów i samousprawiedliwień się. Zadaniem prawa karnego jest formowanie społeczeństwa o wdrożonych pewnych pożądanych zasadach, a gdy idzie o tak kardynalne rzeczy, jak w ogóle istnienie państwa prawa, już na pewno trzeba mieć żelazną konsekwencję w zwalczaniu. A zatem kary są takie, żeby osiągnąć cele kary, zwłaszcza prewencję ogólną – by takich rzeczy nie popełniano. Dla tego (bardzo jasnego i dobrze zdefiniowanego) celu obojętne jest, w jaki sposób sprawca doszedł do popełnienia przestępstwa, jakimi racjami sobie ubarwia ten ciąg przyczynowo-skutkowy, który go koniecznie może do przestępstwa doprowadził (większość ludzi potrafi swe racje przedstawić, ale to nie jest tożsame z istnieniem okoliczności łagodzących, ze skutecznym choćby częściowym usprawiedliwieniem). Powtórzę, kara jest taka, by skutecznie osiągnąć cel kary, tzn. eliminowanie czegoś. Nie jest zaś np. podzieleniem jakiejś ogólnej winy, np. 3, 5 czy 25 lat więzienia, przez liczbę sprawców, "bo to sprawiedliwie", "bo taki mam udział na tle wszystkich" – to jest rzecz drugorzędna (zwłaszcza zwróciwszy uwagę, że to niejako od "serc zjednoczonych", w których decyzje zapadają wg w sumie podobnej formułki, zależy istnienie zła – wcale nie jest tak, że tu się coś dzieli, zresztą pojęcie "sprawiedliwości" samo w sobie nie jest oczywiste w interpretacji), na pewno natomiast trzeba starać się cel kary polegający na prewencji spełnić (nie ma innych równie dobrych metod eliminowania złych zjawisk! np. człowiek religijny chyba w każdej epoce był mniejszością, zawsze było sporo grzeszników, a obecnie letnich, obojętnych, niechodzących do kościoła), inaczej zły to sędzia, źle rozumie interes społeczny (reprezentowałby wtedy tzw. klikę). Zwróćmy jeszcze uwagę – bo będą ludzie podnosić, że chrześcijaństwo poniekąd zakłada "zmiłowanie się" nad grzesznikiem (przecież bardzo obecnie zatwardziałym: widząc, że to piszę, mogliby rzucić pracę, zrezygnować ze stalkingu, ale tego nie czynią; zresztą religia i tak przewiduje ewentualne odpokutowanie zła w czyśćcu), pewną litość wobec niego – zauważmy, że tak wyznaczona kara, tzn. z opaską na oczach, bez uwzględniania tych głupawych argumentów, że "są naciski", jest już wyrazem litości, jest już i tak zaniżona. Gdyż skoro istnieją naciski, które (z definicji tego pojęcia) przyciągają potencjalnego sprawcę do zostania przestępcą, to są one jakby odważnikiem ze znakiem ujemnym, minusowym; potrzeba teraz, by skutecznie wpływać na proces decyzyjny, tj. zwłaszcza (nawet czysto intuicyjną) ocenę ryzyka (jest ona pochodną prawdopodobieństwa zajścia przedmiotu ryzyka i jego skutków; w tej kwestii chodzi o ocenę potencjalnych skutków, jeśli by doszło do skutecznego śledztwa, bo na odczuwanie przez młodzież samego jego prawdopodobieństwa już znacznie mniejszy mamy wpływ – zawsze znajdą się tacy, co uznają, że "plecy są bardzo silne" i do śledztwa nie dojdzie) – powtórzę, by zrównoważyć taki odważnik minusowy potrzeba tym większego odważnika dodatniego, pozytywnego, tzn. straszaka w postaci tym surowszych(!) kar. Tak by było w kraju osób kierujących się tylko żelazną logiką, tylko prostym rachunkiem interesu społecznego (skoro już zgodzimy się, że tych sprawców "na dole" też należy ścigać, też zjawisko zdecydowanie wymaga eliminacji: dowodziłem tu tego na blogu wielokrotnie). Prawda? Spróbujcie choć jeden zdroworozsądkowy zarzut przeciwko takiemu postawieniu sprawy podnieść! A zatem: były naciski, więc (paradoksalnie) kara tym surowsza, bo w chwili szczególnej próby, szczególnie istotnych dla społeczeństwa procesów decyzyjnych, się nie sprawdził! Ale właśnie przez miłosierdzie chrześcijańskie, przez podejście ze zrozumieniem, zgódźmy się, że nie będziemy tego przy karaniu uwzględniać. A zatem: naciski nie mają znaczenia. Ani nie zwiększają kary (co powinno mieć miejsce, ale odpuszczamy), ani jej nie obniżają (to już zupełny absurd, zupełne masowe sprzeniewierzenie się funkcji prawa karnego byłoby: zamiast eliminować proceder, bo schodzimy poniżej pewnego minimum – w ogólności wszystkie kary będą z powodu masowości problemu minimalne, właśnie przy granicy spełnienia celów kary – to tylko przesuwamy go, wpływamy na zmianę metod wciągania ludzi w przestępstwa: "stosujcie naciski, bo wtedy kary są poniżej minimum wymaganego przez skuteczne odstraszanie i zniechęcanie w skali masowej"). Wbijcie to wszystko do głowy wszystkim swoim znajomym, a zwłaszcza niech to dotrze do młodzieży, bo jest ona zwykle w nieco lepszej sytuacji od swego pracodawcy. Wbijajcie też do głowy, że co roku opuszcza takie "miejsca pracy", jak knajpki, 1/5 personelu, a co pół roku 1/10, gdyż są to miejsca tymczasowej pracy studentów; nie po to się studiuje, by podawać hamburgery. Muszą przychodzić nowi, pracodawca nie zatrudnia dla rozrywki i by upajać się władzą, tylko z potrzeby ekonomicznej. 1/5 to już jest zwykle poważny cios, a dla firemki gastronomicznej często brak 2 pracowników już jest istotny, skutkuje kolejkami i utratą klientów.] Podkreślę na koniec, że ww. wynaturzenie firm wynika z odgórnej korupcji: niekoniecznie stałych łapówek, po prostu np. fiskus zachęca, by tak to organizować. Co do hoteli to tam i tak obsługa mnie szpieguje co najmniej wtedy, gdy przychodzę, więc wypieranie się istnienia szpiegostwa komunikatorowego byłoby naiwnością w świetle spodziewanych przyszłych poleceń, obowiązków służbowych (np. u recepcjonistek załatwienie pokoi obok pokoju z narzędziami do podglądu komputera, zresztą może już tam z góry czeka pracownik zmianowy, bo skąd niby go nagle wziąć). Całe te firemki: gastronomia, hotele, biura nieruchomości, media bywają czymś w rodzaju lokalnego gangu i prawie zawsze widać gęby w 100% przestępców, agentów, za co proszę łaskawie mnie nie pozywać ani oskarżać o oszczerstwo, bo to po prostu prawda, doświadczeniem tysiące razy potwierdzana. Wspominałem w jakimś przypisie o może nawet większości prawników, że są skorumpowani czy w każdym razie zamieszani (tu: sędziowie, prokuraturzy, ludzie z własnymi firmami – remont), tutaj znowu o dziennikarzach, w nagłówku bloga generalnie o przedsiębiorcach, a tymczasem dochodzą jeszcze bodajże zawody urzędnika(?), bankiera (trochę; nie wiem, na ile to sprawa lokalna warszawska, a na ile ogólnopolska), lekarza (nie wiem, na ile ogólnie, a na ile głównie w szpitalach, i to może głównie psychiatrycznych: często ludzie z własnym zakładem, np. dentyści, psycholodzy też są zamieszani jako przedsiębiorcy-remonciarze), gdzie może firma nie wciskała tego na siłę, na zasadzie konieczności pracy przy monitoringu, ale proponowano i rzecz jest łatwo dostępna. Mało podobno kryminalizowano firmy z biurowców (tu przecież ogromna część gospodarki) – bo w ogóle tu remonty często zrobił odgórnie właściciel nieruchomości, obyło się często bez korupcji – i nauczycieli. Natomiast wśród pracujących studentów, często przyjezdnych, masakra. (Podobno w wielu sieciach franczyzowych – nie chcę szafować markami, bo nie nagrałem dowodów, ale byłyby to firmy w rodzaju McDonald's, Pizza Hut, Starbucks czy Coffee Heaven, moje doświadczenie tę zupełną masowość tam i może nawet 100% potwierdza – odsetek pracowników-przestępców sięga za sprawą polityki firmy 100%(!!!), chyba że chwilowo jest tam ktoś, kto się upiera, żeby nie być przestępcą, ale wtedy ryzykuje rychłym zwolnieniem, gdy przyjdzie inny na jego miejsce. Podobnie zresztą najchętniej byłoby u wszystkich przedsiębiorców, co nawet potrafi się udawać (to zależy od dostępności ludzi wchodzących na rynek pracy), ale drobne knajpki nie mają takiej marki i w związku z tym mniej chętnych tam przychodzi, większa jest konkurencja, również płacowe możliwości firmy zwykle mniejsze (bo ma np. 1 lokal a nie mnóstwo, a przedsiębiorca i tak chce być bogaty). Stosuje się np. idiotyczne wymówki w rodzaju "nie chcemy cię tu, bo nie masz doświadczenia". Zauważmy, to znane marki, a jakoś nikt nie wpadł na bardzo prosty pomysł nagrania choćby tylko dźwiękowego takich rozmów z pracodawcą, podesłania od razu tutaj – miałem tu przecież sporo gości, mógłby się ktoś taki znaleźć – lub w jakiejś przyszłości, gdy dowie się, komu podesłać można. Tacy to chrześcijanie, tak myślą o bliźnim, który jest w poważnych tarapatach, bo ten gang raczej z aniołków, ludzi sumienia – bojących się, czy aby grzechu nie popełniają przeciwko X, VIII czy V przykazaniu, czy np. przykazaniu miłości bliźniego (za pieniądze udział w gangu wrogim danej osobie) – w każdym razie z przychylnych Niżyńskiemu i szerzących wieści o przestępstwach, nawet zbrodniach w państwie się nie składa.) Młodzież tzw. przyjezdną (do dużych miast, uniwersyteckich) w ogóle należy winić za obniżający się poziom i staczanie się miasta, tu jest też oprócz szpiegostwa zagłębie prostytucji młodych. "Jesteś już dużą dziewczynką, bo idziesz do pracy: poznaj, jak wygląda Polska".]
Metoda kryminalizowania korupcją (pensje itd.) całej załogi – oczywiście mojej opinii, że za tortury należy się więzienie i nigdy nic innego, nie zmienią żadne statystyki – znana jest od dawna, pomysł bodajże propagowany zwłaszcza od czasów PiS-u (2006-2007), gdy jeszcze chodziło tylko o szpiegostwo. Słyszałem np. rzucane w powietrze od młodzieży z Politechniki teksty (także od samych spikerów), że "każdy gadał"; należałoby przez to rozumieć pełną kryminalizację co najmniej KSP, a czasem przecież tę rolę przejmują też inne komendy tegoż szczebla (ostatnio chyba nawet niemiecka: byłem 1 dzień w Berlinie, gadali spokojniej, ale gadali, bolało, Tusk jeszcze spotkał się niezapowiedzianie tegoż dnia, gdy wyjechałem, z Merkel; chyba nawiązanie do mojego ostatniego zwrócenia uwagi na taki termin powrotu z (okradającego mnie) Meksyku od Lufthansy, że akurat tego dnia zmieniono komendanta głównego, a przecież nie tak dużo wtedy latałem; może tamto był przypadek, ale to obecne już chyba nie), mianowicie widziałem podstawiane w rytm ich gadek odpowiednie (lokalne przecież) wozy (za ich wiedzą) itd. W Policji [to wszystko raczej o TVP Warszawa – jej "montażystach", informatykach, ale i dziennikarzach] nie tylko zajmują się mną bardzo konkretnie (chyba nawet czasem posyłają kogoś innego z podsłuchem, by im pod nosem recenzował, co akurat widzę, a oni o tym opowiadają; niekoniecznie to mój umysł, bo chyba zbyt wymownie i ciągnąc temat); tam prawie każdy chyba funkcjonariusz (nawet z komisariatów, czyli poniżej szczebla komendy) za pieniądze nielegalnie szpiegował, na pewno w Warszawie (Polska jest duża, jest trochę ludzi religijnych w Policji, choć z drugiej strony postawa Watykanu itd.). Obecnie zresztą zgadzam się na szpiegostwo, już od listopada [później wycofałem się z tego], by ograniczyć niekontrolowany rozrost sprawy (jednym z dwóch wyjątków są agencje nieruchomości, drugim mój były blok gorzowski). Skryminalizowano też chyba "totalnie" Straż Miejską w Warszawie, a poza tym zasiano przestępczość nawet u wielu najbardziej znanych postaci np. z TVP (jest tam tego ponoć naprawdę sporo); problem istnieje także w radiu, w gazetach, na Politechnice.
Tortury, powtórzę, robi się (mniej lub bardziej automatycznie) w każdym praktycznie warszawskim miejscu komercyjnym (i polskich sieciach taksówkowych: pewnie nie każdy taksówkarz chce, ale może większość, w każdym razie co rusz inny kierowca i były już tego setki), w zamian za łapówki i nieegzekwowanie (części) dochodowego. Są świetnie uświadomieni, a zresztą zupełnie obojętni na próby wyjaśnienia, jak źle mam (kwestia moich dóbr prawnie chronionych). Pomaga fakt, że większość takich firemek zajmuje lokale wynajęte, co oznacza, że aby było cicho, musiałaby zajść koincydencja (wspólne wystąpienie) dwóch niezależnych zdarzeń, a więc trzeba policzyć iloczyn prawdopodobieństw: po pierwsze, dobry jest sklepikarz, po drugie, dobry jest właściciel, pozwalający takiemu tu być. Jeśli przyjąć, że tylko 20% ludzi jest tak porządnych, że nawet małego paluszka nie chcą do tortury za dowolne pieniądze przyłożyć, mimo że "każdy i tak może wejść" i że może "i tak słychać by troszkę było", to mamy prawdopodobieństwo 0,2 x 0,2 = 0,04 (4%) i tyle mniej więcej byłoby lokali, w których by tortur nie było, a przecież może też iść przez ścianę. Potwierdza to moja codzienna praktyka: każdy chce robić tortury, to jest wspaniały biznes.
To jeszcze nie wszystko, bo trzon zła, czyli kolaborujący najmniejsi przedsiębiorcy, przecież gdzieś mieszka; w warszawskich blokach nawet co 7-me mieszkanie potrafi mieć kogoś takiego w środku, a wiem to stąd, że – zgadnijcie – po moim wejściu do bloków także rozlegają się szeptania i wołania spikerów. To chyba element umowy z państwem, połączona komórka [edit 2014-10-16: czy raczej poinstalowana elektronika] także w mieszkaniach. W każdym razie byłoby to niezależne od pośredników i transakcji wynajmu [błąd – to właśnie dzięki temu (i ogłoszeniom internetowym); inna sprawa, że przedsiębiorcy chętniej w to wchodzą], będą to często sąsiedzi niebezpośredni (ostrzegałem już o złu, z jakim spotykałem się ze strony biur nieruchomości w związku z wynajmem; nawet jeszcze oferty "bezpośrednie"). Jeśli ktoś nie rozumie, jakie to prerogatywy Policji(?) daje, to niech sobie wyobrazi, że znajduję sobie współpracownika do budowy firmy medialnej (na co pieniądze zresztą mam) – Policja(?) przywali dźwiękiem w każdy niemal blok, jeśli chce, a są jeszcze okna, z czasem na pewno kogoś zresztą przekupią, ale obecnie [często] mogą już od pierwszej chwili dręczyć kogokolwiek (później jest ciekawy argument: "tak tu głośno...może się pan przeprowadzi?" i mają bezpośredniego sąsiada). Bardzo to demokratyczne.
A teraz najlepsze: będąc w Niemczech przekonałem się, że i tam lokale (może nie wszystkie, ale spora większość) są psute w taki sam sposób, jak w Polsce. Byłem w Berlinie, byłem w Lipsku, w Koelnie; nawet we Francji się z tym (tzn. z dźwiękiem pochodzącym, na słuch biorąc, zdecydowanie z samego lokalu) spotykałem [edit 2014-10-11: także pociągi i taxi szwajcarskie, moje doświadczenia są uwiecznione na filmach robionych telefonem, kliknij i szukaj 2013/08], chociaż już wyraźniej nie wszędzie (np. w McDonalds było w miejscowości Pontarlier; 08/2013, nagrania są w foto/wideo, ale chyba głównie z ulic i trasy). W Polsce i Niemczech obecnie "grają" same autobusy, tramwaje, pociągi.
W Sejmie tymczasem czyżby nikt nic nie wiedział na zasadzie tzw. omerty [w praktyce: współudział posłów w przestępczym śledzeniu?], u dziennikarzy [też dlatego?] zerowe zainteresowanie (chyba że na zasadzie, pewnie wciąż tu i ówdzie funkcjonującego, szpiegowania mnie i robienia przytyków), a w księdze gości na dole strony wpisała się w ciągu roku 1 normalna osoba (ze wsi). Tu przykłady nagranych rozmów z czołowymi telewizjami: TVN, Polsat (tutaj opis niektórych wcześniejszych prób, tutaj info). TY możesz pomóc, jeśli masz dom.
Co do mojej wywołanej hałasem utraty słuchu, wzmiankowanej już w poprzednim wpisie, to jest ona oczywiście częściowa, aczkolwiek osiągam już powoli poziom (przy dodatkowym udziale zatyczek i ochronników uszu), w którym własna normalna, nawet głośna mowa potrafi być niezrozumiała czy ledwo zrozumiała. Wciąż nad tym pracuję (ponad 2000 zł na głośniki, a teraz jeszcze kupione syreny). Towarzyszą temu kolejne wiercenia ze strony sąsiadów.
Trzeba się tu jeszcze odnieść do smutnych, ale zdarzających się prób obrony procederu przed więzieniem (proponowaniem jakichś "kar" w zawieszeniu czy finansowych) na zasadzie "bo tak niestety jest wszędzie i nic nie można poradzić", krótko mówiąc, zasłaniania się "wierchuszką" (albo jeszcze lepiej: tym, że media nie pomagają – tymczasem w racjonalnym panującym u nas oficjalnie systemie społecznym media mogłyby zgoła nie istnieć, gdyby tylko nie było tyle zła wśród ludu). Otóż jeśli gospodarka, rynek ma postać piramidy, w której na górze są jacyś "ważni", a na dole szerokie masy im podlegające, to oczywiście jedynym prawem bycia na górze jest to, że służy się osobom, które są niżej. Taki to już za sprawą chrześcijaństwa system wyewoluował: wolnorynkowy, demokratyczny. Tak poza tym bowiem mała garstka ludzi jest bezbronną mniejszością, nikomu nie potrzebną. Piramidę tę trzeba by więc postawić na głowie i wskazać, że skoro u mas jest silne morale, to po prostu nie da rady zbrodniczych planów wprowadzić. Jeśli chodzi o warunki pracy, to obowiązuje tu znana w ekonomii wolnorynkowej zasada "cena rynkowa [pracy, lokalu pod działalność itd.] jest taką, dla jakiej równoważy się podaż i popyt": znajduje się wzajemnie to, co dostępne, z tymi, którzy tego potrzebują, w jednakowej ilości (oferty pojawiają się, znikają i generalnie jest pod tym względem stabilnie). Jest to system jak najbardziej ludzki i nie można się tłumaczyć jakimś jego wewnętrznym złem, choć Kościół pewnie chętnie dopatrywałby się w "ucisku z góry" powodu zła (by przykryć fakt, że bardzo niewiele jest ludzi przejmujących się moralnością; alternatywnie może np. będą bagatelizować moje straszne cierpienia, w każdej minucie, całą dobę). Nie chcesz – nie korzystasz, w ostateczności jeśli nie potrafisz sobie nijak poradzić w mieście (nie każdy musi pracować, firmy do 10 osób to tylko 20% zatrudnienia, nie każdy zresztą tam jest przestępcą), to wracaj tam, skąd przybyłeś. Albo idź żebrać lub do organizacji charytatywnych. (Tymczasem tutaj spotykają się chciwi na max z tymi, co za wszelką cenę chcą mieć pracę [czy biznes].) Tyle mam do powiedzenia w tym temacie. Jedyne, czym warto sobie głowę zawracać, to wsadzanie tych ludzi do więzienia, bezwzględne, maksymalne nagłaśnianie tematu, a w końcu wręcz opisanie go w podręcznikach historii, bo jest tego godny – na nauczkę i pamiątkę dla potencjalnych następnych chętnych.
[edit 2014-07-16] Kolejny przykład tortur zorganizowanych w sądach w celu doprowadzenia mnie do choroby psychicznej (trzeba obsłużyć moje wyjścia z domu, żeby nie było ani sekundy przerwy i tak już od 20 m-cy), zresztą planowanej od dawna ponoć u Tuska i zdiagnozowanej w oparciu o zmyślone relacje przez ustawiony, podsłuchowy zapewne szpital polski, a wcześniej zagraniczny, jeszcze przed rozpoczęciem tortur. (Na pewno puszczają to też przez głośniki ppoż na sufitach). Terespolska 15a W-wa (byłem też na klatce schodowej i pustym hallu 3-go piętra) [edit 2014-10-11: nie pierwszy pobyt]. Kliknij tu prawym przyciskiem myszy i wybierz Zapisz, aby obejrzeć wideo (odtwarzanie z sieci może nie działać). Wymóg ministra czy tylko oferta Policji?... (gadali już spikerzy, że "Gowin", ten zaś przy wystąpieniu z PO zaczął od sformułowania "polityka państwa", dalej chyba o podatkach i jakby o niepodobających mu się "karach finansowych" (tj. superłagodności)... Wprawdzie w większości przypadków w ogóle się to nie wiąże z jego słynnym likwidowaniem sądów; zresztą np. okręgowych nie usuną).
[edit 2014-08-25] Ostatnio (ostatnie tygodnie) szczególnie często stosuje się, znane już od I poł. 2013 r., torturowanie na zasadzie "serce ci stanie" (jak już wspomniałem we wpisie o paragrafie, przekaz podprogowy potrafi inputować nie tylko myśli, ale i wrażenia cielesne); bardzo nieprzyjemne, doznaje się czegoś w rodzaju ataku, choć pozorowanego: człowiek zrywa się, jakby naprawdę chwyciła go jakaś arytmia i coś mu bardzo groziło (element nagłości). Stosowali to ostatnio bardzo wiele razy, choć na nagraniach raczej tego nie mam ze względu na w ogóle kiepskie warunki do nagrywania (za głośno w kabinie – ogłuszanie się). Rzecz w ogóle bardzo stara i nieraz już się tak znęcali od czasu do czasu. Nie zapominajmy i o innych torturach, np. wywoływaniu ślinienia się, choć obecnie to słabe. Też w ostatnich tygodniach nasilone, choć wcześniej przez długi czas (typu 9 m-cy) zupełnie rzadkie. To wszystko przez ten dźwięk, a przecież zanim go tak rozwinięto, przez lata dręczyli mnie inaczej, choć też trochę asystował i wywoływał nadwrażliwość.
[edit 2014-09-05] Jeszcze jeden przykład wyżywania się na mnie mas przedsiębiorców (i innych szumowin z własnymi lokalami, np. instytucji państwa). Wracając bodajże w sierpniu z Niemiec miałem przystanki w kilku miastach (widziałem np. spożywczy i taxi bodajże w Mławie; są filmy, wrzuci się kiedyś). Zatrzymałem się na noc w Toruniu: taxi zabrało mnie do jakiejś takiej fortecy, gdzie są pokoje gościnne. Nie chodzi mi tu już o tortury na cały zamek (jeśli to był zamek), bo to normalne, ale dodatkowo czepiał się mnie ochroniarz, czepiali się jacyś goście (pani z grupą przedszkolaków), choć nic im nie robiłem, nie rozmawiałem, nie przekroczyłem linii ich pokoju. Były kłopoty z ponownym wpuszczeniem po nocnej wycieczce z tego "powodu" (urojone jakieś moje "nachodzenia", "zagrażanie" tym gościom; w istocie chodziło pewnie o zwiedzanie budowli, pobyt w odległej toalecie, a przy okazji namierzanie dźwięku). Oczywiście standardowo rzeczy zawsze muszę brać ze sobą, w plecaku, na takie wycieczki, bo ukradną/pozmieniają. Niestety mimo, że wpuszczono mnie w końcu, po godzinie czy dwóch snu w warunkach nieustających tortur dźwiękowych (da się przy tym zasnąć z wycieńczenia przecież) do pokoju zaczęła się dobijać policja, zrobiono cyrk z rzekomą moją problematycznością dla innych gości, choć naprawdę nic od powrotu nie robiłem i byłem zamknięty w pokoiku. W efekcie kolejna nieprzespana noc, bo nie chciałem tam już nocować, nie czułem się bezpiecznie, przetransportowałem się (oczywiście przekupionym taxi, jakie podesłała centrala) na dworzec. Stamtąd też czepliwi ochroniarze próbowali mnie wywalać, no ale jakoś dotrwałem do rana. Takich sytuacji jak ta było mnóstwo; to, że ich nie opisuję, nie znaczy, że mam choćby cień wątpliwości co do rozpanoszonej w praktycznie każdej firmie korupcji, a nawet powszechnej znajomości kwestii. Nocy nieprzespanych i przechodzonych na piechotę najwięcej było między wrześniem 2011 (już wcześniej trochę na Ukrainie) a początkiem czerwca 2012, prawie standard to był wtedy w Polsce i za granicą (ciągłe dzienno-nocne włóczęgostwo jako efekt bezdomności i ewidentnie czyhających na mnie hoteli), z miesięczną przerwą na "opiekę" psychiatrów w NZ.
[edit 2014-09-21] Zmiana mieszkania na dom, na Geodetów już spokojnie.
(06:03)
W nadziei, że będzie to ostatni wpis na tym blogu, w czasie którego wciąż jestem męczony torturami dźwiękowymi (ten okres czasu oznaczono linią w kolorze mięsa po lewej), bo nie mam wolno stojącego domu z działką, odpowiadam tu na pytanie "dlaczego" i zarazem "po co", bo politykom nieprędko pewnie przyjdzie to na język.
Przede wszystkim trzeba tu jeszcze raz podkreślić, że łamanie praw człowieka jest w moim przypadku politycznie inspirowane i podsycane; nie jest to tylko jakaś tam zabawa dyrektorów i prezesów. Pierwszym tego wyraźnym przejawem (zob. też przypis z 8-05-2013 we wpisie o prokuraturze) było znęcanie się precyzyjnie nade mną przez hostel Zachodni (ten na Dworcu Zachodnim PKS/PKP w Warszawie), z udziałem jego personelu (w tym i Zarządu, zresztą demonstracyjnie "pod telefonem" recepcjonistki, oraz samej hali dworca, ochrony i sklepików), na co m.in. doniosłem nawet do prokuratury we wrześniu 2011. Wtedy sprawę natychmiast zamknięto "na sam papier", w niedwuznacznych okolicznościach, o czym już pisałem we wpisie nt. tej instytucji, a w TVN-ie na ekranach dworca prezentowano mi wtedy (precyzyjnie w chwilach, gdy byłem na hali, a nie w pokoju – oni w mediach chyba mają suflerów) posłów próbujących jakby łagodzić temat naruszania prywatności (że to może raczej o prawo do wypoczynku tylko chodzi...), także rzecznika Sądu Najwyższego wypowiadającego się o ignorowaniu wniosku (wyborczego wprawdzie, mój był dowodowy i pozostał w aktach bez żadnej prawem przewidzianej reakcji), "bo przedwczesny" (w prokuraturze i w myślach dawano znać, że choć wniosek przynoszę osobiście, to samo zawiadomienie pocztą jeszcze nie dotarło, że może skradziono i przeczytano, bo były przecieki [ale z komputera!]), podczas gdy gdzie indziej obficie podstawiano mi ludzi m.in. recytujących fragmenty donosu, zaś później (wciąż to był u mnie i w "dialogujących" mediach główny temat) nawet osobiście pokazali mi na ekranie sklepowym w Galerii Mokotów samego premiera, który w bardzo wyraźnej aluzji niczym wcześniej moi wykładowcy demonstrował bodajże swoje poparcie dla nieprowadzenia sprawy (zamknięto ją po cichu, tak, by nie dotarła do mnie odmowa, podczas gdy Policja z gówniarzerią udawali, że coś wszczęto). (Na czym aluzja polegała? Na przytoczeniu fragmentu zawiadomienia – "stoimy na rozstaju/skrzyżowaniu dróg" wśród krótkiej wypowiedzi dokładnie w takim momencie, bym to zobaczył i usłyszał (pomoc TVN-u): że po pierwsze ja, Tusk, raczej znam to, po drugie taka kpina, że "tak się mówi po prostu", "zdarza się" i że więc to na pewno żadna aluzja ze strony mediów nie była. Tymczasem ja w 63-stronicowym zawiadomieniu formatu A4 przytoczyłem dużo aluzji jedne po drugich, ta akurat dotyczyła kolejnej świeżo dokonanej przeprowadzki – blok przy samym Placu na Rozdrożu (ang. at the crossroads) – i wtrącono ją wśród licznych innych pijących do mnie nagłówków medialnych na małej stronie internetowej o walutach, FXstreet.com. Z moich przykładów w donosach drwili sobie też wykładowcy z Politechniki, wydz. EiTI, uprzedzając dotarcie do mnie informacji o zamknięciu sprawy.)
Nie będę tu wracał do wszechstronnych metod dręczenia mnie w tym hotelu, które znacznie przerosły to, co wcześniej widziałem w Polsce i na Ukrainie (jakby przepowiadając nowy etap głośnych trzasków, m.in. wkrótce w wynajętym domu i hotelach niemieckich, i zaostrzonego przeszkadzania w toaletach; spikerki dworcowe, z czym nigdy wcześniej się nie spotkałem, same wręcz zapraszały do hostelu, gdy wróciłem z zagranicy); podzielę się tutaj tylko nasyłanymi mi wtedy przez TVP[?] refleksjami dotyczącymi planowanego zawiadomienia. "Po co go tak męczą?" – (cyt. niedokł.) "Po to, bo gdy człowiek jest zestresowany, to chętniej mówi, może sekrety wygadać", jednym słowem: będzie ciekawiej.
I tu jest główny punkt programu. Nawet mojej rodzinie tylko czasami chce się mnie podsłuchiwać (oczywiście w tym temacie panuje w niej omerta i odsyłanie do psychiatry), co dopiero byłoby u innych, gdyby nawet słowa żadne nie padały poza godzinami wykładów. Tymczasem już delikatny przekaz podprogowy, jaki miałem od końca 2010 często, na tyle potrafi przeszkadzać w myśleniu po cichu, że człowiek zaczyna myśleć głośno, ciagnąć rozważania na głos. Jest to naturalne i niegroźne, a zarazem ciekawe dla słuchaczy (pierwszy taki głośny monolog pod koniec 2010, o tym, czemu w tym kraju tyle prostytucji nielegalnej – że "jest to jeden wielki burdel" – spowodował nazajutrz wielką uciechę w mediach i temat bałaganu "na kolei", a to raczej nie była myśl nasłana, tylko kontynuacja własnego trwającego już od jakiegoś czasu wątku). Jeszcze więcej gadania i przeto jeszcze ciekawiej robi się od dręczenia np. trzaskającymi dźwiękami: w związku z tym to mi zorganizowano, wśród innych rzeczy, jak nękanie słowne. "Ma wiedzieć, że jest podsłuchiwany (nieważne, jak), ale i ma być ciekawy dla słuchaczy" (bo sama cisza, stukot klawiszy czy brzmienie wykładów – jedyne prawie, co słychać u samotnika – nie wciągają, nie zachęcają do przestępczości).
Wtedy to dodatkowo był, co też mi chyba z zewnątrz podsuwano, element kampanii wyborczej, że (półoficjalnie) premier trzyma ze skryminalizowanymi masami, które państwo zasiewa (tu także cyrki na Ukrainie, w tym przełączanie piosenek i dręczenie kaszlem przez masy, i specjalne traktowanie miesiąc wcześniej nawet przez różne służby państwowe polskie i zagraniczne w różnych miastach).
Tę myśl o dręczeniu dla większego cyrku, "ale i «dobra», bo się «dowiaduje»" (wtedy m.in. drastycznymi trzaskami i dźwiękami prostowania się na krześle tuż nade mną, mimo zmian pokoi), powtórzę, snuł u mnie już wtedy sam WOT i cel wobec tego staje się jasny: upowszechnić jak najbardziej przestępczość podsłuchową, zrobić z tego rozrywkę i nagonkę, coś w rodzaju gry z przeciwnikiem. (Pamiętam głos gówniary, która przyszła na recepcję dostać bodajże darmowy pokój i robić za denerwujący tłum – irytuje on człowieka próbującego zauważyć wyjście (z pokoju obok) tego, kto podsłuchuje, jako pomocnika w nękaniu – mówiła podniecona: "marvelled! [tak mnie przezywali chyba] przypał! [bo wylazłem z pokoju posłuchać]" – widać jaka adrenalina, ciągle im bajają o widmie rzekomo możliwych kar, jeśli będą zbyt niedyskretni...) – A po co przestępczość podsłuchową upowszechniać, zresztą nie tylko w Polsce? Żeby politycy nie byli w tym samotni, także w więzieniach (bo ludzie zaświadczą)... "Może i jestem przestępcą podsłuchowym [układ z mediami], ale w takim razie Polacy masowo też". (Ta sama postawa jest w mediach!) I to chyba nawet w sporej mierze się udało. Nie chciano, żeby ten podsłuch wygasł, a z narodem kontakt był stracony. [edit 2015-04-06: Oprócz zabawy dla tłumów ważny jest element przyzwyczajania prokuratury do najgorszego i wciągania jej w pomocnictwo – ta instytucja średnio daje sobą odgórnie sterować, chyba tylko metodami finansowymi – a zarazem ostatecznie chęć pozbycia się mnie jako niezadowolonego z sytuacji przy pomocy najgorszej tortury (może popełnię samobójstwo? zwariuję? trochę będę otępiały i niewiarygodny? w każdym razie trzeba tę technikę wypróbować, bo i tak, jakby co, ona wyjdzie na jaw – sam Tusk zaś jest dość stary, kryty wraz z całą aferą przez wszystkich i może nie tak bardzo zwiększy mu to ewentualną odsiadkę).]
Pod koniec 2012 kończyłem zabezpieczać komputer (a generowany szum zaczynał zagrażać nawet samemu podsłuchowi – planowałem nawet to różnymi sposobami wyeliminować) i dokładnie wtedy, już bez odwrotu, zaczynało się najgorsze. Ból jest obecnie tak mocny, że bez mówienia od czasu do czasu ze ścianą nie sposób go wytrzymać (idzie to na cały blok) – od takich przeradzających się w dialogi z młodzieżą codziennych monologów wzięła się w końcu w 2011 po wielu miesiącach moja pewność, że mnie podsłuchują – a z drugiej strony to uderzajace, że wciąż są tacy wśród młodych, co mnie podsłuchują, a nawet wychodzą i nękają. To już jest chyba znane z patologii przywiązanie pasywnej młodzieży do tego, który tyle czasu chcąc nie chcąc zabijał im nudy. A wszystko podobno przez telefony komórkowe, tak, jak to robią służby, gdy chcą mieć podsłuch na żywo.
Poza tym znudziłem im się, ta tortura miała doprowadzić moją kwestię do rozwiązania i ewentualnie znaleźliby sobie kogoś innego do podsłuchiwania, tak jak bodajże w Niemczech teraz masy zabawiają jakimś ich lokalnym człowiekiem. Pojawienie się nowej osoby i zabicie dotychczasowej wzmocniłoby układ, w którym politycy mają specjalne władcze prerogatywy wobec jednostek, a media ich kryją. Jedno jest pewne: po tym wszystkim, co widziałem nawet w samych wizytówkach państw świata (dworce, lotniska, stolice i inne miasta, "renomowane" hotele) mogę zapewnić, że te prześladowania to polityka i jeszcze raz polityka, i że tortur żaden dyrektor ani n/n samodzielnie nie zorganizował. Będą zresztą świadkowie. Co ciekawe, młodzież nie jest w tej sprawie żadną siłą sprawczą, a z drugiej strony tym właśnie się czuje (wrażenie "wolnej woli" i "wspólnych przedsięwzięć" typu najazdy rowerowe) i to jest majstersztyk. Powody, dlaczego mieliby mnie nie lubić (jakieś tam dawne relacje o rzekomo moich stronach internetowych z jakimiś wynurzeniami podobno o seksie i czystości), można sfabrykować, przy takim stosunku skali reakcji do przyczyny jest to zawsze niesprawiedliwe i istnienie przyczyny wobec doniosłości zjawiska i względnej łatwości sfabrykowania wiecznie niepewne (każdego można pomówić i ściągnąć na niego to zło, zresztą są i tacy, co śledzą i nękają służbowo); i w końcu "nienawiść", jeśli o tym mowa (choćby te dziewczęta puszczające w autobusach tortury dźwiękowe przez większość 2013 czy chłopaki kaszlące wszędzie i przeszkadzające w toalecie w 2011-12), wynika u młodzieży z własnej lub rodziców winy (obawa, że może być kara), ta zaś tkwi w ich naturze (podglądactwo, żądza rozrywki, chciwość) i jest łatwo przewidywalna i planowalna od góry – co oczywiście rozumnego człowieka nie rozgrzesza. (Za przestępstwa popełnione za młodu dorosłych sądzi normalny sąd i słusznie, bo wyniki pracy śledczych trzeba ocenić, zweryfikować; kwestia kary i jej wykonania to trochę inny temat). Poszczególne stadia nękania rozkręcały się zresztą synchronicznie u wielkich mas (np. odtąd nagle 0 aluzji, mniej więcej po rzuceniu studiów XI/2011, a odtąd nagle wszędzie tłumy bawią się wobec mnie komórkami i wszędzie bilbordy o mnie (XII/2010) czy przeszkadza się we wszelkich, publicznych i prywatnych, toaletach (VI/2011, wprowadzenie przestępstwa stalking); odtąd nagle wszyscy kaszel (VIII/2011, za granicą i w kraju – czyżby te powitania zaznaczone we wpisie o megaaferze?) albo od V/2012 goniące mnie taxi w Polsce (po powrocie z zagranicy; nieco wcześniej tworzące jeden polsko-zagraniczny ciąg kradzieże, nawet z udziałem banków), od IX/2012 codziennie dialog mój komputer <–> wymalowane pojazdy firmowe (dużo, parę miesięcy) czy od ok. V/2013 wózki dziecięce/zakupowe i rowery) wskazując na prawdopodobieństwo istnienia ośrodka koordynującego (eufemistycznie patrząc byłaby to Policja, rzekomo jacyś "niezależni" (współ)pracownicy).
[edit 2014-05-21] Jak we wszystkim, są w moim życiu chwile lepsze i gorsze. Ale ta tortura ma to do siebie, że im bardziej boli, tym bardziej myślenie jest sparaliżowane i człowiek tylko przeżywa najgorszy ból, w którym każda sekunda jest ciężka, natomiast, osamotniony, nie zajmuje się w tych chwilach szukaniem pomocy i obmyślaniem sprytnych strategii, zadań itp.: podjęcie nawet najprostszego NOWEGO zamiaru jest w chwilach ciężkiej tortury bardzo utrudnione (to jak konkurencja np. dwóch równoległych linii myślenia z jakąś hipotetyczną nową trzecią). Nic nowego wtedy nie powstaje, nie tylko pomysły, ale nawet nie ma się chęci podejmować działań. Natomiast gdy robi się lżej, przychodzi jakieś względne uspokojenie, to wrzeszczeć i wołać o pomoc w ogóle się nie chce, lecz kontynuuje się swe powolne działania (w rodzaju remont, praca nad firmą itp.). Zresztą nie ma gdzie szukać pomocy, na stronach ogłoszeniowych rozpanoszeni są szpiedzy albo nikt nie odpowiada (ze szpiegów pożytek jest ograniczony i sami starają się, żeby tortura trwała – nawet we własnej rodzinie). Borykam się też z kłopotami przy tworzeniu firmy, głównie związanymi z rekrutacją pracowników (odmowa obsługi na dużych stronach z ofertami).
[edit 20-06-2014] //pl.radiovaticana.va/news/2014/06/17/papież_na_wtorkowej_mszy:_korupcja_zabija,_jedynym_wyjściem_jest/pol-807588 (por. //pl.radiovaticana.va/news/2014/06/18/kenia:_korupcja_największym_zagrożeniem_dla_bezpieczeństwa/pol-807824) – artykuły ze strony głównej RV
[edit 26-06-2014] Osłabiłem sobie słuch na całe życie o jakieś 15 dB na częstotliwości ok. 1 kHz (i aż do ok. 35-40 dB przy ok. 8 kHz) na zasadzie uszkodzenia synaps i zniszczenia komórek włoskowatych pierwszego rzędu ucha wewnętrznego zgodnie ze wskazówkami stąd. Metoda: hałas ok. 105 dB (słuchawki Sennheiser HD 518) prosto w kanaly słuchowe przez ok. 1 godz. 45 min. Efekty odczuwam od pierwszych chwil, bo wszystko jest ciszej, ale dręczenie wciąż jest (słabsze).
PS W związku ze wpisem poniżej nikt jak dotąd chyba nie kiwnął palcem, by pomóc – pięknych mam czytelników.
(23:09)
(wstawka reklamowa)
które bez żadnej przesady nazwałem torturą? Jest to nawet bardzo proste! Pomóż świadkowi i za jakiś czas twórcy mediów! [rozwiń wpis]
(22:20)
posiadający pośredni dostęp do systemu TVP Warszawa[?] i powiązany z jakimś byznesmenem (zob. wpis o aferze totalnej) to nie tylko jakiś tam słuchacz mego życia. Pewnie jeżdżą za mną (o różnych porach, nawet późno, wychodziłem z domu, 10 min. od przystanku – to tylko 2-3 przystanki po wyjściu z pętli – zawsze byli szpiedzy i dręczyli; podstawiani ludzie np. w pasy, mini(pasemka), z rowerami, wózkami, kwiatami i telefonami z mini-słuchaweczkami). Być może mają dostęp do zdjęć (zniekształconych) mojego ekranu – da się odtworzyć to, co mam na wyświetlaczu, na podstawie promieniowania kabelków sygnałowych (te, co łączą komputer z monitorem, w laptopie też są), a WOT ma bodajże jakieś przekaźniki tych fal TEMPESTowych i mogą to u siebie z dala oglądać. W każdym razie indywidualnych szpiegów (spoza Centrali) obowiązuje specjalny kodeks. Po pierwsze, jest absolutnie niemożliwe, bym przy jakimkolwiek, prywatnym czy służbowym, spotkaniu ze szpiegiem zaznał ciszy. Coś takiego równa się wykluczeniu z gangu, to już pojąłem. Tu nie ma różnic zdań, jakichś zgrzytów na tle moralnym. Miewałem np. oferty, że ktoś chce dla mnie pracować, ale na razie wybacz ("skoro miał(a)bym przyjechać samochodem [w domyśle: i jeszcze ciebie nim zabrać, i miałoby być cicho], skoro ten jeden drobiazg – świeżo dodany do wymagań z tego właśnie powodu samochód – jest taki ważny, to pomiń moją kandydaturę"). No cóż. Być może faktycznie nie ma taka zupełnie czym jeździć ani nawet prawa jazdy (mnie moje, przypominam, zabrali), ale ze sporym prawdopodobieństwem jest to wymówka. Nie wnikając w takie przypadki muszę tu jeszcze raz podkreślić, że nie ma szpiega bez tortury. To jest obecnie ich żelazna zasada. Zrobi tak każdy pośrednik, nawet ten, który może i chętnie załatwiłby mi dom, bo trochę na tym zarobi, ale koniecznie i w samochodzie, i w tym domu itd. Gdyby nie włączył, to pewnie odebraliby mu dostęp do podsłuchów (bo tam jest kontrola dostępu, nie każdy może się do podsłuchiwania dodzwonić), może wyrzuciliby z pracy w przypadkach, gdy cała firma jest gangsterska.
Ale i to nie wszystko. Żeby osaczenie było większe, a tortura trwała dłużej, bym był bardziej bezradny, typowy szpieg robi wszystko, bym na dobrych ludzi nie trafił. Nie tylko pasywnie słucha, ale na bieżąco szkodzi – proszę sobie wyobrazić te tysiące ludzi wkładające swoje starania, by pisać głupie maile, odpowiedzi, dzwonić; co rusz jest ktoś taki. Ja się niezbyt znam na marketingu i dotarciu do nieuprzedzonych mas. Trochę, dawno temu, się tym zajmowałem pod kątem e-commerce, zarabiania w Internecie i promocji firmy, były jakieś efekty, choć to głównie przez dawnego wspólnika. Naprawdę nie umiem do ludzi dotrzeć przez przypadkowe maile, a ogłoszenia często są ignorowane lub, co gorsza, usuwane (tak np. na portalach pracy: oferta.gazetaświat.pl jest prawie nigdzie niewidoczna, taka cenzura panuje). Odzew na moje apele, choć teraz są to raczej różne atrakcyjne oferty (gdybym uczciwie przedstawił swoją sytuację, licząc na litość, przestraszyliby się lub nie uwierzyliby i jeszcze mniejszy odzew...), jest minimalny albo zerowy, natomiast szpieg, podżegany przez rozrywkowe panienki czy panów z TVP Warszawa[?], co rusz wyśle mi jakąś odpowiedź na ofertę – tego mam najwięcej. (Szpiegów jest tyle, że wystarczy, że Warszawa rzuci temat lub sam się nasunie, a zaraz znajdzie się ktoś z odpowiednim nazwiskiem czy budzącą skojarzenia twarzą, już tak wielokrotnie bywało.) Spośród dostępnych warszawskich ogłoszeń "jestem biedny/a" chyba każde w ostatecznym rozrachunku było dziełem agenta (dorabiają sobie...) albo po prostu człowiek nie chciał. Czego bym publicznie nie zaproponował, to zgłosi się szpieg. Przykładowo, gdy proponowałem pomoc dla ubogich, zgłosił się ktoś, ja poszedłem doń do bloku (w nadziei chwili wytchnienia co najmniej) i... osoba z tego bloku, a nawet z tego konkretnego mieszkania, ta właśnie umówiona, włączyła mi tortury dźwiękowe (plus jeszcze przez rurę na cały budynek). A to jest godzina zmarnowana wraz z dojazdem, przy pobudce ok. 13-tej. Tylko takich mam, takie to jest towarzystwo! Nawet gdyby byli inni, to ja już nie wyrabiam ilościowo, zresztą słabo się znam na autopromocji! (Do tego jeszcze Policja, która najchętniej za każde rozesłane do większej liczby ludzi maili by mnie zamknęła w więzieniu, dzwonił już ktoś podobno z "Komendy Głównej Policji". Dla tych, co nie w temacie: w Policji mnóstwo mnie śledziło.) Czemu ów biedny mnie tak męczy, skoro ma długi, a ja je obiecuję spłacić, mogę go utrzymywać, ponadto co do dawnych przestępstw wiadomo, że moim zdaniem tych, którzy mi istotnie pomogą, karać należy czysto symbolicznie? (Tzw. "układ", oferta "pogodzenia się", oczywiście nie mówię tego wprost, ale też już dość wyraźnie, tak iż wiadomo, o co chodzi.) Są ścieżki prawne, którymi można zapewnić, że ktoś, kto mnie skrzywdził, nie pójdzie do więzienia albo na krótko – jest to wysoce prawdopodobne, że jeśli ja chcę, to kogoś od kary skutecznie wybawię. Ale cóż, taki jest szpieg. Może nawet nie jest to solidarność z grupą przestępczą, "bo koledzy pójdą i sporo innych". On jest niepewny moich obietnic, a poza tym nienawidzi mnie bezinteresownie (jakieś głupie dyscyplinowanie ich i motywowanie pewnie jest, jak w SS, np. z cyklu "bo tak nam wstyd za Tuska") oraz uzależnił się od szpiegowania – uważa, że dużo "bezpieczniej" i "lepiej" włączyć tortury; pewnie siła przyzwyczajenia, bo dużo jeździł. Bo mu jeszcze podsłuch zabiorą, a co za tym idzie pieniądze, wykluczą może z firmy. Co z tego, że obiecuję płacić 4-8 tys. zł miesięcznie choćby i przez pół roku. I wiecie Państwo co, nawet jak do domu rodzinnego przychodzę – ojca z bratem, cioci znanej nam z radiomaryjności – też się spotykam z torturami. Cóż, taki już obowiązujący "kodeks" w grupie... No i oczywiście jeszcze jedno – jakże salonowe "aluzje" i "drobne znaki" w połączeniu z kłamaniem tak poza tym, że nic się nie wie, a nawet nie słyszy(!). Może to i "fajne" i "na poziomie", ale już naprawdę jestem takimi ludźmi zmęczony, mam tego po dziurki w nosie!... Tu także dzwonienie w odpowiedniej chwili, kontekstowo, przecież głośne i męczące (hałas męczy szczególnie człowieka już i tak zamęczanego, nieraz jeszcze całkiem niedawno bawiły się tak też pojazdy sygnałowe, m.in. ambulanse)...
Tak poza tym nachodzenie mnie, coraz to innymi ludźmi w dużej ilości, w hotelach, restauracjach hotelowych, ciągle jacyś wspaniali ludzie to robią – ot, to jest właśnie typowy szpieg, biedne jagniątko, które teraz (po starcie tematu w, moich oczywiście, mediach) będzie się starać politycznie pokazać, kto tu jest górą i że kary nie będzie, a ich biednych to pracodawca "zmusza" (tudzież "rynek", czyt. garstka pracodawców, paręset osób). Może w ogóle w firmach nie będzie prokuratora, bo wygra ta opcja, podczas gdy mnie tortury dalej w najlepsze robią (za co więc ta nienawiść?). I wy, warszawiacy nieraz jeszcze w sklepach pewnie usłyszycie ciche szepty lub przekaz podprogowy, bo akurat jestem na mieście: rzadkie to, ale się zdarza. (Aha, jeśli widzicie w jakichś ogłoszeniach o "zadbanej/ym" [często też w tym sensie "niepalący"] albo dwie kropki zamiast wielokropka, to jest pewnie szpieg, ma to korzenie odpowiednio w rynku nieruchomości – nowy tekst pośredników – i w jakichś tam dawnych moich znajomościach, które w ramach stalkingu zinfiltrowali. Aż boję się o tym wspominać, bo zaraz zrobią z tego powszechną modę, ale jak dotąd był to bardzo często szpieg. [edit 2014-10-16: Stosuje się też dziwne otaczanie kropki, jednego z nawiasów czy przecinka spacjami z obu stron, co niby możn a tłumaczyć jakimiś właściwościami telefonu komórkowego albo tabletu – jakieś nieudane dotykowe wprowadzanie liter z autouzupełnianiem – ale jest zbyt powszechne i po prostu zbyt często współwystępuje z szpiegowaniem: w pewnego typu ogłoszeniach symbolizuje to widocznie, że osoba już jest "zadbana", tzn. działa "jak należy" w szarej strefie, z wbudowanym gdzie trzeba głośniczkiem.])
Tylko na złych ludzi trafiam, gdy próbuję ofertami i ogłoszeniami sobie pomóc – może wreszcie łaskawie ktoś normalny do mnie napisze? Spoza gangu? Jakiś czytelnik bloga? Bo tak w ogóle to jest duża afera, już o tym pisałem trochę niżej. Zaś co do zmęczenia to nieraz już zaczyna kręcić mi się w głowie, wyczerpanie moje jest skrajne. Może by tak zwykła gościna u Państwa w mieszkaniu? Co za kretyn tę bzdurę wymyślił o "polskiej gościnności"... Pomóżcie, bo zwijam się z bólu (dosł.). [a tutaj perełka: Polska Akcja Humanitarna jaka zainteresowana...]
[edit 2014-10-25] Świeży przykład na to, jak bardzo typowy szpieg jest przesiąknięty złem: że zwykle stanowi ono głęboki trzon ich osobowości (jest trwałe i sięga najwyższych wewnętrznych postaw kierujących życiem), a nie jest tylko jakimś chwilowym błędem w życiu, potknięciem, "przypadkowe zapisanie się do gangu". (Proszę nie wyciągać tu typowych dla księży bajań o katolickości narodu, w sytuacji, gdy w typową niedzielę 70% warszawiaków nie poszło do kościoła, a regularnie robi to pewnie jeszcze mniej niż 30%, bo doszli tego dnia ci, co tylko co parę tygodni bywają: tych "nieregularnych" jest ogółem może z 25% – deklaracyjnie 38%, ale pewnie nie jest tak dobrze – więc w tamtą niedzielę zawyżyli wynik o ok. 10%...) Przykładów na to zakorzenione w ludziach zło dostarcza już rażąco wciąż wysokie poparcie dla PO (mimo świadomości tego, jak wyżywają się politycy, czyli kierownicy tej mafii, u wielu procent narodu), a także rynek nieruchomości, gdzie nie sposób znaleźć porządnej oferty wynajmu nawet za miastem (zwłaszcza domu), choćby szukając kontrahenta potężnym spamem, oraz moje, zbywane milczeniem mimo tysięcy oglądających warszawiaków, wciąż powtarzane próby znalezienia pomocy czy chociaż normalnej, nieirytującej mnie parskaniami i kaszlaniami osoby w 2013-14 poprzez spamy, SMS-y do ludzi z ogłoszeń i liczne rozpaczliwe własne ogłoszenia (jeszcze zawsze promowane, żeby były na górze kategorii czy na głównej np. www.gumtree.pl). Tu przytoczę dzisiejszy przypadek: wychodzę, by robić badawcze wiercenia w garażu przydomowym ok. 23:05 i właśnie wtedy paniusia z naprzeciwka wychyla się i wygląda ostentacyjnie przez otwarte okno na mój ciemny ogród (spokojną zresztą ulicę stamtąd raczej niezbyt widać)... co w oczywisty sposób – jak to też kontekst potwierdza, liczne gadki spikerów i moje zachowanie – krępuje mnie, gdyż nie chcę pokazywać się, jak po nocach idę z tą wielką wiertarką grzebać w garażu. Już wcześniej robili akcje z pośredniczką i właścicielem: rzekomo zaniepokojeni sąsiedzi, dzwoniący wieczorem rzekomo wściekły właściciel (nie wiem, o co poszło, chyba coś z sąsiadem), dziwny wykop zrobiony przez firmę remontową tuż przy siatce od strony ulicy (podjazd do bramy). Widząc, co robię, jeszcze mi zarzucą, że jakąś istotną zmianę zrobiłem, będą próbować wyrzucić natychmiast... Motywacja? Nie jest to tylko jakaś tam "złośliwość"; nie jest to też żadne głupie ostrzeganie, bo mojej determinacji nic tutaj oczywiście zmienić nie ma prawa (niczym innym od dawna w życiu się nie kieruję, jak dążeniem do zlikwidowania tortury, przecież nie porzucę szans na normalne życie i myślenie); jest to czyste zło zmierzające do tego, bym zabrał się za to później, np. w środku nocy (trochę im się udało, odłożyłem rzecz), a tym samym stracił ileś godzin w torturach (może nawet kilkanaście więcej, bo pomiędzy próbami jest niestety też sen i mogę nie zdążyć w ramach jednej). Tylko taki jest rezultat takiego działania i tylko to mogło tutaj motywować; przypadek to prawie na pewno nie jest, chyba że jakiś wyjątkowo nieprawdopodobny. Ponadto pokazuje to, że mimo tortur wciąż takie osobniki, jak (najpewniej) sąsiad z przyległej dalej od Gajdy położonej działki, właśnie mnie podsłuchują na żywo; następujący po tym pobyt w ubikacji zapewne też był, czy łatwo mógłby być, podsłuchiwany (do dziś się nie znudziło godzenie we mnie...). Bo przypominam, że nowoczesny podsłuch idzie za osobą wszędzie.
[edit 2015-01-22] Kolejnych przykładów walki typowego bandyty (szpiega) z moim prawem do życia i do wolności od tortur i nieludzkiego traktowania dostarcza tzw. internetowy rynek nieruchomości, te wszystkie strony z ogłoszeniami, jakie są w masowym użyciu. Niedawno po raz kolejny naciął mnie rzekomy "sprzedawca": nie wnikam już, czy w ogóle chciał to sprzedać (bo cena i lokalizacja była tak pięknie dobrana, że aż jakby pode mnie), a tylko mnie dyskryminował, czy też od początku była to fikcja. Ogłoszenie z 7-01-2015: "Sprzedam działkę w Płochocinie 3000m2 (25km od centrum Warszawy, 5km od Ożarowa Mazowieckiego). Działka przeznaczona pod tereny usługowe, obiekty produkcyjne, składy i magazyny. tel 502-609-765" na www.gumtree.pl (strona, rzecz jasna, kolaborancka i moderuje tam Policja; usuwają moje ogłoszenia pod absurdalnymi powodami lub tylko blokują odpowiadanie tak, że nic nie dojdzie, gdy nie patrzę; poza tym w ogłoszeniach towarzyskich czy społecznościowych praktycznie nie ma wprost podanych nrów tel., zawsze tylko kontakt przez formularz – a więc, gdy ja próbuję, nie zadziała). Jest nawet film z mojego przyjazdu na tę działkę i oglądania dokumentu na stronie z wideo (to nie jedyny taki przypadek, w istocie było takich sporo przy próbach kupna domu... nierzadko przez to całe dnie zmarnowane – później będzie "niedowierzanie", że to tak długo ta tortura i nie poradził sobie). Proszę szukać wideo pod nazwą 20150119. Przez tę "głupawą" złośliwość czekają mnie dodatkowe dni wśród wrzaskliwych tortur, bezsenności, braku swobodnego własnego myślenia, za to może kobiece mięsko, które mi to prezentowało, uniknie problemów (zabiję się, stracę wszystkie pieniądze np. na taxi, zwariuję itp.), bo to zawsze jest ważna sprawa i ciągle muszę się borykać z ważnym kłopotem, że to ktoś jest przestępcą (jak gdyby kara: on jest przestępcą, to ja jeszcze dodatkową karę muszę ponieść: stałe zmartwienie). Pani okazywała też czasem, m.in. w okolicy mojego dłuższego pobytu w toalecie, że podsłuchuje na żywo, no ale cóż, skąd miałem wiedzieć, że będzie bandytą totalnym, przecież to nie jest automatyczne i oczywiste, oprócz potrzeby pieniądza i bogobojności jest też strach przed wyższymi karami (jak widać nawet przy wysokich, rzędu 5 lat za zbrodnię, co jest ustawowym minimum, mało odstrasza). Szpieg liczy czyny drobiazgowo jak Żyd: koniecznie u mnie musi być coraz gorzej, a nigdy iść w stronę lepszego – i tak u niemal każdego z tych portali nieruchomości. Oczywiście przed rodziną później się rozpłaczą, przyznają, że był remont, i już wszystko w porządku, nadal cię lubimy, o temacie trzeba milczeć, bo tak "mądrość" nakazuje itd... Co z tego, że jest podłość, rodzinka po plecach poklepie i dalej omerta, brak pomocy, może poparcie dla PO. Tamta akurat pani była z jakimś młodym mężczyzną u swego boku, być może włączał torturę z podręcznego telefonu: za głuchy byłem, by się wsłuchiwać. Nawet potaknąłem, że wybawię ich z tarapatów (=, jak wiadomo, nie pójdzie do pudła: wsparcie pokrzywdzonego, może nawet ministra, raczej to załatwi), gdyby doszło do nich śledztwo, bo na ten jakże kluczowy na portalach nieruchomości i oczywisty temat weszli spikerzy; nie pomogło.
(23:01)
Przyszedłem do hotelu Metropol w Warszawie, który ostatnio zresztą jest dosyć tani, stąd moja decyzja. 150 zł niestety stracone. Oto, z czym się spotkałem (zwiedzam korytarz i pomieszczenie gospodarcze; nagrane telefonem LG E460):
(00:00-01 "omerty nie będzie", 00:18 "wstyd", 00:22 "tutaj będzie problem", proszę sobie samemu wyłapać dalsze [np. 0:25 "brawo", 0:48 "dokładnie", 0:50 "tutaj (...)"], cały czas jest szept. Gdy nie ma mnie w pokoju, idzie to z tych dziurkowanych
metalowych skrzynek bodajże ppoż. Jak na tortury zdecydowanie za głośne, ale to dlatego, że mam w uszach zatyczki i na głowie ochronniki podobne do słuchawek. Stopień
udręczenia wywołany dźwiękiem jest różny, ale zawsze jest to udręczenie. Zależy to np. od tego, czy szepcze jedna osoba, czy dwie jednocześnie, od poziomów głośności i
tempa – powolne, przeciągłe wypowiadanie słów zwłaszcza jako "tło" innych potrafi bodajże męczyć szczególnie.
Tak czy owak jest to ciągła praca umysłu w trybie średnio przytomnym i nastawionym na słuchanie i prowadzenie, bez możliwości samodzielnego myślenia cicho i bez
własnych niepisanych niewygłaszanych pomysłów. (Oprócz samodzielnego sięgania po nowe cierpi na tym także chęć do pracy: w ogóle jest to jakby umysłowy paraliż,
który każdorazowo przełamuje się z bólem, bo nie da się skupiać na dwóch rzeczach jednocześnie.) Jest to cały czas bardzo bolesne.)
Oczywiście gdy jestem w pokoju, obecnie po zmianie 308, na korytarzach i gdzie indziej raczej tego nie ma. Na stronie z wideo jest to w MP4 jako 201402281647. Mam też sporo innych nagrań – jak zwykle, wszystko, co się dzieje, filmuję. [edit 2014-03-02: Byłem np. ostatnio w hotelu Związku Lustracyjnego na Żurawiej, tam szło przez rurę i z góry oraz na recepcji siedziała sama po stronie klienckiej jakaś bodajże pracownica, szło od niej. We Francji nawet w jakimś miasteczku, do którego zajechałem, był chyba udział hotelu w tym, co tam się działo, tak przynajmniej ze mną ten człowiek z recepcji rozmawiał.]
[edit 2014-03-04] Patologia w hotelach jest tak powszechna, że nie sposób nie podejrzewać stosowania oprócz korupcji także gróźb (prawdopodobnie w rodzaju "odłączenie prądu", jak to już raz mi podstawiano na ulicy: zob. ten wpis. Z dużych dostawców prądu Tauron jest raczej niepaństwowy.) Z drugiej strony, to ich nie usprawiedliwia: mogą po prostu pogodzić się z sankcjami (z biznesowego punktu widzenia i tak prędzej czy później sobie to zwrócą z nawiązką, bo istnieje prawo cywilne i nie zanosi się, by znikło), mogliby też mi pomóc w otwarciu mediów, bo to przecież wielcy kapitaliści, tymczasem wolą brać pieniądze lub zawierać bandyckie układy. Robią takie rzeczy również w apartamentach na doby, jak zwykle rozpanoszona korupcja, znalazłem jakąś zaszytą na małej stronie ofertę, daleko w wyszukiwarkach, i też przez telefon właścicielka była w temacie, a udawała, że nie wie. Może to w ogóle jakiś pośrednik lub za radą pośrednika. Pośrednicy współpracują od dawna (a nowi potrzebują przecież reklamy w mediach...), początkowo to się im pewnie wydawało "niewinne" i "niskiego ryzyka", poza tym mało pieniędzy i konkurencja.
[edit 2014-03-04] Zaliczone dzisiaj 3 mieszkania na doby z serwisu Booking.com (wszystkich wyraźnie przestrzegałem przed przyłączaniem się do przestępstwa): pl. Dąbrowskiego 5/16 (warsawstay.pl), Warsaw Overnight ul. Mostowa 4/3 (p. biznesmen Anna Sendal), Plater 10 Residence (plater10.pl, ochroniarz Juwentus ustawiony-kaszel, w całym nowoczesnym budynku pomontowane głośniki jak w hotelach, ale chyba i sąsiedzi), rezultaty standardowe, czyli jw. Już w 2011 zmagałem się z korupcją mieszkań na doby (i hoteli), nawet na Ukrainie (wzmiankowany niżej remont, opisany w długim donosie).
[edit 2014-03-09] Jeszcze raz chciałbym podkreślić, jak to już podałem we wcześniejszym wpisie, że TVP Warszawa czuwa nade mną 24/7 i gadają swoje cały czas (NIE tylko odtwarza). To jest ciągła komunikacja (np. jak ja coś powiem, musi być odpowiedź, żeby wrażenie osaczenia było bardziej przytłaczające – oczywiście dosyć ogólna, bo jakoby "nie ma dowodów" na różne rzeczy, może to nie dla mnie itd.). Zapewne tylko jeśli goszczą kogoś w studio D, co nie wiem, czy miewa miejsce, takiej pracy się tam nie wykonuje; tak poza tym to dyżurują nawet po nocach.
[edit 2014-03-21] Szczegóły odnośnie Hotelu Mazowieckiego na ul. Mazowieckiej 10, które zdradzam już teraz (ostatni ponad m-c, może 2, różne pokoje), bo to hotel państwowy: 1) szło wielokrotnie wyraźnie ze strony recepcji, dla personelu (tzn. mieli tam widocznie telefon z tym połączony), choć różnie to bywało i czasem nie (a nieraz nawet bardzo głośno z parteru, wśród licznej obsługi, gdy ja byłem na piętrach), 2) tak samo w restauracji, choćby pustej, 3) to pewne, że obsługa jest w temacie i chyba nawet sami mnie śledzą, różne złośliwości i nadmierna wiedza, 4) w kolejnych pokojach dźwięk oczywiście zawsze od pierwszej chwili (i nie zza okna, a np. z góry, zresztą mam mocne ochronniki słuchowe łącznie ok. 45 dB), choćby było krótko po rezerwacji internetowej, po przenosinach to samo, 5) obsługa wielokrotnie proszona i "uświadamiana" nie pomaga w usunięciu problemu (np. pokój dwa piętra wyżej zajęty przez kogoś, kto wali w rury CO dźwiękiem, zresztą to się rozchodzi wszędzie), potwierdzają, że gości spisują, 6) początkowo raczej szło także od świetlówek (te obficie powywijane kabelki, jakieś szwy itd.), sposób znany z Hostelu 4U (tam na pewno z tych rzeczy na środku sufitu), PKP i innych (słyszałem nieraz z tamtej strony, choć to za wysoko na przyłożenie ucha, ale raczej nie nagrało się dobrze). Oczywiście są filmy itd.
(16:56)
Najgorsze szumowiny, wrzody społeczne na wszystkich eksponowanych miejscach [edit 2015-04-01: tu wszystko jest dobrowolne i za pieniądze]. W telewizji, mediach, prokuraturze i w sądzie twarzą są ludzie, którzy mają przestępstwa na sumieniu
i torturę wobec niewinnego człowieka. Prawie cały rynek nieruchomości zawładnięty przez pośredników (biura nieruchomości, portale) i zawsze organizujący mi tortury za pieniądze.
Sprawa TVP Warszawa[?] to polityczna ośmiornica, wyglądająca mniej więcej tak:
[nieoficjalne! niech będzie, że poniższy obrazek demonstruje przekonania redakcji i Piotra Niżyńskiego, dla lepszego zrozumienia jego
oryginalnej osoby – o dowody i ustalenie prawdy tu nie chodzi, bo niestety nie wszystko jest nagrane, a na odszukanie nagrań dźwiękowych i filmów i zebranie wszystkiego do kupy nie ma teraz czasu]
Jednostce, której rząd nie lubi, funduje się inwigilację totalną oraz bandytyzm, aż do zniszczenia [edit 2014-03-14: zapewne układ z państwem odnośnie pracy na czarno, bez podatków; również firma jako całość może oszczędzać na podatkach (kontrolę skarbową to mnie zrobili, chociaż od lat nie mam firmy...) lub dostać gotówkę np. od Policji. Co do identyfikacji pracowników to m.in. podawano mi czasem ewidentnie zmyślone, aluzyjne nazwiska w hotelach i różnych firmach. Dysponuję m.in. filmem, gdzie jedna z dziewczyn w knajpce ze Złotych Tarasów potwierdza kiwając głową, że tam powszechnie nie płaci się podatków. I jeszcze inne ciekawe potwierdzenie tam jest. Zobacz tutaj]. Jeżdżą za mną po mieście, a czego bym nie obejrzał z rynku nieruchomości, tam już prężą się przede mną sąsiedzi czy właściciele gotowi czynić zło.
Cała ta reprezentacyjna fasada, dziennikarska (robiąca zresztą "na temat" bardzo liczne nagłówki, a nawet sprawy), dworcowa, urzędowa(!) czy restauracyjna(!), na licznych stacjach benzynowych czy w hotelach(!), na Policji(!), przedsiębiorcy w swych sklepach, to zwykle zakamuflowani przestępcy, robiący "nielegalne ABW", a nawet zupełni bandyci, nie gardzący i torturami, bo ktoś to tam robi, gdy przychodzę. Piszę to nie z głowy; ci ludzie wręcz sami mi się pokazują jako potencjalni świadkowie, jako doskonale wtajemniczeni, poprzez specjalne teatralne sytuacje i wypowiedzi. Gdy piszę coś, np. Poczta Polska, nie chodzi o jedną placówkę/firmę, lecz o wiele; w McDonald's czy hotelach z sieci międzynarodowych znane nieprawidłowości były nawet za granicą, w ich przypadku tam może być ośrodek korupcji. Za Tuska przekupiono bodajże nawet pewne agencje marketingowe, czego wynikiem były, powszechne zwłaszcza w 2011, plakaty "o" moim życiu prywatnym. (Za Kaczyńskiego nielegalne ABW było, oprócz samej Warszawy, generalnie w mediach i na uczelni WAT.) O zaangażowaniu Tuska i ogólnie premierów wie każdy, z kim Centrala miała do czynienia (a takich są tysiące firm, może z 10 tys.(?)), także liczni politycy i ludzie mediów. Sprawa jest oczywiście międzynarodowa i na szczycie. NAPRAWDĘ NIKT MI NIE POMOŻE Z OBECNYCH INSTYTUCJI, DLATEGO BARDZO PROSZĘ WŁAŚCICIELI NIERUCHOMOŚCI, ZWŁ. DOMÓW, O ROZWAŻENIE POMOCY MI, JESTEM WYPŁACALNY I MAM SPORO W KIESZENI, TO JEST NAPRAWDĘ KRYTYCZNA I TRAGICZNA SYTUACJA, WSZĘDZIE ROBIĄ TE TORTURY DŹWIĘKOWE. Ostatnio w styczniu torturę włączyła mi umundurowana Policja w Warszawie (na Chłopickiego), a następnie (przedwczoraj) w Gorzowie Wlkp., ta przy komendzie wojewódzkiej, przetrzymując mnie wpierw godzinę w aucie, wcześniej jeszcze podczas interwencji (wezwanie od właściciela mojego lokum) szło bodajże od nich w mieszkaniu. Obecnie włóczę się po hotelach (ze znanych doszedł warszawski Metropol, który już pokazał się w Niemczech jako uczestnik stalkingu, oraz JM Apart: tam wszędzie totalny bandytyzm, podsłuchiwanie zmianowe, tortury, nierzadko na cały czy prawie cały obiekt, bo przez ppoż). Jakby ktoś miał wątpliwości co do p. Gronkiewicz-Waltz, to całe miasto jest bardzo istotnie zaangażowane, w tym też oprócz metra i straży np. MPT Taxi. "Nielegalne ABW" to nie tylko jakieś tam słuchanie, o którym nie wiadomo, czy jest: oni wszyscy się tam mną realnie zajmują, jest efekt zupełnego znękania i szykan. Banki też mnie swego czasu nękały, prym w aluzjach do życia prywatnego i scenkach wiódł chyba BZWBK, bo to jego klientem byłem w 2011 (kradzieże, np. opłat czy z karty, której nru nie ujawniałem nigdzie, może tutaj pomińmy). W tamtejszej fasadzie też są zupełni bandyci, co powinni być w więzieniach, bo też ktoś tam przecież włącza mi torturę, gdy przychodzę (gdzieniegdzie wiem na pewno, że robi to bank, a nie wchodzący ludzie). Włączał mi to chyba nawet rodzony brat i wujostwo, zresztą w rodzinie (która koniec końców ten podsłuch załatwiła) jest omerta. Ostatnio też dręczono mnie w gorzowskim Ośrodku Pomocy Rodzinie, czy coś takiego, oraz położonej nieopodal szkole średniej (szło przez oficjalne kolumny-głośniki), oczywiście też McDonalds. Nie ma często ani krzty litości dla mnie u śmieci z knajpek czy skorumpowanych sieci stacji benzynowych.
[edit 2014-02-02] Jeszcze taki drobiazg... Skąd wiem, że śledzą mnie od 2004? Z kilku źródeł. To informacja potwierdzona. Jestem przecież w ciągłym słownym kontakcie z oprawcami. Wychodziły zresztą rzeczy z 2006-7, a nawet z 2004 (m.in. przez podstawianych ludzi [np. koledzy-studenci wiedzieli dużo za dużo jak na brak podsłuchu, choć oczywiście, jak to zawsze bywało, tylko dawali trochę znać, a tak poza tym paskudna zmowa milczenia u tych obmawiaczy]). Spikerzy podali bodajże październik jako przybliżenie daty oraz moją przeprowadzkę do nowego domu. Ponadto wielokrotnie wiązano załatwienie tego tzw. podsłuchu z nową konkubiną mego ojca, z którą wiązała się ta przeprowadzka oraz moje lata 2005-2007, a nawet sam ojciec przebąkiwał coś o "klasie maturalnej", bodajże jeszcze w Alior Banku ktoś tam potwierdził, oczywiście nieformalnie i w aluzji, ale może mylę teraz ich ze spikerami.
[edit 2014-02-02] Tak wyglądał mój 2013 r. Koniec marca – koniec kwietnia protest głodowy, ponadto tak jak już od stycznia trochę pomagał mi hiphop, ale niezupełnie, było źle; do maja prawie nie brałem się za remont, to chyba ze zmęczenia i zawracania głowy ta niechęć do pracy (od końca lutego miałem nakupione materiały); maj – grudzień zupełnie nieznośne i bardzo bolesne (obecnie to już jest masakra), pojawiło się wywoływanie wytrysków, zaczęły się moje próby załatwienia sprawy szumem (specjalne mocne głośniki itd.) lub remontem (plus także łącznie przynajmniej kilkanaście dni podróży za granicą). Ten remont był bardzo męczący i angażował mnóstwo sił, przeszkadzała tortura, ja nie chciałem za bardzo ruszać się z domu, wszystko się dłużyło, a to zabrakło wełny i przez weekend nic nie robię, a to przynajmniej do rana trzeba czekać, a to spałem w dzień, więc praca dopiero od wieczora... Czasem też brakowało pieniędzy, bo wszystko w akcjach i straszna spekulacja bardzo zniechęcała do ich spieniężania (w efekcie np. brak styropianu, dopiero trzeba zorganizować pieniądze, na giełdzie to trwa 3-4 dni)... często brakowało na czynsz nawet tego domu na Grochowie (w którym miałem drogocenną nieprzenośną komorę izolującą), co dopiero na coś więcej. Mozolne samodzielne układanie desek, własnoręczne znoszenie do domu profili, przywiercanie ich, wypełnianie wełną, układanie blachy... rozwalające się wiertarki, za krótkie wkręty, pot lejący się z człowieka wśród gorąca (wełna), powszechny bojkot ze strony skorumpowanych pracowników fizycznych... Jakoś we wrześniu wypełniłem podwójne okna od środka wełną, później jeszcze to samo z kominem (podobno wszystkie piony), każdorazowo wydawało się, że to pomaga, po czym w krótkim czasie powrót do złego stanu (może zaczynali głośniej?). (Tak samo różne nowe koncepcje wyciszania w listopadzie, grudniu, niestety spełzły na niczym.) Ponadto trochę czasu było w 2013 poświęconego na zmiany zamków i izolacje elektromagnetyczne, aż w końcu odkryłem – dosyć późno, bodajże jesienią – że to o dźwięk klawiszy chodzi, a nie promieniowanie monitora czy przewodzenie tego przez prąd. Tu sporo zmarnowanych pieniędzy. Wszystko wśród tortury i nie jest to słowo na wyrost. Niechęć do pomocy ze strony rodziny, ignorowanie czy wręcz zagłuszanie mnie na facebooku przez "kolegów" z podstawówki, masowe zgłaszanie się agentów w odpowiedzi na ogłoszenia o pracę fizyczną (później np. nie przychodzili czy wręcz ukradli jakiś drobny pieniądz). Zupełna samotność, w rodzinie omerta, matka w ogóle schodzi z tematu albo zaprzecza, że jest coś u sąsiada (to chyba ojciec w jej bloku załatwił(?)). W pierwszej połowie zeszłego roku zajmowałem się, tak poza tym, jeszcze kończeniem studiów inżynierskich.
(02:44)
[tylko od lat 18, pokaż]
(10:57)
samobójstwo (zdjęcia z... IV/2012) | WYŚLIJ MAIL / księga gości | Ilustracja lub odnośnik? Najedź myszą, zobaczysz opis, warto. | MAJCHER na czele gabinetu politycznego MSW, czyli organu nadrzędnego Policji
(zauważmy, że dyrektor TVP Warszawa, tj. chyba tej centralnej podsłuchowni, to też Majcher, tylko Sławomir) | Komenda Główna nie będzie już zarządzać CBŚ-em! Podpisano D.T. | e-maile posłów
"Dlaczego Minister Sprawiedliwości Budka ma na imię Borys?" — "Bo wszyscy boimy się sprawiedliwości..." |
Dlaczego na każdą śledzącą knajpkę czy stację benzynową znajdą się dowody? — dowód matematyczny
Przykłady doboru osoby po nazwisku — "grupa watykańska" | Ofiary Watykanu(?) — całościowy zbiorczy katalog z podliczeniem współcześnie zabitych, zwykle niewinnych. Zobacz, ile wyszło.